niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 2

*Maxi*

Dziś rano obudziły mnie promienie słońca. Wstałem z łózka, przetarłem oczy i spojrzałem na zegarek. Ujrzałem tam coś, czego nie chciałem zobaczyć. Byłem spóźniony do pracy, już 5 minut. No tak gdybym się 2 miesiące temu nie wyprowadził z domu, mama by mnie obudziła. ALE NIE MAXI CHIAŁ BYĆ SAMODZIELNY!!!!!!! Natychmiast wziąłem  pierwsze, lepsze rzeczy z szafki i pobiegłem do łazienki. W tempie ekspresowym wykonałem poranne czynności, po czym wszedłem do kuchni, zabrałem do ręki jabłko i butelkę wody i popędziłem do ART REBEL. Gregorio na 100% mnie wyleje. Tak, dla normalnych ludzi 20 min spóźnienia to nie takie wielkie halo... Ale kto powiedział, że Gregorio jest normalny. Zanim założył ART REBEL, uczył mnie 2 lata w STUDIO ON BEAT i dla niego minuta spóźnienia, to już KATASTROFA. A co dopiero 20 min? AAAAAAA T--T-T-TO 20 KATASTROF.
Kiedy wszedłem do budynku, popędziłem do sali i zaczołem prowadzić lekcje, choć wiedziałem, że na przerwie czeka mnie, nie miła rozmowa z szefuńciem.
- Co to ma być? Żeby w drógi dzień pracy się spóźnić o 20 min.???!!! - Wydarł się na mnie, Gregorio.
- Wiem. Przepraszam, ale zaspałem i... No i to na tyle. - Mężczyzna popatrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie zabić.
- I to ma być wytłumaczenie?! - Krzyknął jeszcze bardziej.
- Tato przestań. Ty też się często spóźniałeś i nadal to robisz! - Zaczęła mnie bronić Naty, która właśnie weszła do pokoju nauczycielskiego.
Gregorio zamyślił się na chwilę, po czym powiedział do mnie :
- Dobra, to twoje 1 spóźnienie Ponte i mam nadzieje, że ostatnie. Ale jeśli to się powtórzy... WYLATUJESZ! - Powiedział i wyszedł.
- Dzęki Naty. - Poiedziałem do dziewczyny.
- Nie ma za co. Mój tata już taki jest. Nie przejmuj się nim. - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
Wtedy rozległ się dzwonek na lekcę, więc rozeszliśmy się do sal.

*Francesca*

Razem z Lindą, czekamy na " mojego chłopaka" i jego menadżerkę, w gabinecie mojej. Nagle przez drzwi, weszła Angelica i Diego.
- Dzień dobry - Przywitała się kobieta i podała nam dłonie.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - Powiedział chłopak, myśląc chyba, że nikt go nie słyszy.
Wszyscy usiedliśmy. Nasze menadżerki coś do siebie szeptały, później powiedziały czego mniej więcej mamy się o sobie dowiedzieć i wyszły zostawiając nas samych... NIEZRĘCZNIE!!!
Zapadła krępująca cisza, którą przerwał Diego.
- YYYY To... kiedy masz urodziny? - zapytał i spojrzał na mnie.
- 18.10. - odpowiedziałam (wydaje mi się, że grzecznie). - A ty?
- 17. 07- odparł chłopak.
I znowu ta cisza...
- To ymmm od kiedy jesteśmy razem? - Diego wzruszył ramionami.
- Wróciłem do domy wczoraj, bo mieszkałem w Madrycie.
- Aha. No to co od wczoraj?
- I od wczoraj się znamy?
- Nie. Powiemy ,że poznaliśmy się na koncercie, czy imprezie zorganizowanej prze U-MIX, a potem się spotykaliśmy i teraz jesteśmy parą.
- Ok ok. Mi pasuje. - To... może coś zaśpiewamy, tak na przełamanie lodów?
- Co?
- Nie nic. To co śpiewamy?
- Ok.
 
 


Po zaśpiewaniu piosenki, momentalnie zaczęliśmy gadać ze sobą normalnie. Dużo się o sobie dowiedzieliśmy. Nawet nie wiem kiedy była 15:00 i weszły Linda oraz Angelica.
- No kochani. Widzę, że dobrze wam poszło. - Odezwała się pierwsza.
- No to co? Jutro 15:00, centrum miasta gofry - wasza randka. A my już i ściągniemy paparazzi i dziennikarzy. - Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
Po ustaleniu szczegółów poszłam do domu...

*Naty*


Po skończonych lekcjach, Maxi do mnie podszedł.
- Słuchaj Naty, chciałbym ci, jeszcze raz podziękować. - powiedział.
- Nie ma sprawy. - Machnęłam ręką i razem zaczęliśmy się śmiać.
Nagle rozległ się dzwonek.
- Nie idziesz na lekcję? - Zapytał mnie nauczyciel.
-Nie, już skończyłam i właśnie wracam do domciu.
- To, tak jak ja. - uśmiechnął się Maxi. - To może w ramach podziękowań pójdziesz ze mną na lody? - zaproponował.
- YYY Czemu nie... - Odpowiedziałam.
Wyszliśmy z ART REBEL i poszliśmy aleją w parku. Słońce mocno dziś świeciło. Pełno dzieci bawiło się w fontannach. Nagle potknęłam się i sama wylądowałam w jednej z takich.Maxi zaczął się ze mnie śmiać. Wyciągnęłam rękę, aby chłopak pomógł mi wstać. Ponte złapał ją, wykorzystałam to i  wciągnęłam go do niej. Teraz to ja się śmiałam. Zaczęliśmy się chlapać i gonić, niczym małe dzieci.
Potem wyszliśmy na trawnik. Po wyschnięciu, poszliśmy wreszcie na te lody, a potem Maxi odprowadził mnie do domu...

*Diego*

Siedzimy całą rodzinką, przy kolacji.
- Co dziś robiliście dzieciaki, że pół dnia was nie było? - Zapytała moja rodzicielka.
- Byłam z kolegą na lodach i... w fontannie. - Powiedziała Nata i wybuchła śmiechem, a my patrzeliśmy na nią, jak na wariatkę.
- W fontannie? - Zapytałem, jak się opanowała.
- Z kolegą?- Dodał tata.
- PO 1 tak w fontannie, bo wpadłam i go pociągnęłam. Na początku miełiśmy iść na lody, ale poszliśmy potem. - Zaczeła mówić moja siostra. - A po 2 tak z KOLEGĄ.
- A ja miałem spotkanie z moją "dziewczyną". - Zaśmiałem się.
- Świetnie. - Odparł ojciec. - Przy jednej kolacji dowiaduje się, iż moja córka ma chłopaka, a syn dziewczynę? To co na następnej się dowiem, że bierzecie ślub? A na jeszcze następnej, że będę dziadkiem? - Z Nathalią wybuchneliśmy śmiechem.
- TO nie jest mój chłopak! - powiedziała Naty, prawie krzycząc.
- A jego imię? - Zapytała tym razem mama.
- Nie ważne. To kolega.
- No i ja też nie mam dziewczyny. - Uratowałem siostrę od dalszych tłumaczeń.
- CO?! To się zdecyduj masz, czy nie masz?
- YHHHH. I teraz tłumaczenie. Moja menadżerka i menadżerka Francesci Cauviglia, wykombinowały, że ja i ona mamy udawać parę. Więc jakby ktoś pytał, jesteśmy razem. MÓWIĄC KTOŚ MAM NA MYŚLI WSZYSTKICH. A nie, że jakaś znajoma do was podejdzie z tekstem " O twój syn jest z tą Francescą ". A wy " Co... nie oni tylko udają" OK?
- Yyyyyy dooobra... - powiedziała Nata.
Po chwili wszyscy rozeszli się do pokoi, wię ja też poszedłem do swojego.





NO I JEST 2 ROZDZIAŁ.
Mamy nadzieję, że się podoba ( o ile w ogóle ktoś tu jest :D)
Proszę komentujcie, bo wtedy wiemy, że czytacie i możemy się dowiedzieć czy wam się podoba.
Kolejny rozdział nie długo.
BUZIACZKI :***


BFF





3 komentarze: