sobota, 28 listopada 2015

Capitulo 1

*Diego*

Wszystkie walizki stały już na przedpokoju. Juan i Jorge (moi dwunastoletni bracia bliźniacy) latali po cały domu i wyzywali na siebie - jak zwykle zresztą, a Nina ( moja pięcioletnia siostrzyczka ) siedziała w swoim dawnym pokoiku, na podłodze i tuliła swoją maskotkę, którą ma od zawsze.
Podszedłem do niej, usiadłem obok i czule objąłem ramieniem, a ta kompletnie się rozpłakała i wtuliła we mnie.
- Co się dzieje, królewno?- spytałem i czule pogłaskałem ją po główce.
- Diego...- wyszlochała mocniej ściskając mocniej brązowego miśka.- Ja nie chcę się wyprowadzać.
- Ja też nie...- westchnąłem. Poczułem obowiązek pocieszenia dziewczynki. - Ale pomyśl mała... Tam będzie nam lepiej. Będziesz miała nowy pokój, nowe koleżanki...
- Ja chcę mój starty pokój i stare koleżanki! - zaczęła uderzać pięściami o podłogę.
- Zobaczysz, że w Argentynie też będzie bardzo fajnie. Będzie dużo parków, baseny... a obok naszego nowego domku jest podobno wieeeeelki park, a w nim oooogrooomny plac zabaw.- pogłaskałem Ninę po plecach.- Obiecuję, że będziemy ta chodzić kiedy będziesz chciała. I pójdziesz do super przedszkola, zobaczysz. - posłałem jej uśmiech, a ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczkami. - Poza tym będziemy mieli więcej pieniążków. Rodzice mają lepsze prace niż tu.
- Diego...- zaczęła zachrypniętym głosem.- A będziesz mi czytał na dobranoc, tak jak do tej pory?
- Jasne, że tak.- zaśmiałem się.- To się nie zmieni.
- I będziesz się ze mną bawił?- zaczęła się powoli uspokajać.
- Oczywiście, że tak. kochanie.- ucałowałem jej policzek. - Kiedy tylko będziesz chciała.
- Kocham cię braciszku.- rzuciła się na moją szyję.
- Ja ciebie też.
W tym samym momencie do pokoju weszła mama.
- Kochani...- uśmiechnęła się.- Musimy iść. - rodzice cieszyli się na ten wyjazd. Wszyscy wiemy, że będzie nam łatwiej finansowo.
- Chodź Nina.- wstałem i wyciągnąłem rękę do siostry, która ją złapała.- Nie zapomnij misia.
- Mam.- wskazała na maskotkę, którą trzymała w drugiej dłoni.
Po paru minutach siedziałem już w aucie i żegnałem się z domem zza szyby samochodu...
W pociągu trochę pospałem. Obudziłem się dopiero, gdy Nina zaczęła mną szarpać i wręcz wyrwała mi słuchawki z uszu.
- JESTEŚMY.- Wrzasnęła. Rozejrzałem się dookoła zdezorientowany i zdałem sobie sprawę, że jesteśmy na peronie, przy lotnisku.
Szybko wyszliśmy i popędziliśmy w stronę lotniska. Po całej bieganinie w końcu siedziałem już w samolocie i czekałem na lot. Mama siedziała z tatą, Juan z Jorge, a mała jak zwykle ze mną. Mnie i moją młodszą siostrę łączyła jakaś niezwykła więź. Nie tak, że ją kochałem bardziej niż resztę rodzeństwa, ale tak jakoś... yh nie wytłumaczę tego. Po prostu tak jest a Nina jest okropnie do mnie przywiązana. Spojrzałem na nią. Zasnęła, tuląc swoją maskotkę. Uśmiechnąłem się i założyłem słuchawki na uszy i włączyłem muzykę na moim przestarzałym telefonie... Nie wiem kiedy ponownie odpłynąłem, przegapiając w ten sposób mój pierwszy lot samolotem...

NASTĘPNY DZIEŃ 

*Naty*

Rano obudziłam się dość wcześnie i udałam się do łazienki aby wykonać poranne czynności wyszłam z niej ubrana w to :


Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie wcześniej przygotowane przez moją gosposie - Rite.
-O której dziś wrócisz?- zapytała z uśmiechem.
-Yyyy szczerze to nie wiem zadzwonię do ciebie-odpowiedziałam przeglądając czasopismo. Po chwili musiałam już wychodzić z domu by się nie spóźnić. Wyszłam z domu i powolnym krokiem kierowałam się w stronę domu mojej przyjaciółki FRAN.  Gdy bylam na miejscu zapukałam do drzwi które otworzyła mi moja bff. Była ubrana w to:



-HEJKA ! - Przytuliłam moją przyjaciółkę .
-Hej kochana ! To co  idziemy ?
-TAK JASNE.-
Udałyśmy się w stronę Studia i oczywiście na nasze nieszczęście minełyśmy grupkę frajerów. Za pewne każdy wie o kogo chodzi czytaj: Farbowana  Ludmiłka, Federico - gumiś , Klaun - Andreas, CZEKOLADOWY -BRODUEY , panna "pokój na świecie"- Camilla i raper hipopotam (czyt. Maxi).
- Oooooo...- zaczął Brazylijczyk.- Idą nasze bogate księżniczki.- zadrwił z nas.
- Ooooo patrz.- odezwała się Fran.- Nasi poddani przyszli aby nas przywitać.
Ludmiła już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał jej nasz dyrektor - Pablo, który stanął pomiędzy mną i Fran, a tymi odrzutami społeczności.
- Znów zaczynacie?- westchnął podirytowany. Nooo... już prawie dwa lata toczy się ta nasza "walka o królestwo."- Lepiej idźcie już na salę główną, mam wam coś do powiedzenia.W ty samym momencie, synchronicznie odgarnęłyśmy z Włoszką swoje włosy i dumne poszłyśmy w skazanie miejsce, gdzie na scenie, akurat śpiewał nasza kumpela.





Kiedy skończyła podbiegła do nas i przytuliła, a na scenę wszedł Pablo.
- SŁUCHAJCIE WSZYSCY! Od jutra będziecie mieli nowego ucznia oraz nowego nauczyciela tańca . Proszę was o wyrozumiałość do nich i jeszcze raz proszę żebyście się nie kłócili . Muszę już iść mam wiele spraw do załatwienia a wy... zaprezentujcie piosenkę naszym gościom. Do sali weszli ważni ludzie w naszym mieście.
Zaśpiewaliśmy naszą wspólną piosenkę  ( napisaną pod przymusem Angie i dyrektora, w zeszłym roku)"Juntos somos mas"


*Francesca*

F: Ok kochanie. to ja czekam na ciebie w parku, przy placu zabaw.
Rozłączyłam się i włożyłam telefon do torebki. Wylukałam gdzieś wolną ławeczkę, podeszłam do niej i usiadłam. Wyciągnęłam z torebeczki pomadkę i lusterko, aby troszkę poprawić mój i tak już idealny makijaż.
Nagle ni z tąd ni z owąd przybiegła do mnie jakaś mała dziewczynka. Miała czarne, potargane włosy, wynoszone spodnie i w ogóle była jakaś taka... BRUDNA. Z początku ją zignorowałam, ale ta usiadła obok mnie.
- Cześć.- powiedziała piskliwym głosikiem.- Jestem Nina, a ty?- spojrzałam na nią, po czym zmierzyłam dziewczynkę wzrokiem i wróciłam do malowania ust. - Masz bardzo ładne buty. I sukienkę. I torebkę. I w ogóle jesteś bardzo ładna. Jak masz na imię?
- Nie twój interes mała pokrako.- warknęłam. Myślałam, że dziecko się rozbeczy i ucieknie, ale ta nie dawała po sobie poznać, że ją uraziłam.
W pewnym momencie dziewczynka zabrała mi moją ULUBIONĄ szminkę i ze śmiechem zaczęła uciekać.
- Oddawaj!-  wrzasnęłam za nią, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo sytuacja zaczęła bawić ją coraz bardziej. Przeklnęłam pod nosem i ruszyłam w pościg za małą zołzą. Bieganie w litach nie było wyśmienitym pomysłem, bo już po chwili leżałam na ziemi, a Nina wpadła w ramiona jakiemuś chłopakowi, który wyglądem nie prezentował się lepiej niż ona.
- Pacz co mam!- pisnęła i pokazała mu moją pomatkę.- Pisak do ust.- chłopak się zaśmiał .
- Skąd to masz?- spytał, a ona z westchnieniem pokazała na mnie.
- Dała mi to tamta dziewczyna, która leży i krzyczy.
Chłopak spojrzał na mnie i nawet nie próbował kryć śmiechu. GDZIE TU KULTURA?!
- Dała...?- znacząco spojrzał na Ninę.
- Dobra... Zabrałam. Ale tylko na moment...
- Nina...- postawił ją na ziemi i złapał jej dłoń podchodząc do mnie.- Proszę oddaj to.
Dziewczynka nie chętnie podała mi moją szminkę.
- Nic ci się nie stało?- spytał rozbawiony moją miną.
- Stało.- mruknęłam. - Strasznie boli mnie noga.
- Pokaż...- kucnął przy mnie i dotknął mojej kostki.
- NIE DOTYKAJ MNIE!- pisnęłam.
- Sprawdzam tylko czy to coś poważnego.-Westchnęłam tylko i nie protestowałam kiedy po raz kolejny dotknął mojej kostki, ale nie spuszczałam z niego morderczego spojrzenia. Ten znów ze śmiechem spojrzał na mnie.- To nic takiego. Nie zwichnięcie, ani skręcenie. Po prostu jest poobijana.
- NIC TAKIEGO?! - Wrzasnęłam. - Na rękach powinieneś mnie do domu zanosić!
Parsknął śmiechem.
- Nie ma sprawy.
- NIE! - wrzasnęłam i poderwałam się na równe nogi. - Poradzę sobie sama.
- Mówiłem, że nic ci nie jest... - Obdarowałam go tylko pioronującym spojrzeniem i otrzepując sukienkę poszłam w przeciwnym od nich kierunku.
- Nie ma za co.- słyszałam mruknięcie chłopaka, ale zignorowałam to.
W tym momencie dostrzegłam w oddali swojego chłopaka więc podleciałam do niego i przytuliłam.
- Cześć Franuś.- pocałował mój policzek.
- Hej Marco.
- Wszystko ok?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Wyglądasz...jakbyś bawiła się w piasku.
- Nic nie mów.- syknęłam. - Zanim pójdziemy na tą kolacje do ciebie idziemy do mnie, muszę się przebrać.
- Widzę, że musisz. Co się stało?
- Nie ważne.- machnęłam ręką i jeszcze raz odwróciłam się za siebie, gdzie Nina bawiła się z tym tamtym " wielce ekspertem medycznym".
Do mojego domu doszliśmy w ciszy. Marco wkurzył mnie wytykaniem mi "roztrzepania" więc się do niego nie odzywałam.
Kiedy weszłam do pokoju...

 jakaś kobieta właśnie kładła idealnie wyprasowane ubrania na moim łóżku...
- Pani jest tą nową sprzątaczką?- spytałam nie pewnie.
- Tak jestem Mirta.- przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła.- Ty pewnie jesteś Francesca?- podała mi rękę, a ja z niechęcią ją uścisnęłam, po czym wytarłam dłoń w sukienkę. Kobieta lekko posmutniała, ale CO MNIE TO?
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej zestaw na kolację z przyszłymi
teściami...




NASTĘPNY DZIEŃ

*Maxi*

Przyszedłem do STUDIO i jak torpeda popędziłem do szatni, aby przebrać się na zajęcia z tańca z nowym nauczycielem. Swoją drogą... mam nadzieje, że to nie będzie jakiś zrzędliwy bufon, który zniszczy mi moją ukochaną lekcję. Przebrałem się błyskawicznie i pobiegłem do sali,

 gdzie na powitanie ujrzałem gęby tych debili ( pan "uważaj na moją grzywkę" Leon, pani "dostaje wszystko na co mam ochotę " Violetta, pani " jestem mega gwiazdą" Francesca, pan " Nie pognieć mojej koszuli"- Marco i pani " skoro mam kasę, wszystko mi wolno"- Nathalia.). Skrzywiłem się na ich widok i szybko odszukałem wzrokiem moich przyjaciół, do których podszedłem i w tym momencie do sali wszedł Pablo z jakimś dziwnym mężczyzną i jeszcze dziwniejszym chłopakiem.
- Cześć dzieciaki. - uśmiechnął się dyrektor. - Chcę wam przedstawić Gregorio- wskazał na faceta i jego syna Diego.
- Ten chłopak będzie się z nami uczył?!- pisnęła Cauviglia.- Nieeeeeeeee!- wrzasnęła.- ALE JAK TO?
- Normalnie.- westchnął Pablo.
- Ale jak? Jest drugie półrocze drugiej klasy to wbrew regulaminowi!- wykłócała się czarna małpa.
- Tak, ale w Madrycie uczył się w Hiszpańskim odpowiedniku Studia.
- MAM ODDYCHAĆ TYM SAMYM POWIETRZEM CO ON?!- wrzasnęła po raz kolejny, a ja miałem ochotę podejść i jebnąć ją w łeb. ile można się drzeć?! Ale jestem kulturalny i tego nie zrobię.
- Możemy zacząć lekcje?- odezwałem się. Byłem zły, że tracę czas mojej ulubionej lekcji, przez tą jędze. UWIELBIAM TAŃCZYĆ i nieskromnie przyznam, że całkiem nieźle mi to wychodzi.
- Tak już. - odpowiedział Pablo.- I tak. Będziecie oddychać tym samym powietrzem koniec tematu.
Włoszka pisnęła.
- Ok...- zaczął Gegorio. To może pokarzcie mi nad czym teraz pracujecie.


- No ok...- powiedział.- Jest całkiem ok... Nie no tak serio nie jest za dobrze. Powinniście dużo poprawić tańczycie nie równo. PF. Nie równo to mało powiedziane. Tańczycie w każdym momencie coś innego. Beznadzieja. poprawcie to, albo na następne zajęcia w ogóle się nie fatygujcie.- warknął nie zadowolony i wyszedł. - Wracam za moment. POPRAWCIE SIĘ.
Kiedy nauczyciel trzasnął drzwiami mordercze spojrzenia przeniosły się na jego syna.
- Niech twój tatuś zabiera swoje rzeczy i się stąd wynosi.-  Powiedział Federico.
- A ty możesz razem z nim.- dodała Francesca.
- Pierwszy raz w życiu zgadzam się z Federico.- odparła Naty.
- Mój ojciec jest jaki jest.- westchnął.- Nic na to nie poradzę.
- Jasne.- prychnęła Ludmiła.
- Lepiej się do niego nie zbliżajcie.- powiedziała Cauviglia. - To skończony idiota.
Oczywiście wszyscy przyjaciele Włoszki od razu jej przytaknęli. Diego spojrzał na nią z niedowierzaniem, a ona się triumfalnie uśmiechnęła.
- W tej szkole rządzę ja.- odezwała się triumfalnie do Hiszpana.
- Chyba coś ci się pomyliło.- prychnęła Ludmi.
- A co? Może ty?- zaśmiała się Włoszka.
- Żebyś wiedziała.
-STOP!- Kiedy dziewczyny już miały skoczyć sobie do gardeł do sali wparował Pablo. Ten ma wyczucie czasu. - MAM TEGO DOŚĆ. MACIE ZMIENIĆ SWOJE POSTĘPOWANIE ALBO Z KONCERTU NA KONIEC ROKU SZKOLNEGO NICI!
----------------------------------------------------------------------------



HEJOWWWW
Witamy was z Capitulo 1!!! Mamy nadzieję, ze się podoba ( i że nie przeraziła was ilość zdjęć i filmików XD)
Ok... Odpowiadając na pytanie jednej z was... jak widzicie Diego nie będzie raczej należał do żadnej z naszych grup. Bynajmniej nie w najbliższym czasie... :P
Zapraszamy do zakładki zapytaj bohaterów, która jest wciąż aktualna, oraz do udziału w konkursie no i do komentowania. Naprawdę zależy na aby wiedzieć czy nowa historia przypadła wam do gustu, czy jesteście na nas okropnie źli... oby nie :D) Zapraszamy również do ankiety :D (Górny róg, prawa strona XD)

LOVCIAM NAXI
LOVCIM DIECESCE

niedziela, 22 listopada 2015

Przedstawienie postaci / prolog

PROLOG

Prestiżowa szkoła STUDIO ON BEAT w Argentynie... Uczy się tutaj wielu utalentowanych osób, ale zdecydowanie największą popularnością cieszą się dwie grupy...
Pierwsza... DIVA Francesca, lekko nieśmiała Naty, słodka Vilu, buntowniczy Leon i rozkapryszony Marco.
Druga... gwiazdkowata Ludmiła, lalusiowaty Federico, głupkowaty Andres, zabawna Camilla, modny Broduey, i kochający taniec Maxi.
Taaak... te dwie grupy, jak można się domyśleć... NIE NAWIDZĄ SIĘ...
Co zdarzy się w ich życiu? Czy na ich drodze staną osoby, które zmienią ich pogląd na swiat i całe dotychczasowe życie? Tego można się jedynie domyślać... A co będzie później? ZOBACZYCIE SAMI.

*Nathalia Vidal*

Hejkaaaa. Nazywam się Nathalia, ale dla najlepszych przyjaciół po prostu Nata, Naty, Nat, Natuś, Natka i tak dalej... Mam 17 lat i jestem w drugiej klasie w szkole muzycznej STUDIO ON BEAT. Ogólnie jestem rodowitą Hiszpanką, ale razem z rodzicami mieszkam w Buenos Aires odkąd pamiętam. W szkole należę do jednej z dwóch grup MEGA POPULARSÓW. Ja i moje dwie bff - Fran i Viola, oraz moi kochani przyjaciele - Leon i Marco. Bardzo, bardzo kocham moich przyjaciół. W sumie moje życie jest super. Mam kochającą rodzinę, jestem jedynaczką, ukochaną szkołę, gdzie spełniam marzenia, rozwijam pasję, a w dodatku jeszcze jestem popularsem. W sumie w życiu nie mam i nigdy nie miałam tylko miłości... ale nie rodziny, czy przyjaciół, a chłopaka... Ale nie martwię się tym. Mam czas. Jak się zakocham to się zakocham.

*Maxi Ponte*

Hejow. Nazywam się Maximiliano (Maxi) i mam 17 lat. Jestem Argentyńczykiem i mieszkam w jej stolicy BUENOS AIRES. Jestem jedynakiem, ale za to mam najlepszych przyjaciół EVER. Czyli: Andres, Ludmiła i jej chłopak Fede oraz Broduey i jego dziewczyna- Camilla. Wszyscy należymy do jednej z 2 najpopularniejszych grup w STUDIO ON BEAT, szkole muzycznej w której się uczymy. Uwielbiam to miejsce... Jest dla mnie jak drugi dom. Nie mam co prawda dziewczyny, ale nie specjalnie zależy mi na jej znalezieniu. Miłość jest niepotrzebna... Jest przereklamowana. Ja o wiele bardziej lubię moich przyjaciół i moją muzyke.

*Francesca Cauviglia*

Hejka. Nazywam się Fran i jestem Włoszką, ale w sumie od urodzenia z rodzicami i starszym bratem, którego swoją droga NIE ZNOSZE mieszkam w Buenos Aires. Mam 17 lat i jak już wiecie uczę się w szkole ON BEAT STUDIO, ale jakże by inaczej? PRZECIEŻ JESTEM MEGA UTALENTOWANA. Co więcej. NAJLEPSZA. PRAWIDZIWA GWIAZDA. Nic dziwnego, że ja i moi przyjaciele jesteśmy SUPER CZADOWO POPULARNI. Mieszkam w dobrym domu. BARDZO dobrym domu. Wiecie rodzice mnie rozpieszczają już od najmłodszych lat i mi się to bardzo podoba. Jestem oczkiem w głowie tatusia który zrobi dla mnie wszystko o co go poproszę. Ukachanego nie mam. Ale chłopaka mam. Czy to miłość? Ja tam w nią nie wieże. Ale rodzice Marco i moi są przyjaciółmi. Bardzo chcieli tego związku. A nas łączy pasja, pieniądze wspólni przyjaciele... Miłość i tak nie istnieje, więc nie widzę problemu bycia z Tavellim.



*Diego Hernandez*

Hej. Nazywam się Diego i mam 17 lat. Jesteśmy liczną rodzinką... Mam dwóch młodszych braci i młodszą siostrę. Jestem Hiszpanem i tu mieszkam. A RACZEJ MIESZKAŁEM, bo właśnie oznajmiono mi, że muszę zostawić w Madrycie rodzinę, przyjaciół, SZKOŁĘ MUZYCZNĄ i razem z rodzicami przeprowadzamy się do BA. Nie protestowałem... Wiem, że u nas cienko z kasą ( do szkoły dostałem się przez stypendium), a tata dostał właśnie pracę jako nauczyciel w STUDIO ON BEAT. Powiedział nawet, ze postara się abym mógł tam uczęszczać, iż szkoła w której się uczyłem jest Hiszpańskim odpowiednikiem tamtej. No cóż... Mam nadzieje, że przyjęcie mnie w połowie roku szkolnego nie będzie problemem... Jeśli chodzi o miłość... nie mam dziewczyny.


--------------------------------------------------------------------------------------







witamy witamy poraz 3 dzisiaj. tego jeszcze nie było XDDDDDD
Ok. Nowa historia tak się zapowiada... Macie przedstawienie postaci i prolog w jednym poście. ZADWOLENI? (POWIEDZIAŁY Z NADZIEJĄ)
Nie znienawidzcie nam tylko postaci ich natura się stopniowo zmieni... STOPNIOWO. Postaramy się nie zakonczyc tym razem w 23 rozdziale... może w 24... hahahahha zartujemy taaaaa ale my śmieszne ha ha ha pośmiejcie się z nami żeby nie było nam gupio... ok. do następnego tygodnia, bo będzie CAPITULO 1 :D


LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE

EPILOG

*Diecesca*

Hejka. Pewnie jesteście ciekawi co u nas? Hm... No pozmieniało się troszkę w ciągu tych dwóch lat... Zaskoczeni, ze tyle czasu?  Pewnie tak. Ale do sedna.
Zacznijmy od tego, że od jakiegoś roku, mieszkamy razem, w domu nie daleko naszej wytwórni. Kariery rozwijają się dobrze. Ja nagrywam teraz moją kolejną płytę, a Diego właśnie wrócił z trasy koncertowej po Europie.
Mamy dla was kolejne wieści. Za jakieś sześć miesięcy na świat przyjdzie nasza mała córeczka...albo nasz mały synek. To się okaże. W każdym razie już planujemy ślub, a ja nie mogę się tego doczekać. Jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Nasze menadżerki też pogodziły się z faktem, ze jesteśmy parą NA PRAWDĘ i jak widać nie miały innego wyboru. Z każdym dniem kochamy się coraz bardziej i naprawdę już nie mogę się doczekać, aż stanę z moim ukochanym przed ołtarzem i jak na świat przyjdzie nasze maleństwo....

*Naxi*

Cześć wam. No to tak... zacznijmy od początku. Mój tato wcale nie zabil Maxiego, tylko poszedł na spacer. Pogodził się z sytuacja, że będzie dziadkiem, a teraz poświęca małej Lenie każdą wolną chwilę. Całą szczęśliwą trójką mieszkamy w domu Maxiego. On wciąż uczy w Art Rebel, a ja właśnie odebrałam świadectwo ukończenia tej szkoły...
Nie dawno dostałam propozycje pracy w STUDIO ON BEAT jako nauczycielka śpiewu. Bardzo się cieszę i nie mogę już doczekać. Ślub planujemy parę miesięcy po moim braciszku i Fran, a Lenka nasza córcia na obu ceremoniach niesie obrączki.
Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. Chodź zaszłam w ciąże jako nastolatka, nie żałuje niczego i ani ja ani mój narzeczony nie wyobrażamy sobie życia beż naszej ślicznotki.




WITAM...( PO RAZ KOLEJNY DZIŚ)
Już przepraszałyśmy, ale zrobimy to jeszcze raz. PRZEPRASZAMY ZA TAK SZYBKIE UKOŃCZENIE NASZEJ HISTORII, ALE MAMY NADZIEJE ZE ZAKONCZENIE SIE PODOBA I NOWA ROWNIEZ PRZYPADNIE WAAM DO GUSTU.
Nie odchodzcie od nas proszę, bo wszystko będzie tak samo (rozdziały co weekand, będzie Diecesca i Naxi, ale... inna historia.
Dobra my lecimy napisać przedstawienie postaci :*

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECECSCE

Rozdział 23

*Naty*

Z plaży udaliśmy się prostu do domu mojego chłopaka. Weszliśmy do środka, odstawiliśmy wszystkie torby.
Nagle Maxi, podszedł do mnie i pocałował namiętnie, a ja zabrałam mu czapeczkę i zaczęłam uciekać, a on mnie gonić.
Wyszło tak, że takim małym przypadeczkiem uciekłam do jego sypialni. Nie żebym na coś liczyła czy coś...
- Oddawaj.- zaśmiał się i wziął na ręce, po czym ponownie pocałował. I tak jakoś wyszło, ze nagle znaleźliśmy się na łóżku, całując coraz bardziej namiętnie.
W pewnym momencie moja sukienka znalazła się na podłodze. UPS. Jak mi przykro... Ja nie mogłam zostać Maxiemu dłużna, iż moja kiecka nie mogła być taka samotna, więc bardzo szybko przywitała się z koszulką Argentyńczyka.
Później... W ogóle przecież do niczego nie dążąc zaczęliśmy się rozbierać. W końcu nie mieliśmy na sobie żadnych ubrań. Maxi nachylił się na de mną i szepnął do ucha.
- Jesteś pewna?- Nie! Dałabym mu się rozebrać gdybym nie była pewna. JASNE.
- Tak jestem. - uśmiechnęłam się di niego, a później ym. noooo. Chyba sami wiecie.

NASTĘPNEGO DNIA


*Francesca*

- Hej Diego.- Przywitałam się z moim chłopakiem, całując go w policzek.
Diego przyszedł właśnie po mnie, ponieważ mamy zamiar pójść do naszych menadżerek... Najwyższa pora.
- Przeglądałam dziś internet...- zaczęłam, gdy wyszliśmy z domu. - W sieci już krąży wieść o naszym zerwaniu.- westchnęłam.
- No to my ja sprostujemy, tak jak twoją rzekomą ciążę, na początku naszej znajomości.- puścił mi oczko. Lekko się zaśmiałam.
- Myślisz, że będą wściekłe?- spytałam niepewnie.
- Szczerze? - przytaknęłam.- Myślę, że tak. Ale muszą zrozumieć. Kocham cię i będę z tobą, czy im się to podoba czy nie.- Uśmiechnęłam się do Hiszpana i lekko musnęłam jego rozgrzany policzek.
- Też cię kocham.- szepnęłam.
Resztę drogi przemilczeliśmy. Oboje zastanawialiśmy się, jak tu delikatnie przekazać naszym menadżerką, że jesteśmy parą... a wczoraj "zerwaliśmy.
Zanim się obejrzałam byliśmy już na miejscu. Pierwszy raz drogą tu była tak niemiłosiernie krótka. Weszliśmy do budynku i wciąż trzymając się za ręce weszliśmy do gabinetu Lindy, w którym umówiliśmy się z naszymi menadżerkami.
Jak nas zobaczyły chyba od razu kapnęły się o co chodzi. W końcu staliśmy przed nimi, nie wiedząc co powiedzieć, zdenerwowani, ze splecionymi dłońmi.
- Ok...- pierwszy odezwał się Diego.- Nie ma co owijać w bawełnę, ja i Fran jesteśmy razem. - Kobiety spojrzały na siebie, a po ich minach dało się wyczytać, że radością to one nie tryskają.
- Co?- wycedziła przez zęby Angelika.
- Jesteśmy parą.- powiedziałam.- Tym razem na serio...
- Nie ma takiej opcji... - prychnęła Linda.
- Dokładnie mowy nie ma.- przytaknęła jej moja menadżerka. - To my kazaliśmy wam być parą i to my decydujemy wszystko o waszym związku.
Spojrzałam na mojego chłopaka przerażona, ale ten zaśmiał się pod nosem.
- Spodziewałem się takiej reakcji...- zaczął.- niestety kochane. Ani mój kontrakt, ani kontrakt Fran nie mówi, że nasza wytwórnia wybiera z kim się spotykamy. Na to żeby udawać chłopaka Fran też się zgadzać nie musiałem, ale MOGŁEM. Także nie macie nic do gadania, bo teraz też nie muszę, a MOGĘ się was posłuchać. I chyba wiecie jaką opcję wybieram.- spojrzał na nie dumnie.
- Zawsze możemy powiedzieć, że tylko udawaliście.- Angelika się broniła.
- A my powiedzieć, że to wy kłamiecie. Myślę, ze fani uwierzą nam, a poza tym mówiąc to zniszczyłybyście reputację wytwórni.
Obie kobiety westchnęły.
- Yh...- Linda do nas podeszła.- Więc nie pozostaje mi nic innego jak pogratulowanie wam.-  uścisnęła nas. Co prawda byłam zdziwiona jej nagłą zmianą podejścia do tej sprawy, ale ulżyło mi, że ten temat jest już zamknięty.- A ty Angelika?- zwróciła się do swojej koleżanki jednak ta mruknęła tylko "szczęścia i wytrwałości" i zasiadła za biurkiem, przeglądając swoje papiery.
- My już lepiej pójdziemy.- zaśmiał się Diego.
- Może lepiej tak.- moja menadżerka też była rozbawiona naburmuszeniem kobiety.
- Pa.- pożegnałam się z nią i razem z Hiszpanem, wyszliśmy z gabinetu, a zaraz później na dwór.
- Nie było tak źle, co?- uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.
- Nie... Ale chyba będziesz miał problemy z Angeliką.
- Było warto.- puścił mi oczko.
- Bardzo cię kocham.- wtuliłam się w niego, a ten się zatrzymał i ujął moją twarz w dłonie.
- Też cię kocham.- uśmiechnął się i złożył na moich ustach delikatny i słodki pocałunkiem.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

*Maxi*

Siedziałem sobie w domu i spokojny, niczego nie świadomy słuchałem muzyki, aż tu nagle do mojego pokoju jak tornado wpadła zapłakana Nathalia.
- Skarbie co się stało?- poderwałem się z łóżka i przytuliłem ukochaną.
- Ale obiecaj, że mnie nie zostawisz?
- Żartujesz sobie? KOCHAM CIĘ.
- Na pewno?- mówiła cały czas płacząc.
- Jasne, że tak kochanie.- musnąłem jej usta, na dowód, ze mówię prawdę.
- Bo... ja... jestem... - spuściła głowę, aby po chwili znów spojrzeć na mnie zapłakanymi oczami. - Bo ja jestem w ciąży.
Byłem  w szoku. Na początku mnie zamurowało, ale jak ogarnąłem co moja dziewczyna właśnie mi wyznała, mocno ją przytuliłem...


*Diego*

Siedzę sobie właśnie na rodzinnej kolacyjce. Ogólnie atmosfera jest mega napięta, bo Naty wróciła do domu z podpuchniętymi i czerwonymi od płaczu oczami, zasiadła do stołu i stwierdziła, że ma nam coś ważnego do powiedzenia. Oczywiście ja już wiem co się kroi... Może chce uciec z Maxim na Alaske? Albo oblała egzamin? Albo... yh. Dobra nie wiem co się kroi ale czuje, że zaraz się dowiem.
- Jestem w ciąży.- wydusiła w końcu, moja SZESNASTOLETNIA SIOSTRZYCZKA. Przysięgam. Udławiłem się prawie wodą, którą popijałem. Mama prawie zemdlała, a tata... no z radości to on nie skakał. .
- CO?! ILE TY MASZ LAT? ZABIJE GNOJA. - Wydarł się przeszczęśliwy dziadek.- JAKA CIĄŻA?! ILE TY MASZ GUWNIARO LAT.
Nathalia rozpłakała się kompletnie. Mama podeszła do niej i mocno przytuliła.
- NIE WIESZ CO TO SĄ ZABEZPIECZENIA?
- To nie było planowane.- wydusiła przez płacz.
- OOOOOO JA WIEM, ZE TO NIE BYŁO PLANOWANE!
I w tym momencie Naty wykrzyczała coś co zrujnowało moje dzieciństwo...
- DIEGO TEŻ BYŁ WPADKĄ!
- COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?- wstałem  z krzesła. To by wyjaśniało czemu mama urodziła mnie mając 18 lat... Że się wcześniej nie kapnąłem...
- Ale to było kiedyś! Teraz są inne czasy. Postanowiłem pomóc siostrze.
- Nie zwalaj na inne czasy. Bo jakby Naty zaliczyła STRZANĄ WPADKĘ w naszych czasach, mógłbyś zostać dziadkiem parę lat temu.
Ojciec nerwowy wstał od stołu.
- Dokąd idziesz?- spytała mama.
- Dorwać tego gnoja...




Hejowwwwww.
Oto mamy 23 i... ostatni rozdział. Za raz będzie epilog. Ale nie smuta mi tu, bo jeszcze dziś pojawi się epilog i... NOWA HISTORIA. Wiemy ze ta skonczyluysmy szybko ale nie mamy za bardzo już pomyslow a za to pelno na nowe opowiadanie, wiec... no właśnie więc... mamy nadzieje ze nie jesteście zli i rozumiecie. No to jeszcze dziś przedstawienie postaci. Czekajcie.
:* :* :*

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE



niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 22

* Francesca*

Ręce trzęsły mi się nie miłosiernie, kiedy Diego je ujął patrząc prosto w moje oczy. Tak bardzo bałam się go stracić i tak bardzo byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia. Hiszpan wyglądał na poddenerwowanego. BA. Na zdenerwowanego. Jeszcze bardziej niż na naszej pierwszej udawanej randce.
- To się nie może tak skończyć.- zaczął. Chciałam powiedzieć, że nie musimy przestawać się widywać, ale powstrzymałam się. Postanowiłam czekać na to, aż Diego znów się odezwie. - Fran...- westchnął.- Nie chciałem ci tego mówić wcześniej, bo bardzo balem się twojej reakcji i tego, że będzie nam później niezręcznie udawać parę. Teraz nie mam już nic do stracenia. Znaczy mam... Twoją przyjaźń, ale uważam, że powinnaś wiedzieć, że ja...- uciął coraz bardziej zaciskając moje dłonie.
- Że ty?- odezwałam się w końcu, po jakimś czasie, gdyż Hiszpan nie dokończył wypowiedzi.
- Od jakiegoś czasu... Zresztą od samego początku... Znaczy...- plątał się we własnych słowach. - Od tego czasu jak razem zaśpiewaliśmy na spotkaniu zapoznawczym zaczęłaś mi się bardzo podobać, a później... Ten pocałunek... Już byłem pewien, że się w tobie zakochałem. Od tamtego czasu udawanie nie było do końca udawaniem. Nie umiem o tobie zapomnieć, ani nie chcę. Nie chce ciebie stracić, jeżeli ty nie czujesz tego samego proszę zostańmy chociaż przyjaciółmi. Zależy mi na tobie.- skończył i zaczął się mi przyglądać. Wyglądał jakby szukał odpowiedzi w moich oczach, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zamurowało mnie. Byłam przeszczęśliwa. ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy a już po chwili, znajdowałam się w ramionach chłopaka. Chciałam piszczeć z radości. Wszystkie moje zmartwienia zniknęły w ułamkach sekundy. A jednak Diego czuje to samo co ja. Jednak też mnie kocha. Czy to oznacza, że teraz będziemy prawdziwą parą?
- Ja też cię bardzo kocham.- szepnęłam nie odrywając się od niego, ale już po chwili nie stałam na ziemi, bo Diego mnie podniósł, po czym pocałował.
- To znaczy, że jesteśmy teraz parą?- zapytał.
- Jeśli chcesz.- zachichotałam.
- Ja bardzo chcę... A ty Fran? Zechcesz zostać MOJĄ dziewczyną?
- Niczego nie pragnę tak bardzo.- uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku.- A teraz, może postawisz mnie na ziemię?- zaśmiałam się, a MÓJ CHŁOPAK wykonał moją prośbę. - Masz coś dzisiaj do zrobienia?- zapytałam.
- Nie, a co?
- Może wejdziesz d środka?- wskazałam na dom, w którym aktualnie nikogo nie ma.
- Bardzo chętnie.- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, po czym wspólnie weszliśmy do mieszkania.
Weszłam do kuchni i ukroiłam nam po kawałku ciasta cioci, oraz nalałam soku, a następnie zaniosłam wszystko do swojej sypialni gdzie czekał już na mnie Diego.
- Ostrzegam.- powiedziałam wchodząc do pokoju i stawiając tackę na biurku.- Mega słodkie.- usiadłam obok Hiszpana na łóżku.
- Tak bardzo słodkie jak ty?
Nawet bardziej.
- Nie wydaje mi się.- musnął mój policzek.
- Kocham cię.- wtuliłam się w niego.
- Ja ciebie też kocham.

*Diego*

Siedzę u Fran już serio sporo czasu. Jest po dwudziestej, a my wciąż jesteśmy sami. Jej ciocia i wujek, zaraz po pracy szli na jakąś rocznicową kolację.
- Jesteś pewna, że mogę tyle u was siedzieć?
- Pewnie, że tak.- oderwała wzrok od telewizora, na którym właśnie kończyła się jakaś komedia romantyczna. - Nawet musisz.- zaśmiała się i musnęła mój policzek. - Chyba nie zostawisz mnie tu samej?
- Nie.- uśmiechnąłem się szeroko do MOJEJ DZIEWCZYNY.
- Ten film nie zaczyna nudzić.- mruknęła.
- Mnie znudził na samym początku.
- To dlaczego nie powiedziałeś?
- Chciałaś oglądać. Tak pięknie prosiłaś.
- Jesteś słodki. - puściła mi oczko, a następnie wyłączyła to cholerstwo.- To co robimy?
- Hm...- zamyśliła się.- A co można robić wieczorem, w domu, sami...- spojrzała na mnie znacząco. Nic nie powiedziałem. Tylko patrzyłem się na nią ze zdziwieniem. Nagle Włoszka zaczęła się głośno śmiać i wstała z łóżka, podchodząc do biurka i siadając na nie.
- Możemy na przykład pośpiewać, prawda?- zachichotała.
- Jesteś wredna.- mruknąłem i podszedłem do Włoszki obejmując ją w pasie.
- Dlaczego?- udawała głupią.- A coś ty sobie myślał?- spojrzała na mnie z udawanym oburzeniem.
- Nic.- westchnąłem.
- Chciałbyś. -prychnęła.
- Bardzo.- odpowiedziałem baaaardzo cicho, ale oczywiście Fran musiała to usłyszeć, bo zaśmiała się.
- Wybacz.- wzruszyła ramionami i zwinnie zeskoczyła z blatu, kierując się w stronę drzwi.- Idę do łazienki.- oznajmiła otwierając je.- Poprzedzając pytanie.- odwróciła się w moją stronę.- TY nie możesz iść ze mną.
- Czytasz mi w myślach?
- Nie.- zachichotała.- Po prostu twoje są bardzo przewidywalne.
- Zabawne.
- No wiem.
- Idź lepiej co?
- Idę, idę.
Gdy Fran wyszła zadzwonił mój telefon. Była to moja siostra.
N: Hej Diego. Gdzie jesteś?
D: U Fran, a co?
N: Pytam bo rodzice wychodzą gdzieś i wracają jutro, a nie wiedzieli gdzie się podziewasz.
D: Rodzice wychodzą i wracają jutro?
N: Tak jadą za miasto, do znajomych.
D: Maxi u ciebie jest?
N:Taaaaakkkk...
D: Co ty na to, żebyśmy spędzili czas we czwórkę?
N: Ta dobry pomysł.
D: Zaraz będziemy. Pa
N: Pa.
- Z kim rozmawiałeś?- do pokoju weszła Fran.
- Z Naty. Rodzice się gdzieś zmyli, co ty na to żebyśmy spędzili w czas we 4?
- Czwórkę?
- Maxi wrócił.- zaśmiałem się.
- Naprawdę? Super. Jasne chodźmy.

*Naty*

-Maxi ! - zawolalam go by pomogl i wyjac z szafy koldry i koce .
-Juz jestem . Yyy co ty robisz ?
-Zamiast sie głupio pytac to moze bys mi pomogl . -prawie wszystko co mialam wypadalo mi z rąk.
-Juz juz. -pomógł mi wszysko wyjąć i polozyc na łóżko.-A tak w ogóle to po co ci to wszystko ?
-Diego i Fran przyjdą za chwile i pomyslalam ze rozlozymy sobie na podlodze koldry zeby bylo miękko i moze poogladamy jakis film czy cos pogadamy i w ogóle.
-Przyjdą ? To super napewno będzie bardzo milo .
-Yhym to co idziemy przygotowac popcorn i jakies zacie co?
-Jasne no to chodzimy.
Znieslismy wszystko do salonu , rozlozylismy na podłodze i udalismy sue do kuchni. Zrobilismy popcorn i tosty , wsupalismy do misek chipsy. jakies slodycze i rezte dobrych rzeczy ktore znalezlismy w domu .
- Nadal nie moge uwierzyc ze wrociles . -powiedzialam z usmiechem a Maxi podszedl blisko. mnie
- A ja wierzę i mam nadzeje ze juz nie bede sie musial nigdzie bez ciebie ruszac .-przyblizyl sie do mnie i zaczelismy sie bardzo namietnie calowac . Po chwili uslyszalam dzwonek do drzwi więc oderwalam sie od niego .-Pójde otworzyc drzwi -musnęłam jego aksamitne usta i ruszylam w kierunku dzrwi a Maxi za mna .Otworzylam . Okazalo sie ze to byli oczywiście Fran i Diego, przywitalismy sie a Maxi przywital sie z Francescą . Wszyscy poszlismy na koldry , ja z Maxim ppszlismu po jedzenie ktore zanieslismu na miejsce naszej rozrywki i zaczelismy wspolna rozmowę.
-No to co tam u was sie dzisiaj działo?-zaczęłam
-A bo wiecie ja -Fran zlapalo mojego brata za reke na co on sie uśmiechnął-i Diego jestesmy para !
-Co ?! Ale super jejku jak sie ciesze mowilam za bedziecie razem mowilam ?-zapytalam pytajacym wzrokiem Maxiego .
-Mowilas . -Usmiechna sie i musnął moj nosek .
-To co ogladamy ? Ja bym zaproponował ten nowy horror co teraz wyszedl.-zaproponawal Diego
-O nie zadnego horroru! -krzyknelysmy razem z Fran po czym zaczelysmy sie śmiać.
-No.dobra to wy cos zaproponujcie hym .-Powiedzial Maxi .
-Zawsze chcialam obejrzec film o Janie Pawle II moja ciocia ma męza Polaka który opowiadal mi o nim i byl naprawde wspanialym czlowiekiem .-Powiedziala Fran .
-Jestem za byl wspanialy i wszyscy go kochali obejrzymy ? -Spojrzalam slodkim proszacym wzrokiem na Maxia a Fran zrobila to samo tylko ze z Diego .
-Niech wam bedzie - Powiedzieli chlopacy .  Wyszukalismy film w internecie i połączyliśmy z telewizorem na ktorym go oglądaliśmy. Oczywiscie ja i Fran jako najwieksze beksy swita sie poryczalysmy a jakze by inaczej ale zauwazylam ze chlopacy sie zainteresowali i ogladali z zaciekawieniem. Gdy film sie skonczyl postanowilismy pograc w butelkę. Skonczylo sie na tym ze musialam im powiedziec czy mielismy z Maxim swoj pierwszy raz a kto zadal takie pytanie oczywiście moj brat . No i gdy skończyliśmy bo dwóch godzinach . Posprzatalismy i postanowilismy ze Maxi i Fran zostaną na noc . Poszlismy do swoich pokoi. kazdy wykonal wieczirne czynnosci i poszlismy spac wynajmie ja i Maxi poszlismy. a oni ? tego to ja nie wiem .

*Maxi*


Obudzilem sie rano i po cichu wykonalem poranne czynnosci . Gdy skonczylem wróciłem do pokoju i podpierając sie na łokciu polozylem sie na boku obok Naty i pocałowałem ją w czoło. Naty zaczela sie przeciagać i powoli otwierać oczy.
-Yymm która godzina ?
-A moze by tak dzien dobry ?-natychmiast sie poderwala i pocalowala.
- Dzień dobry .-przytulila mnie.-A teraz mów która godzina .
-9:00 a co ?
-Nic. To mów co dzisiaj robimy ?
-A co byś chciała ?
-Hymmm niech sie zastanowie. A co bys powiedzal gdybysmy poszli na plazę .
- Ok to co ty sie ogarniesz i wezmiesz ręczniki i koc a ja spakuje jedzenie .
-Jasne to lec .-poszedlem do kichni i zrobilem pare kanapek i spakowalem je do torby wraz z innymi przekąskami i piciem. Gdy konczylem przyszla Naty z kocem i ręcznikami . Miala związane włosy w kucyk na sobie miala białą zwiewną sukienkę w granatowe paski a na głowie łososiowe okulary przeciw sloneczne.
-To co jedziemy? - zapytalem.
- To ty juz idz do samochodu a ja powiem Diego ze wychodzimy.
Poszedłem do samochodu wpakowałem rorbę do bagażnika i usiadlem na miejscu kierowcy . Po chwili Naty siedziala już obok mnie a ja odpalilem autko i ruszylismy w drogę.
-hyyyy-Naty westchnęła.
-Ej kotek co jest ?
-Właśnie zdałam sobie z czegoś sprawe.
-Z.czego ?
-Z tego że się boję.
-Czego sie boisz ? -zlapałem ją za rękę
-Boję się ze cie strace.
-Nie stracisz. Nigdy. Obiecuje .-pocałowałem ją w rękę a ona się uśmiechnęła . Po chwili dojechalismy . Wziąłem torbę a Naty wzięła swoją torbę i poszliśmy na plażę rozłożylismy koc i zdjelośmy ciuchy . Naty miala taki strój.        który idealnie podkreślał jej urodę i kolor skóry. Naty postanowila ze sie poopala a ja poszedlem poplywac jednak po chwili znudzilo mi sie pluwanie samemu i wrócilem na koc wytarlem sie ręcznikiem i polozylem kolo Nat.
-Nie jesteś glodna ?- spytalem
-Nie a ty ?.
- Nie . Moze pódziesz ze mną popływać hym ?
-A może nie ?
-Może jednak tak ?-W tym momencie Naty usiadla.
-No nie wiem.
-Co sie stalo ?
-Nic .
-Nic ? Aha no to ok .-szybko wziąłem Naty na ręce i kierowałem się w stronę wody.
-Maxi pusć !-krzyczala jednocześnie śmiejąc się Naty.
-Yyy moze jednak nie .-Gdy bylem w wodie ponad pas to puscilem ja .A ona w wdzięvzności zoczela mie chlapac i uciekac .No to ja zacząłem ja gonic. Gdy ją zlapalem i trochę juz sie opanowalismy ze smiechu zaczela rozmowe.
-Przepraszam za to ze bylam taka oburzona nie wiem co mi odbiło.
-Ej nie musisz przepraszac . Chodz tu .-przytulilem ja .
-Dziekuję.
- Za co ?
-Za to ze jesteś .-powiedzuala i pocalowała mnie co ja oczywiscie odwzajemnilem.
-To co idziemu coś zjeść bo zglodnialam .
-Jasne.

Późnym popołudniem wrócilośmy do domu.




Hej ludziska.
na wwstępie przepraszamy za tydzień opóźnienia no ale tak jakoś wyszło.  Macie za to szczęśliwe pary. Mamy nadzieje ze jesteście z rozdziału zadowoleni ;)
Kolejny jus damy na czas ;)
Buzka

ZZachęcamy do wzięcia udziału w konkursie i do zadawania pytań naszym postacią oraz nam w  zakladce ZAPYTAJ BOHATERÓW
LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECECSE