sobota, 31 października 2015

KONKURS

WAŻNE!

Tak, tak wiemy. Wyniki miały być 4 miesiące temu, ale miałyśmy ( i wciąż mamy) za mało prac i tak to odkładałyśmy i odkładałyśmy...
Prawda jest taka, że kiesy ogłosiłyśmy konkurs miałyśmy o połowę mniej czytelników, a wiele osób zapomniało je wysłać. NO JEST ZA MAŁO PRAC!
Więc jeżeli jeszcze ktoś miałby ochotę wziąć udział to macie czas do 24.12.15 ;D
Tu macie linka z zasadami i bardzo prosimy o pracę :* Bo serio nie mama z czego wybierać XD


http://diecesca-naxi-opowiadania.blogspot.com/2015/05/konkurs.html

Rozdział 21

3 miesiące później...

 

*Naty*

Sobotni poranek... uwielbiam to chociaż ... bez Niego to nie to samo. Wstałam z łóżka i powolnym krokiem doczłapałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i wykonałam poranne czynności. Poszłam do pokoju i ubrałam się w to:


Poszłam do kuchni w której zjadłam śniadanie czyli płatki z mlekiem. Znudziło mi się siedzenie w kuchni więc poszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać Internet...

Zajęło mi to dość dużo czasu bo gdy powiedzmy ze skończyłam to mama zawołała mnie na obiad. Poszłam go zjeść i stwierdziłam że pójdę się przejść się po parku . Wzięłam torebkę i wyszłam z domu kierując się w stronę parku . Po pewnym czasie usiadłam na kocu który wzięłam ze sobą  przed strumykiem i patrzyłam na odbijające się światło w strumyku pogrążając się w krainie marzeń. W pewnym momencie odwróciłam głowę nawet nie wiem czemu i na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w oczach łzy...

*Francesca*

Siedziałam w domu na kanapie i jeździłam po najróżniejszych kanałach telewizyjnych. Jak na złość nie było ŻADNEGO sensownego programu jaki mogłabym obejrzeć. Wujek w pracy, ciocia w pracy, ja z Diego i menadżerkami umówiona jestem za parę ładnych godzin... Rozmyślając tak, wpadłam na genialny pomysł. W końcu od dość dawna, nie rozmawiałam z moimi przyjaciółkami, a z tego co mi wiadomo Camilla ma "urlop", ponieważ właśnie skończyła nagrywać drugi sezon jej serialu i teraz a zasłużone wakacje, a Jeśli chodzi o Vils to nie mam pojęcia czy nie jest dziś zajęta, ale zaraz się dowiem. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodenek i wystukałam numer do Cam. Okazało się, że nic ciekawego dziś nie robi, a bardzo chętnie spędzi czas ze mną i Violettą, więc pozostało mi jeszcze zadzwonić do drugiej Argentynki. To chyba nasz szczęśliwy dzień, ponieważ Vils właśnie wracała ze studia nagraniowego i resztę dnia ma wolne, więc chyba oczywiste, że również się z nami spotka. Umówiłyśmy się u mnie w domu, bo stwierdziłyśmy, że tu mamy ciszę i spokój, a jak w miejscu publicznym pojawią się trzy sławne nastolatki, nie ma szans o wspólnych ploteczkach.
Zadowolona wyłączyłam TV i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę, oraz pokroiłem ciasto, które ostatnio upiekłam razem z ciocią.
Kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, w nich stały oczywiście moje kochane przyjaciółki. Zaczęłam je ściskać, bo naprawdę długo ich nie widziałam i strasznie mi ich brakowało.
- Hej dziewczyny.- przywitałam się z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Hej!- odpowiedziały mi z takim samym entuzjazmem co ja.
Wtedy właśnie czajnik poinformował mnie, że woda się zagotowała, więc musiałam iść zalać kawy.
- Opowiadajcie co u was słychać? Jak tam Leon i Broduey?- zaczęłam jak już usiadłyśmy do stołu.
- SUPER.- zaśmiał się Cam.- Ostatnio poznałam jego rodziców. Mega sympatyczni ludzie.
- U mnie i Leona, tez wszystko układa się genialnie. Właśnie musze się wam pochwalić, że niedługo mamy zamiar jechać razem na urlop do Meksyku, więc najwyraźniej ja tez mam poznać jego rodzinę.- zachichotała. - A co słychać u Diego?
- Bez zmian.... - uśmiechnęłam się smutno. Dziewczyny wiedzą oczywiście i o moich uczuciach do chłopaka, jak i o całej ciąży... - Udajemy parę od kilku miesięcy i mi się to okropnie podoba.
- To chyba oczywiste, skoro jesteś w nim zakochana.- odparła rudowłosa.
- Ta...- mruknęłam.- Dobra zmieńmy temat, bo się rozkleję. Mówicie lepiej jak tam kariera?- zaśmiałam się.- Cam... Nagrywacie 3 sezon?
- TAK!- wykrzyknęła radośnie. Dziś rano dostałam potwierdzoną informację, że scenariusz do kolejnego sezonu jest tworzony, a informacja, że sezon powstanie oficjalnie ogłoszoa będzie jeszcze dzisiaj popołudniu.
- Gratulacje kochana.- powiedziała Vilu.
- Bardzo się cieszę.- dodałam.
- Ja też.- zaśmiała się nasza aktorka. - A wy?
- Ja już się boję, bo Angelica i Linda, mają dla nas kolej "MEGA WAŻNĄ WIADOMOŚĆ" - aż się wzdrygnęłam, bo przez te parę miesięcy zdążyłam się nauczyć, że one dwie razem to masakra.
- A ja mam za parę dni koncert.- uśmiechnęłam się Violka.
Resztę dnia spędziłyśmy na plotkowaniu i obejrzałyśmy jakiś film, który Camilla BARDZO chciała zobaczyć. Był całkiem ok... Ogólnie jestem zadowolona ze spędzonego czasu z przyjaciółkami. Brakowało mi tego BARDZO. Jednak trzeba było się pożegnać, bo Cam ma randkę ze swoim chłopakiem, a Violka musi jeszcze dokończyć jakąś piosenkę, więc obie poszły do domów, a ja zostałam sama. Ale  w końcu i tak za pół godziny idę na spotkanie...

*Naty*


W pewnym momencie odwróciłam głowę nawet nie wiem czemu i na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w oczach łzy...
- MAXI!- zostawiłam torbę na kocu i podbiegłam do chłopaka, rzucając mu się na szyję. On podniósł mnie i zaczął obkręcać wokół własnej osi.
- Tęskniłem.- wyszeptał mi do ucha, kiedy już mnie postawił.- Bardzo.
- No ja tez, ale co? Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałem do ciebie. Musiałem cię zobaczyć.- uśmiechnął się.
- Na jak długo zostajesz?- spytałam podekscytowana.
- Niestety...- zaczął, a w moich oczach ponownie pojawiły się łzy, lecz tym razem smutku.- Ale będziesz musiała wytrzymać ze mną przez bardzo długi czas.
- Czyli?
- Zostaje na stałe.- zaśmiał się, a mnie zamurowało. Po chwili, jak już wyszłam ze stanu osłupienia, ponownie mocno go przytuliłam i kompletnie się rozpłakałam. Nie potrafię opisać tego, jak byłam wtedy szczęśliwa.
W tym momencie Maxi złączył nasze usta w pocałunku, którego a brakowało mi przez te trzy miesiące.
- Widzę, że masz kocyk.- zaśmiał się.- Może usiądziemy i wtedy wyjaśnię ci wszystko, co?- przytaknęłam ochoczo i łapiąc go za rękę poszłam w stronę koca.
- No to opowiadaj. - bardzo chciałam znać całą historię ze szczegółami. Jak to się stało, ze mój ukochany jest tu, a nie w Portugali?
- Parę dni temu moi rodzice zadzwonili do mnie z informacją, że było ciężko, ale ojcu udało się znaleźć bardzo dobrze płatną pracę. Miałem wybór zostać tam z nimi, albo wracać tu sam. - Uśmiechnął się pod nosem.- Kilka minut później byłem spakowany.
Zaczęliśmy się śmiać.
- A gdzie będziesz mieszkał? W swoim dawnym mieszkaniu?
- Nie.- odpowiedział krótko.- Mieszkanie sprzedane, ale skoro rodzice wyjechali znaczy, ze dom stoi pusty i to właśnie ja jestem jego nowym właścicielem.
- ALE SUPER!- wykrzyknęłam.
- Nooooooooooo Ale nie wiem co z pracą. Myślisz, że twój tata przygarnie mnie spowrotem?
- Jestem pewna. Z nowym nauczycielem kompletnie się nie dogaduje, poza tym często się spóźnia, jest bezczelny i uczniowie na niego narzekają. Zresztą każdy pyta czy wrócisz.- uśmiechnęłam się.
- No to dobrze. Jeszcze dzisiaj się do niego przejdę i poproszę o tą robotę.
- Możemy iść teraz.- zaproponowałam.
- Super. To idziemy do ciebie?
- Nie. Co prawda jest sobota, ale tata siedzi w Art Rebel i robi jakieś papiery czy coś tam. A w domu przeszkadza mu Diego bo próbuje napisać nową piosenkę, ale mu to nie wychodzi.- zachichotałam i wstałam z kocyka.
- Ok.- zaśmiał się i również wstał.
Zwinęliśmy koc i udaliśmy się w stronę szkoły.
Po drodze dużo rozmawialiśmy. Buzie nam się nie zamykały, a tematy nie kończyły mimo, że codziennie rozmawialiśmy na kamerce.
W końcu dotarliśmy na miejsce i udaliśmy się do gabinetu ojca.
Uchyliłam lekko drzwi, tak że było widać tylko moją głowę.
- Hej tatku.- przywitałam się z nim.
- Hej słoneczko.- uśmiechnął się.- Co ty taka wesoła?
- A bo muszę ci kogoś pokazać. - zaśmiałam się i złapałam Maxiego za rękę, wchodząc z nim do pomieszczenia.
- Dzień dobry,- chłopak przywitał się z moim tatą.
- MAXI?- Ojciec nie krył zdziwienia i ... ZADOWOLENIA?- Błagam powiedz, że zostajesz na stałe i właśnie przyszedłeś, aby prosić mnie o pracę w tej szkole?- powiedział na jednym tchu z nadzieją.
- Yyyyy TAK?
- MASZ TE ROBOTE!- Wydarł się i podszedł do mojego chłopaka ściskając mu dłoń i zaczął nią trząść.
Zaśmiałam się z całej tej sytuacji.
- Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo.- Maxiego również to bawiło. W tym momencie do gabinetu wszedł Lorenzo- czyli nowy nauczyciel, a raczej BYŁY nauczyciel.
- Ooooo...- odparł tata zadowolony.- Dobrze, że jesteś bo mam do ciebie sprawę.
- No mów szybko, bo nie mam czasu.- odpowiedział mu jak zwykle bez szacunku.
- ok. Powiem szybko. Zwalniam cię. Możesz w poniedziałek przyjść po wypowiedzenie.
- CO?- tato westchnął.
- Dziecko... Czy ty potrzebujesz słownika. Zwalniam cię, czyli NIE PRACUJESZ JUŻ TUTAJ. JESTEŚ BEZROBOTNY. CAPITO?
- Ale, ale, ale...
- Żadnego ale IDŹ
Lorenzo zdenerwowany opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami, a cała nasza trójka wybuchła śmiechem.
Po wyjściu ze szkoły udaliśmy się do mojego domu, aby przywitać się z mamą i moim bratem.
Gdy weszliśmy do domu natychmiast popędziliśmy do pokoju Diego, bo jak się okazało po drodze, z mamą Maxi już się widział i to ona powiedziała mu gdzie mnie szukać.
- SIEMA STARY.- Maxi wydarł się wpadając do pokoju Diego.
- MAXI?!
- A i owszem.- zaśmiał się a mój brat natychmiast podbiegł do niego i się przywitali, jak na najlepszych przyjaciół przystało.
Oczywiście byliśmy zmuszeni gadać z tym idiotą przez pół godziny, ale na szczęście musiał już pójść na spotkanie z menadżerkami i Fran, więc zostaliśmy sami... WKOŃCU.
Udaliśmy się do mojego pokoju i tam siedząc na łóżku, zaczęliśmy dłuuugą rozmowę...

*Diego*

- Co?!- wydarłem się. - Że co my mamy zrobić?!
- Podpisuje się pod pytaniem.- dopowiedziała Fran.- ŻE CO MY MAMY ZROBIĆ?!
I w tym momencie odpowiedziały nasze menadżerki, jakby nigdy nic.
- Zerwać.
- Ale jak to?- spytałem załamany.
- Normalnie. Już trzy miesiące nic się u was nie działo. Zaczynacie być zwykłą, nudną parą. KONIEC. THE END. - odpowiedziała Angelica.
- Myśleliście, że to będzie trwało wiecznie? Bay bay. Koniec Dieceski.
Spojrzałem na Włoszkę... Była bliska płaczu.
- Czyli co? Już nie jesteśmy razem?- spytałem Lindy.
- Nie.- wzruszyła ramionami. - A teraz już idźcie, bo musimy jeszcze "wypromować" tą wiadomość.
- Ta...- mruknąłem i zdenerwowany wyszedłem.- Chodź Fran. Odprowadzę cię.
- Ok...
Szliśmy w kompletniej ciszy. W duchu kłóciłem się z samym sobą. Powiedzieć czy nie?  Gdy doszliśmy zdecydowałem, ze CO MI SZKODZI? Udawanego związku już nie ma... O de mnie zależy, czy tak to skończę czy to będzie początek PRAWDZIWEGO związku.
- Fran...- złapałem ją za rękę jak już miała wchodzić na podwórko.
- Tak?- spojrzała się na mnie.
- Bo ja ci muszę coś powiedzieć...
-------------------------------------------------------------------------------------------


HEJOW HEJ.
No to mamy 21! TADAM.
WIELKI POWRÓT NAXI. Znaczy... nie rozstali się ale co tam. WRÓCIŁ!!!
I NIECH MI JUŻ NIKT NIE NARZEKA, ŻE NIE MA DIECESKI!
Zadowoleni? Co prawda jeszcze jej nie ma, ale chyba po zakończeniu już wszystko wiadomo :*
Komentujcie :*

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE









poniedziałek, 26 października 2015

Zapraszamy! !!!

A więc ten post bedzie o tym ze nasza przyjaciolka zalozyla bloga ... o czy to dowiecie sie jak wpadniecie takze serdecznie zapraszamy by do niego zajrzec i go polecać link pod spodem

http://zyciegeni.blogspot.com/?m=1

Jeszcze raz zapraszamy! !!!


LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 20

*Diego*

Obudziłem się dzisiaj bardzo wcześnie, ponieważ Linda i Angelica zażądały próbę, o 06:00 !!!!!!
WHAT?!
W każdym razem LEDWO, ale jednak, wstałem z mojego kochanego łóżka i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem ubrania i powędrowałem do łazienki... Spędziłem tam max 10 minut i zszedłem na dół, aby przygotować sobie jakieś ciche w przyrządzaniu (reszta domowników śpi), szybkie i smaczne jedzenie. Przemyślenie tego co zjem zajęło mi więcej czasu niż przemyślenie tego w co się dziś ubiorę, ale mniejsza o to, bo w końcu postanowiłem na zwykłe tosty z serem.
Zjadłem je dość szybko i z wielkim apetytem. Na koniec prędko po sobie posprzątałem i wyszedłem z domu. Okazało się, że okropnie pada. (JAK JA MOGŁEM TEGO NIE ZAUWAŻYĆ WCZEŚNIEJ???) Pierwsze co pomyślałem, to FRAN. Nie, nie, nie. Francesca nie kojarzy mi się z deszczem, ale zastanawiało mnie, jak dotrze pod Studio, skoro ma nie mała drogę, a w taką pogodę przemoknie do suchej nitki. Wyciągnąłem telefon i napisałem do niej smsa, z zapytaniem czy ma jak dojechać, czy po nią przyjechać. Zanim odpisała zdążyłem wyjechać autem z garażu. Włoszka napisała, że właśnie jedzie z ciocią, ale dziękuje i... buziak!!!! JARAM SIĘ JAK DZIECKO Z LIZAKA. Podejrzewam, że jak to dziewczyna wszystkim wysyła kisski, serduszka i nie wiem co jeszcze, ale no... a mniejsza. Włączyłem radio i pojechałem pod studio nagraniowe.


- ŚWIETNE!- Tak oto skomentowała Linda, obie nasze piosenki.
- Bardzo mi się podobają.- dodała Angelica.- No i wielki PLUS dla was, że sami skapnęliście się, żeby napisać coś o miłości... To tylko bardziej utwierdzi w przekonaniu, ze napisaliście je dla siebie, więc jesteście kochającą się parą.- puściła nam oczko.
Spojrzałem na Włoszkę, a ta na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie znacząco. Oboje byliśmy z siebie dumni. I z siebie samych i z siebie nawzajem. To super, jak ktoś serio docenia twoją pracę, chociaż pisanie tej piosenki przyszło mi od tak. Jak ma się inspiracje...( CZYTAJ FRANCESCA) to idzie jak po maśle.
- Ok...- zaczęła na powrót Linda.- Koncert już w ten weekand, a więc co? Do wspólnej piosenki jesteście już przygotowani. Zaśpiewajcie nam ją teraz łącznie z cheorografią, ok?
- Jasne.- odpowiedzieliśmy entuzjastyczne.
Szybko przenieśliśmy się na sale gdzie czekali już nasi tancerze i zaczęliśmy próbę. Poszło tak... że się wyrażę naturalnie. Uwielbiam śpiewać tą piosenkę... Mogę wtedy spojrzeć Francescę w oczy i wyśpiewać wszystko co do niej czuję... I nikt nie wie, że ja tylko udaję, że udaję... CO JA GADAM? UDAJE,  ZE UDAJE? No ale taka prawda... Wszyscy myślą, że udaję uczucia do Włoszki, a tak serio ja utrzymuje ich tylko w przekonaniu, że udaję. To skomplikowane... W końcu będę musiał jej wyznać uczucia. ALE NIE TERAZ.
Piosenka się skończyła... A my staliśmy wpatrzeni w siebie... Tak bardzo blisko, że czułęm jej słodki oddech na sobie. Jej śliczne zielone oczy, skierowane były na moje. Zacząłem się zastanawiać, czy nie wygląda to aż ZA realistycznie.  Jednak w ogóle się nie zastanawiając złapałem Fran w pasie i przyciągnął do siebie tak, że nasz usta połączyły się w długim pocałunku.
W końcu oboje oderwaliśmy się od siebie, lecz nic nie mówiliśmy.  Znowu byliśmy w patrzeni w swoje oczy.
Przerwały nam Linda i Angelica.
- cudnie! - krzyknęła moja menadżera.
- genialny pomysł Diego.  - dodała druga a ja spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - genialny pomysł żeby na końcu się pocałować. - wytłumaczyła.
- Aaaa tak.  Właśnie yyyy tak to było w planach- wyszczerzylem się bo tłumaczenie się CZEMU mam już za sobą...

Na koniec omówiliśmy jeszcze kolejne próby i... to tyle na dziś.




*Francesca*


Jestem właśnie w drodze do domu Hernandezów... Lecz nie jadę do Diego... Wykorzystując fakt, że próba się zakończyła, postanowiłam odwiedzić Naty... Wiem, że jest jej teraz bardzo ciężko... Na pewno potrzebuje się komuś wygadać, a wspólnie spędzony czas będzie dobrym pomysłem.
Zanim się rozejrzałam, byłam już na miejscu. Zapukałam do drzwi, które otworzył mi ojciec moich przyjaciół.
- Dzień dobry.- uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Dzień dobry.- wpuścił mnie do środka.- Posłuchaj Francesca... Diego wyszedł gdzieś, ale jeśli chcesz możesz na niego poczekać.
- Właściwie przyszłam do Naty.- wyjaśniłam.- Jest w domu?
- Ym... Tak, tak pewnie. Natka jest teraz u siebie w pokoju.- westchnął.
- Pójdę do niej dobrze?
- Jasne.
Po schodach weszłam na korytarz i cicho zapukałam do drzwi, od sypialni Nathalii.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc bez namysłu weszłam do środka. Natka leżała na łóżku i szlochała. Nie odwróciła się nawet, aby sprawdzić kto przyszedł. Leżała tylko, z kolanami podciągniętymi pod samą brodę i głośno płakała. Serce mnie ścisnęło kiedy zobaczyłam ją w takim stanie. Była blada, miała podkrążone oczy, a ubrana była w jakiś dres.
- Naty...- szepnęłam siadając obok niej i gładząc po plecach. Mi samej zachciało się teraz płakać, ale wiedziałam, że to nie pomogłoby dziewczynie, więc zacisnęłam zęby.
Brunetka nawet się nie odezwała. Wstała tylko do pozycji siedzącej i mocno mnie przytuliła. Oczywiście bez słów odwzajemniłam jej uścisk. Dopiero po pewnym czasie, odsunęła się o de mnie, wciąż płacząc.
- Cześć Francesca...- przywitała się ze mną zachrypniętym głosem.- Miło, że wpadłaś.
- Wiesz...- nie mogłam tak na nią patrzyć. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.- Jest tobie teraz okropnie ciężko i ja zdaję sobie z tego sprawę. Jednak nie mogę pozwolić, żebyś cały dzień leżała tu teraz. Proszę cię. Wyjdźmy gdzieś razem. Długo nie rozmawiałyśmy, a to idealna okazja. Chodźmy na zakupy, albo do jakiejś kawiarni...
- Zgoda.- przerwała mi, lekko się uśmiechając.
- Serio?- nie kryłam zdziwienia. Byłam pewna, że siłą będę musiała wyciągać ją z łóżka.
- Nie mogę tu wiecznie siedzieć. Wyjdźmy gdzieś... Wieczorem umówiłam się z Maxim na Skayp'a. A teraz potrzebuje jakoś wyrwać się od rzeczywistości.
- Dobre nastawienie. - puściłam jej oczko.
- Ale najpierw...- spojrzała na siebie.- Muszę się ogarnąć. Dasz mi pół godzinki?
- Pewnie.- uśmiechnęłam się.
Tak oto nastolatka powędrowała do łazienki.
 W końcu wyszłyśmy z domu, kierując się w stronę pobliskiej kawiarenki.


- I jak się masz?- spytałam siadając na krześle.
- W miarę...- spuściła spojrzenie. - Jest ciężko, ale jesteśmy nadal razem, kochamy się i wiem, ze nasza miłość przetrwa wszystko...- powiedziała zupełnie pewna swoich słów.
- Jasne, że tak. - Złapałam ją za dłoń.- JESTEŚCIE DLA SIEBIE STWOERZENI. Ani czas, ani tym bardziej odległość, wam tego nie odbierze. Wszystko będzie ok, zobaczysz. W końcu Maxi cię odwiedzi, a później i wróci.
- Dziękuje Fran.- uśmiechnęła się.
- Nie ma za...- zaczęłam, ale przerwał mi kelner, który właśnie podszedł do naszego stolika.
- Co panie zamawiają?
- Poproszę wodę i kawałek tortu czekoladowego.- powiedziałam.
- Ja to samo.- odparła dziewczyna, a mężczyzna zapisał wszystko i z uśmiechem poszedł.
- A co słychać u ciebie?- spytała mnie. - Ciocią nie będę.- zaśmiała się. - Cieszysz się?
- Bardzo.- przyznałam.-  Dziecko... to... to za duża odpowiedzialność, jak na mój wiek, moje marzenia i... stan cywilny.- tym razem ja zachichotałam.
- W sumie racja... Chociaż... z drugiej strony może dziecko by was do siebie bynajmniej zbliżyło.
- Już jesteśmy blisko... Ja i Diego się przyjaźnimy.
- Ok...- westchnęła.- Źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że może wreszcie przyznalibyście się przed sobą, co tak naprawdę czujecie.
- Nie rozumiem...- ok rozumiałam świetnie, ale wolałam grać.
- Fran... Doskonale wiem, że i dla ciebie i dla Diego już dawno skończyło się UDAWANIE ZAKOCHANYCH. Lecicie na siebie jak nie wiem. I każdy to widzi. Nie mówię tutaj tylko o fanach, którym mówicie, że jesteście parą. Ale mówię to chociażby o mnie. Kurczę bije to od was na kilometr .A ty? - zaśmiała się.- W naszym domu nie ma paparazzi, więc czemu i tak patrzysz na mojego brata z uczuciem takim jak ja na Maxiego? Zresztą... Diego nie patrzy na ciebie inaczej...
Uratował mnie kelner, który właśnie przyniósł nasze zamówienie.
- Daj spokój...- odezwałam się w końcu.- My tylko udajemy, a bez kamer? Sama nie wiem, może to już przyzwyczajenie, w końcu od początku jesteśmy parą...- Już gubiłam się we własnych słowach. Czułam jak robię się coraz bardziej czerwona.
- Oczywiście.- zaśmiała się. - Nie musisz mi się tłumaczyć. Ale jak będziesz potrzebowała się wygadać, wiesz na kogo liczyć.
- Zdaje się, że to ja miałam pocieszać ciebie. Może zmieńmy temat chłopków. Mów lepiej jak w szkole...


Z NAT Przegadałyśmy sporo czasu, ale w końcu zrobiło się dość późno, więc rozeszłyśmy się do swoich domów...

*Naty*

 -Już jestem !- weszłam do domu i udałam się do kuchni .
- Hej . No i gdzie byłyście z Fran ?- zapytała mnie mama.
-  W tej kawiarni na Kwiatowej. Bardzo milo spedzilysmy czas i naprawdę dobrze mi to zrobilo . I wiesz co czuje ze będziesz coraz lepiej .
-To dobrze. Nie chcę bys sie tak zamartwiala . Wiem ze ci ciezko ale musisz zacząć zyc normalnie . Wiem ze bardzo zq nim tęsknisz ale wiem ze dasz rade.
-Staram sie ale to ... to nie jest takie łatwe jak się wydaje .
-Wiem ale musisz dac rade i pozwol ze to tak ujme ogarnac sie
-Wiem i dlatego od jutra funkcjonuje tak jak dawniej i postaram sie juz tak czesto noe plakac .
-Swietnie. Co chcialabys na kolację .
-Yyyymm no nie wiem moze tosty z serem .
-Jasne zamówienie przyjęte .
-Ale mogłabym poprosić z dostawą .
-Pewnie a co masz rozmowe z Maxim ?
-Dokładnie to ja juz pojde .
Wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju ,odlozyłam torebkę i udałam się do łazienki.  Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w pizamke . Odpaliłam laptopa i zaczęłam przeglądać internet . Po chwili przyszla mama z tostami i za moment juz dzwoniłam do Maxiego na Skype.
-Hej -zaczął.
-Hejka
-Smacznego-zasmial sie.
-A dziękuję.
-No i co dzisiaj porabiałaś słonko.
-Byłam z Fran w kawiarni ,pogadałyśmy i naprawde dobrze mi to zrobilo zjadlam swietne ciasto truskawkowe i wipilam pyszny koktajl bananowo-truskawkowy i strasznie chcialam cie przytulic .
- Ja tez bym chcial nawet nie wiesz jak bardzo . Z babcią jest trochę lepiej ale nadal jest nie najlepiej no coz ale powolutku dochodzo do siebie .
-A jak w pracy ?
-No wiesz wolabym pracowac w AR
ale nie mam innego wyjscia.
- No wiem .-I w tym momencie do pokoju wszedl Diego
-.Natu nie widzialas mojego ... Maxi siemaneczko co tam u ciebie opowiadaj.
-Hej Diego. A nic zyje no cóż jest w miare ok ale moglo byc lepiej a u Ciebie?
-A u mnie wszystko okej . Zaczęlisśmy z Fran próby do koncertu i idzie nam bardzo dobrze , ale ok zostawiam was gołąbeczki zmykam do siebie Pa Maxi .-
-W końcu poszedł -zaczęłam
-Oj przestań . Mam nadzeje ze funkcjonujesz normalnie . Nie chce zebys sie mna zamartwiala .
-Tak zyje w miare normalnie ... znaczy staram sie zyc normalnie.
-To dobrze a jak tam moja czapka się sprawuje .
-Z tej czapki to taki łobuz jest że jejku no nie mogę sobie z nią poradzic .- zaczelismy sie smiac bardzo smiac.Pogadaliśmy jeszcze z godzinkę.
-To co jutro o 20? - zapytałam
-Jasne. Do zobaczenia Kocham cie . pa
-Ja ciebie też papa.
Rozlaczylismy sie ja jeszcze chwile posiedzialam w Internecie. Po chwili zmęczenie mnie dopadlo i poszlam spac ...

:-:- :-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:---:-:-:-:::-:-:-:--:--:-:
No HEJ przepraszamy ze troche krotki i wiecie. za bledy bo Nata byla pisana na telefonie takze wiecie i co chodzi to co zapraszamy do zakladki z pytaniami so postaci i do następnego

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE 

poniedziałek, 19 października 2015

POST INFORMACYJNY

JESLI KTOS JESZCZE NIE WIDZIAL MAMY NOWĄ ZAKŁADKĘ !!
MOZECIE W.NIEJ ZADAWAĆ PYTANIA DO POSTACI Z NASZEJ HISTORII TAKZE GORĄCO ZAPRASZAMY !!!!

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 19

*Diego*

Rano obudziło mnie ciche pukanie do mojego pokoju Kogo niesie... Mama? Tata? A może Naty? Jakoś w stanie zaspania z żadną z tych osób nie mam ochoty rozmawiać... A może to jednak moja siostra, która potrzebuje teraz pocieszenia? Idioto jej chłopak wczoraj wyjechał. Yh... No to trzeba wstawać... Co z tego, że jest Niedziela i człowiek ma pełne prawo do...
- Ile można walić wte drzwi zanim ty się obudzisz? - Ojć. Dziewczyna czekająca za drzwiami chyba nie była zadowolona, że przez moje przemyślenia, zapomniałem powiedzieć tradycyjnego "proszę". Najlepsze jest to, że nie była to moja siostra. Odwiedziła mnie Fran. I tak jakoś BUM. Nie chce mi się spać.- Cześć śpiochu.- uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Cześć ślicznotko.- czy ja powiedziałem to na głos? TAK KRETYNIE POWIEDZIAŁEŚ TO NA GŁOS INACZEJ FRAN NIE STAŁA BY TERAZ ZARUMIENIONA! - Co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?- zmieniłem temat.
- Wczesna pora?- zachichotała wskazując na zegar, który wskazywał 10:00/
- O TRAGEDIA!- Wyskoczyłem z łóżka.- TO BARDZO WCZESNA PORA. Jak ci nie wstyd budzić niewinnego nastolatka w Niedzielę o 10:00?
Ona tylko pokręciła głową i lekko się zaśmiała.
- Przyszłam sprawdzić jak się czujesz. No wiesz... Wczoraj twój najlepszy przyjaciel wyjechał...- usiadła na fotelu.
- Odkąd przyszłaś dużo lepiej.-  DIEGO PAJACU PORĄBANY! Co mi odwala? Czy ja wczoraj przed snem coś zażyłem?!- Jest w porządku...- poprawiłem się. - Ja jak ja... Gorzej z Natą...- posmutniałem.- Pół nocy płakała w poduszkę.
Francesce też zrobiło się przykro.
- Może spróbuję z nią porozmawiać? Zabiorę gdzieś albo coś...
- Nie sądzę, żeby miała na to ochotę.
- My dziewczyny zawsze mamy ochotę się wygadać.- puściła mi oczko. - Później ją gdzieś zabiorę, a ty... będziesz się dziś ubierał czy może...- zaśmiała się mierząc mnie od stóp po głowę.
- Przecież i tak już...- zacząłem, ale w porę ugryzłem się w język i nic już więcej nie mówiąc, zabrałem z szafy pierwsze lepsze rzeczy i wręcz uciekłem z sypialni.
W łazience wziąłem 5 minutowy prysznic i cała reszta też nie zajęła mi więcej czasu. Zacząłem żałować, że nie siedzę pod prysznicem dłużej. Ciekawe czy Fran nadal jest czerwona ze złości...?
Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do pokoju swojej siostrzyczki. Cicho otworzyłem drzwi i zajrzałem do środka. Na szczęście Nat słodko spała, co mnie uspokoiło, bo zdaję sobie sprawę, że zarwała nockę.
Kiedy już sprawdziłem co słychać u sis trzeba było wracać do sypialni... Wszedłem tam czekając na wybuch.
- Szybko ci poszło.- usłyszałem i ze zdziwienia wytrzeszczyłem oczy.
- I to wszystko?
- Y...- zacieła się.- Ładnie dziś wyglądasz?
- A nie słyszałaś może tego co powiedziałem zanim wyszedłem?- cioto, po co ty się pogrążasz?
- Diego...- Fran wstała z miejsca wzdychając i podeszła baaaardzo blisko mnie.- Nie chcę mi się na ciebie wydzierać, więc zapomnijmy o sprawie.- zaśmiała się i pocałowała w policzek. Nie wiem po co i dlaczego, ale wcale nie narzekam. Uśmiechnąłem się do niej ciepło.
- Jadłaś śniadanie?
- Nie.- odpowiedziała krótko.
- To chodź. Zjemy razem.- zdecydowałem i złapałem Włoszkę za dłoń, prowadząc do kuchni.

*Naty*

Obudziłam sie o 11 z mokrymi policzkami. Dopiero mad ranem udało mi sie zasnąc a gdy juz to zrobilam meczyly mnie koszmary . Cały czas mialam przed Maxiego i jego smutne oczy kiedy oddawał mi czapke . Wlasnie czapka ! Szybko.wstałam i zbiegłam na dół do przedpokoju wziełam z szafki czapke i wbiegłam spowrotem do pokoju. Polozylam ja koło naszego wspólnego zdjęcia
                                     
-Maxi .Nie wiesz jak ja za tobą tęsknie. -powiedziałam do zdjęcia. Chwile jeszcze posiedzialam i popatrzalam sie na zdjecie i poszłam do łazienki w celu wykonania porannych czynności.  Gdy wyszlam z łazienki wróciłam do pokoju ubralam sie w pierwsze lepsze rzeczy i poscielilam łóżko. Po chwili poczułam ze muszę coś zjeść więc zrobiłam sobie tosty z serem . Gdy skonczylam jeść i posprzatalam po sobie wzięłam do ręki mojego laptopa poszłam z powrotem do pokoju . Usiadłam po turecku na łóżku i odpaliłam laptopa a następnie Skype a . Gdy wszystko już dzialało poprawnie zadzwoniłam do Maxiego .   Po chwili zobaczyłam go na ekranie i zaczęliśmy rozmowe 
- Hej ! -zaczęłam
-  Hej skarbie .   Jak sie trzymasz ?- zapytał z troską
-Średnio ale jakos daje rade
-To dobrze , strasznie za tobą tęsknie.
-Ja za tobą też. A powiedz mi jak z babcią ?
-Jest zle czly czas lezy bo nie moze wstać i bardzo duzo spi.
-Odpoczywa to logiczne. Pozdrów ją ode mnie .
-To może sama to zrobisz .- Maxi wziął laptopa i powędrował przez kilka pokoi a w koncu dotarł do pokoju swojej babci i postwił jej laptopa na kolanach .-
-Baciu to jest Naty moja dziewczyna , Naty to jest moja babcia.
-Dzień dobry.-przywitałam się.
-Dzień dobry słoneczko dzień dobry . Jejku Maximiliano jaka.ta.twoja dziewczyna śliczna jest , hiszpanka jak nic a jakie ładne włosy masz.
-Dziękuję tak jestem z Hiszpani ale mieszkam w Buenos Aires.
-A jak poznałaś mojego wnuczka wnusiu ?
-Yyy w szkole . W szkole mojego taty.
-Aha tam gdzie pracował ostatnio a ty. sie tam uczyłaś tak ?
-Tak tak .
-Ojejku normalnie historia jak z.filmu nie mów ze jeszcze ukrywaliście to ze jestesvie razem bo twój ojciec jest surowy.
-Tak tak właśnie było.
-Jeju zaraz sie rozplyne ale dobrze pogadajcie jeszce sobie a ja zjem obiad .-Dobrze .Do widzenia i dużo zdrowia życzę.
-Dziekuję. Do.widzenia kochana do widzenia .-pożegnałuśmy się a Maxi z laptopem zawendrował do swojego pokoju.
- Twoja babcia to naprwdę wspaniala osoba.
-Ty jesteś wspaniała zresztą muszę ci coś pokazać. - podszedł do szafki i pokazał mi moje zdjecie 

                                                                         - Ja też muszę ci pokazać- i  pokazałam mu czapke kolo naszego zdjęcia na co on sie szczerze uśmiechnął. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i niestety musieliśmy sie juz pozegnac . Zamknełam laptopa i poszłam na.spacer. Chodziłam po parku i natknęłam się na Ludmiłę a kiedy ona zobaczyła moje przygnębienie zaprosiła mnie na ciasto i koktajl 
- Nat co ty taka smutna ?
-Chodzi o Maxiego wiesz wyjechał a ja tak sgrasznie za nim tęsknie 
- Bedzie dobrze zobaczysz ułoży się - wstała i mnie przytuliła apotkanie z nią bardzo dobrze mi zrobiło .
.Po spędzeniu razem czasu rozeszłyśmy się do domu .       



*Francesca*

- No to nie fair!- oburzył się Hiszpan.- Ja ci pokazałem.- wyglądał jak naburmuszone dziecko. To było takie urocze.
- No i co w związku z tym?- zaśmiałam się, drocząc się z nim.
- A to, że ty mi też powinnaś pokazać swoją piosenkę.
- I mam to zrobić tutaj?- wskazałam na plaże, którą właśnie się przechadzaliśmy.- I dać przedpremierowy występ tym wszystkim ludziom?- znowu się zaśmiałam.- Przecież w ciągu kilkunastu minut dorwała nas już gromada naszych fanów i mam tu śpiewać piosenkę, która nawet nie jest nagrana w studiu?
- Ok...- westchnął.- Chodź.- złapał mnie za rękę, a mnie jak zwykle przeszły przyjemne dreszcze, wywołane jego dotykiem.
W ciszy zaciągnął mnie na parking.
- Proszę.- otworzył mi drzwiczki od swojego samochodu, ze strony pasażera.
Bez protestów wsiadłam.
- I gdzie mnie zabierasz?- westchnęłam jak już zajął miejsce za kierownicą.
- Do twojego domu.- puścił mi oczko i odpalił auto. - Nie masz nic przeciwko temu?
-  A jeśli mam?
- To masz również problem, bo już nie zawrócę.- zaśmiał się, a ja spojrzałam przez szybę. Faktycznie skręcił już w drogę prowadzącą do domu ciotki. Pokręciłam głową i cierpliwie czekałam aż dojedziemy na miejsce.
W końcu dotarliśmy. Oczywiście Diego nie dał się namówić ani na zapiekankę cioci, ani na kawę. Od razu udaliśmy się do mojego pokoju.
- Zero ludzi, zero fanów. Śpiewaj.- Wyszczerzył zęby i rozsiadł się na fotelu. Wyglądał jakby miał zamiar bawić się w juri i ocenić mój występ.
Zaśmiałam się sama do siebie.
- Niech będzie.
- Za to, że musiałem tyle czekać życzę  sobie całą piosenkę Fran.
- Wedle rozkazu.- ukłoniłam się.
Podeszłam do laptopa i odszukałam w plikach podkład muzyczny. Nadal rozbawiona zachowaniem Hiszpana wcisnęłam play...


- Kolejna piosenka o miłości na koncercie.- zaśmiał się. - Jest świetna. bardzo mi się podoba. Szczególnie, że jest o mnie.
- Co?!- zrobiłam się cała czerwona. Czułam to. Zrobiło mi się gorąco. Wiem, ze żartował, ale... no nie ukrywajmy piosenka od początku do końca z tekstem, melodią i wszystkim była pisana o nas... O ile w ogóle tak można nas nazwać...- Wmawiaj sobie.- zaczęłam udawać i rzuciłam w niego poduszką.
- No każdy będzie tak myślał.- zaśmiał się.- Ale dlaczego się tak speszyłaś?
- Wcale nie.- spuściłam spojrzenie w dół.
- Właśnie, że tak. - Poczułam jak złapał mnie za dłonie. Spojrzałam na niego. Jego spojrzenie zwalało mnie z nóg. Diego był tak blisko mnie, że aż poczułam się nieswojo. Chciałam go pocałować, przytulić i powiedzieć jak bardzo mi na nim zależy, ale doskonale wiedziałam, ze niewolno mi tego zrobić... To by zepsuło nasze relacje... Jest dla mnie zbyt waży żeby tak łatwo to zaprzepaścić. Cały czas powtarzam sobie, że to nie ma sensu, że moje uczucia wybrnęły za daleko, ale z każdym dniem czuje, że kocham go coraz bardziej i chociaż bardzo bym chciała za nic nie potrafię się tego uczucia pozbyć.
- Dlaczego płaczesz?- z rozmyśleń wyrwał mnie Diego.
- Co?- odruchowo dotknęłam dłońmi policzki, po których jak się okazało spływały łzy.- To nic takiego.- odsunęłam się od niego i usiadłam na łóżku.
- No mów.- westchnął i usiadł obok.
- Po prostu...- KOCHAM CIĘ. Tak to bym chciała mu teraz powiedzieć. Ale oczywiście mój pierniczony rozum mi tego zabrania. - Boję się ciebie stracić.- Nie chcę go okłamywać. Porostu nie powiem mu WSZYSTKIEGO. - W końcu nadejdzie moment, że będziemy musieli się "rozstać", a ja nie chcę stracić twojej...- zacięłam się.- przyjaźni...
- Nie stracisz jej. - ujął moją dłoń.- Za bardzo cię...- teraz on się zaciął.- Lubię, żeby cię stracić Francesca.- drugą ręką złapał mój podbródek, i skierował głowę tak, abyśmy znów patrzeli sobie w oczy. Czy on nie czai, że za każdym razem lampiąc się w nie odpływam?- Udawane rozstanie, czy nie. I co z tego? Udawanie twojego chłopaka to czysta przyjemność.- zaśmiał się.- Uwierz, że mogę nawet wcisnąć mediom kit, że po rozstaniu zostaliśmy przyjaciółmi.- puścił mi oczko.- Jesteś dla mnie ważna. Bardzo.- wyznał, a j kompletnie się rozryczałam, ale tym razem ze wzruszenia i najmocniej jak umiałam, wtuliłam w niego...



""""""""""'""'"""""""""""""""""""""""""""""""""
Mamy 19 !!!
Od teraz rozdziały bedą pojawiały się co weekend takze wszystko wraca do normy. Mamy nadzieję ze rozdzial sie apodoba i czekamy na komentarze.
Do następnego!!!!

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE









środa, 7 października 2015

Rozdział 18

*Francesca*

Siedzę na poczekalni... To czekanie zaczyna mnie dołować, a jestem tu może od 5 minut... Spokojnie Francesca... Test wyszedł negatywnie, a to, że wymiotowałaś, i miałaś zawroty głowy, 3 tygodnie po współżyciu z Diego bez zabezpieczenia to przecież jeszcze nic nie znaczy, prawda? TAK JASNE NIC NIE ZNACZY!!!!!!!!!!! Sczerze już sama nie wiem... Mam wrażenie coś w stylu 50% na 50%... Nie mam pojęcia, czy nosze w sobie małą istotkę, czy nie...
- Francesca Cauviglia!- usłyszałam i poderwałam się z krzesła.
- Tak!- wykrzyknęłam, a 3 panie siedzące i czekające na swoją kolej, patrzały się na mnie jak na idiotkę, ale ja się tym nie przejęłam. Jak wyczytano moje nazwisko serce zaczęło mi walić, oddech przyspieszył, a nogi zrobiły się jak z waty. Przecież parę minut dzieliło mnie od poznania odpowiedzi na pytanie, które krążyło w mojej głowie od paru dni...
Razem z ciocią weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry...- przywitałam się.
- Dzień dobry.- odpowiedziałam mi serdecznym uśmiechem,- Cześć.- zwróciła się do mojej cioci.
- Cześć.
- No to...- zaczęła kobieta. - Co was do mnie sprowadza?
- No proszę. Niech Francesca ci powie...- ciocia nadal była na mnie z lekka zła i w sumie jej się nie dziwie... z radością przyjęła wiadomość, że jej chrześniaczka ma u niej zamieszkać, tym bardziej, że bardzo mnie lubi i zawsze traktowała jak własną córkę, a własnych dzieci nie ma... Ale miałam tu rozwijać karierę, a nie... zachodzić w ciąże...
Wzięłam głęboki oddech.
- Chciałabym się upewnić, czy na pewno nie jestem w ciąży...
- W ciąży?- lekarka nie kryła zdziwienia.
- Tak...- spuściłam wzrok. Było mi tak wstyd, mimo tego, że wiem. O wiele młodsze dziewczyny przychodzą z taką wiadomością, a koleżanka cioci, nie wie, że ja i Diego tak na prawde nie jesteśmy razem...- Robiłam test i wyszedł negatywnie, ale od pewnego czasu wymiotuje i mam zawroty głowy...
- I... to się dzieje od czasu, kiedy ostatni raz...
- Tak. - przerwałam jej. A dokładniej 2-3 tygodnie później...
- Rozumiem... No dobra połóż się.
Posłusznie wykonałam jej polecenie.
Badanie zostało wykonane bardzo szybko... Nawet nie zorientowałam się, kiedy...
- Z tego co widzę na 100% nie jesteś w ciąży.- powiedziała, a ja zerwałam się na nogi.
- Nie?!- wykrzyknęłam entuzjastycznie.
- Nie.- zaśmiała się.- Jestem pewna, że nie.
- A wymioty, zawroty głowy?
- Jeśli chodzi o wymiotowani, może to być zwykłe zatrucie, albo grypa...
- Zatrucie.- wtrąciła się ciotka.- Pamiętasz jak byliśmy w tej restauracji?- zwróciła się do mnie, a ja kiwnęłam twierdząco głową.- Wujkowi też było później nie dobrze i byłam pewna, że tobie również dlatego, ale jak powiedziałaś mi o ciąży, wyleciało mi z głowy.- również się zaśmiała. Humor jej się poprawił. BARDZO.
- A zawroty?
- Wiesz Francesca... Jesteś piosenkarką. Masz dużo obowiązków, wczesne wstawanie, późne chodzenie spać... Jesteś bardzo młoda, a twój organizm jeszcze się rozwija. To może być zwykłe przemęczenie. Może niedosypiałaś ostatnio?
Miała rację. Od momentu jak przespałam się z Diego serio średnio szło mi spanie, a jeszcze praca... Jednak wolałam nie mówić jej tego pierwszego więc tylko przytaknęłam.
- Ale w ciąży nie jesteś.
- Bardzo pani dziękuje.- uśmiechnęłam się życzliwie.
- No to chyba na tyle. - powiedziała.
- Jeszcze raz dziękujemy Cornelio.- odezwał się ciotka.- Do zobaczenia.
- A Fran!-  Ginekolog zatrzymała mnie na chwilę.
- Tak?
- Uważaj następnym razem.- posłała mi znaczące spojrzenie, a ja się zarumieniłam.
- Dobrze... Jeszcze raz dziękuje. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszłyśmy z gabinetu.
- To co teraz?- uśmiechnęła się ciocia.
- Podwieziesz mnie do Diego? Muszę mu powiedzieć.
- Chodź.- zaśmiała się.

*Diego*

Siedziałem sobie na moim łóżku bardzo spokojnie oczekując przyjścia Franceski... Wcale się nie niecierpliwiłem, ani nie denerwowałem, że od rana SIEDZĘ TUTAJ I CZEKAM NA WIEŚCI OD NIEJ!
Dobra... Może troszkę jestem zdenerwowany, ale kto na moim miejscu by nie był? właśnie mija moja kolejna godzina nad rozmyślaniem tego, jak to będzie jak się okaże, że będę tatą...
- Diego!- do pokoju wparowała zdyszana Fran.
- No jesteś nareszcie! - podniosłem się z łóżka i odruchowo mocno ją przytuliłem.
- Dusisz...- zaśmiała się.
- Masz dobry humor...- zauważyłem odsuwając się od niej. Wiem, ze w moich oczach waśnie zabłysły iskiereczki z wielką nadzieją, że nie zostaniemy rodzicami. - Czy to znaczy, że...
- Że w najbliższym czasie tatusiem nie zostaniesz.- powiedziała z ulgą, a mi kamień z serca spadł.
- Jak dobrze...- powiedziałem i podniosłem Włoszkę, a ta zaczęła się chichrać.
Cieszyłem się wtedy niezmiernie. Nie jestem jakimś chamem, który by nie chciał własnego dziecka. Ale w naszym przypadku... To chyba oczywiste, że o wiele bardziej cieszyłem się, że nasze podejrzenia były błędne, niż gdybym cieszył się, że są... no... no niebłędne.
- Ja też się cieszę.- zaśmiała się, a ja ją postawiłem.
- A co powiedziała lekarka?- usiadłem na łóżku wskazując by dziewczyna usiadła obok.
- Że to z przemęczenia. A wymioty okazały się z zatrucia.- zachichotała. I wszystko jasne.
- Teraz już tak. A już miałem wybrane imię.- zażartowałem.
Czarnowłosa zaczęła się głośno śmiać. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dawno nie widziałem jej tak szeroko uśmiechniętej. Zdecydowanie mi tego brakowało.
- Masz już może skomponowaną piosenkę na koncert U-MIX?- Spytała jak się uspokoiła.
- Tak. Chyba skończona. Ale do zostawię do ocenie mojej kochanej menadżerce. a ty?
- Brakuje parę niedociągnięć, ale już prawie.- Uśmiechnęła się.- T skoro już skończyłeś...- wstała i podeszła do mojej gitary... Możebyś mi...
- nie.- Przerwałem jej.
- Oj nie bądź taki...- westchnęła.
- Nie.
- I tak ja w końcu usłyszę.
- Nie.
- Proooszę. Kawalutek.
- Nie.- uparłem się.- Yh.- westchnąłem.- Dobra.- odparłem z rezygnacją, a ona klasnęła w dłonie i się wyszczerzyła.
- Dajesz. - puściła mi oczko.

- Niesamowita...- uśmiechnęła się.- Jest...- zacięła się, cały czas patrząc wprost na mnie.- Cudowna.
- Tak jak ty.- zaśmiałem się, a ona się zarumieniła.
- Nie schlebiaj mi.- zachichotała.
- Dobraaaa...- podniosłem ręce w geście obronnym.- Idziemy coś zjeść.
- Yhym.- odpowiedziała.

 











NASTĘPNEGO DNIA :


*Naty*

To już dzisiaj, to dziś osoba bez której nie wyobrażam sobie życia wyjeżdża i zostawia mnie z moją miłością do niej. Nawet boję się myśleć co będzie potem gdy mi jej zabraknie. Na samą myśl po moich policzkach płynęły łzy, gorzkie łzy których nie powstrzymywałam bo po co kiedy najważniejsza osoba w moim życiu za kilka godzin odleci i być może nie wróci ... już nigdy. Nie mam pojęcia jak wytrzymam bez niego bo moim zdaniem to ja poprostu umre z tęsknoty. Po moich przemysleniach usiadlam na łóżku,  wytarlam morkre od lez policzki i podeszlam do szafy i wyciągnęłam z niej luźny biało- granatowy sweterek w paski , białe szorty i vaniliowe długie converse . Poszlam do lazienki i wykonalam poranne czynnosci a potem poszlam zjesc sniadanie. Gdy skonczylam zebralam sily i poszlam do mojego Romea. Po dziesięciu minutach bylam na miejscu.Zapukałam do drzwi .
- Dzień Dobry . Jest Maxi ?
-Cześć Naty tak jest u siebie .-przywitała mnie mile jego mama. Weszłam do domu i skierowałam się ku górze po schodach do pojoju Maxia. Stanęłam przed drzwiami do jego królestwa , wziełam głęboki wdech i powstrzymując płacz delikatnie i powoli weszłam. Pierwsze co zobaczyłam to wielką walizkę na środku pokoju do polowy zapakowaną a po chwili zza szafy wyłonił sie Maxi z kartonem w którym trzymał część swojej kolekcji czapek , ale gdy mnie zobaczył upuścił je na podłogę , podszedł do mnie i mocno mnie przytulił a ja właśnie w tym momencie wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Gdy już się trochę uspokoiłam, troszeczkę się od niego odsunęłam i z żartem powiedziałam:
-To co chyba pomogę się tobie zapakować bo chyba sobie sam nie poradzisz.-próbowałam trochę rozładować atmosferę chociaż dalej leciały mi łzy ale zaczęłam je szybko wycierać.
-Dobrze, że zaproponowałaś bo bez ciebie bym sobie nie poradził.- uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie . Pomogłam mu i muszę przyznać, że dość dużo ma tych czapeczek. Gdy ledwo co walizka się dopięła poszliśmy do kuchni , żeby coś zjeść. Gdy skończyliśmy jeść postanowiliśmy iść do Fran i Diego, żeby spędzić jeszcze trochę czasu we czwórkę zanim Maxi wyjedzie. Poszliśmy po nich na następnie poszliśmy na lody i po przechadzaliśmy się po parku a potem rozeszliśmy się do domów żeby przygotować się na najgorszy moment w moim życiu.

*Maxi*


Wróciłem do domu , wziąłem prysznic i przebrałem się. Złapałem za walizki i zaprowadziłem je pod drzwi. Szybko ogarnąłem w mieszkaniu. Zamówiłem taksówkę i czekałem . Po 10 minutach przyjechała i. zawiozla prosto na lotnisko. Gdy tam dotarłem zobaczyłem Naty z Diego i Fran. Podeszlem do nich ale w polowie drogi Nata do mnie dobiegła i wtuliła oczywiście płacząc. Odsunęła się ode mnie, zlapala za bluzę i zaczęła rozmowę :
-Maxi !!! Ja nie chcę żebyś ty wyjeżdżał !!! Nie możesz mi tego zrobić !!!! Nie możesz !!!
-Muszę skarbie . Nie mam innego wyjscia . Wiesz o tym. Muszę ...
-Wiem Maxi ale ja ... ja nie dam rady bez.ciebie
-Musisz dac rade dla... dla nas kotek dla nas
-Jasne ale ja nie ...ok sprobuje ... dla nas
-Dla nas .
Złączyliśmy nasze usta w długim i czułym pocałunku wyrazajacym nasze wszystkie uczucia. Oderwaliśmy się od siebie i poszliśmy do reszty .Najpierw przytulilem Fran :
-Nawet nie wiesz.jak.bedzie mi ciebie brakować. Tylko dzwon i pisz jak najczęściej.
-Obiecuję
Następny w kolejce był Diego.
-Tylko pamiętaj o nas .
-Nie moglbym o was zapomnieć.
No i w koncu.uslyszalem glos ktory informowal o odlocie mojego samolotu ktorygo nie chcialem usłyszeć .Podeszłem so Naty i oparlem nasze czola o siebie.
-Muszę już isc , ale mam coś dla ciebie.-odsunąłem się , zdjąłem z głowy czapkę i dałem Naty.
-Ale to twoja ulubiona .
-Nawet najlepsza.czapka nie jest ciebie warta .- pocałowałem ją i poszedlem na odprawę. Chwile.potem juz zniknęli mi z oczu a.ja mialem przed sobą samolot do nowego swiata.
































HEJKA! Zaskoczeni? NA PEWNO. Wściekli? JESZCZE BARDZIE NA PEWNO.
Wiecie... zaczęła się szkoła i nauka oraz projekt (takie jedno coś nie będę się rozpisywać ale zabiera nam wiele weekendóe, bo mamy wyjazdy) zabiera nam strasznie dużo czasu... Ten rozdział pisałyśmy w jeden dzień kawałek Naty w drógi dzień znów kawałek i tak dalej bo czasu serio nie było, żeby napisać cały na raz... Musicie nam wybaczyć... :(
Ale w końcu się pojawił i liczymy, że wam się podoba.
Noto piszcie komentarze z wasza opinią.


LOVCIEM DIECESCE
LOVCIAM NAXI