środa, 7 października 2015

Rozdział 18

*Francesca*

Siedzę na poczekalni... To czekanie zaczyna mnie dołować, a jestem tu może od 5 minut... Spokojnie Francesca... Test wyszedł negatywnie, a to, że wymiotowałaś, i miałaś zawroty głowy, 3 tygodnie po współżyciu z Diego bez zabezpieczenia to przecież jeszcze nic nie znaczy, prawda? TAK JASNE NIC NIE ZNACZY!!!!!!!!!!! Sczerze już sama nie wiem... Mam wrażenie coś w stylu 50% na 50%... Nie mam pojęcia, czy nosze w sobie małą istotkę, czy nie...
- Francesca Cauviglia!- usłyszałam i poderwałam się z krzesła.
- Tak!- wykrzyknęłam, a 3 panie siedzące i czekające na swoją kolej, patrzały się na mnie jak na idiotkę, ale ja się tym nie przejęłam. Jak wyczytano moje nazwisko serce zaczęło mi walić, oddech przyspieszył, a nogi zrobiły się jak z waty. Przecież parę minut dzieliło mnie od poznania odpowiedzi na pytanie, które krążyło w mojej głowie od paru dni...
Razem z ciocią weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry...- przywitałam się.
- Dzień dobry.- odpowiedziałam mi serdecznym uśmiechem,- Cześć.- zwróciła się do mojej cioci.
- Cześć.
- No to...- zaczęła kobieta. - Co was do mnie sprowadza?
- No proszę. Niech Francesca ci powie...- ciocia nadal była na mnie z lekka zła i w sumie jej się nie dziwie... z radością przyjęła wiadomość, że jej chrześniaczka ma u niej zamieszkać, tym bardziej, że bardzo mnie lubi i zawsze traktowała jak własną córkę, a własnych dzieci nie ma... Ale miałam tu rozwijać karierę, a nie... zachodzić w ciąże...
Wzięłam głęboki oddech.
- Chciałabym się upewnić, czy na pewno nie jestem w ciąży...
- W ciąży?- lekarka nie kryła zdziwienia.
- Tak...- spuściłam wzrok. Było mi tak wstyd, mimo tego, że wiem. O wiele młodsze dziewczyny przychodzą z taką wiadomością, a koleżanka cioci, nie wie, że ja i Diego tak na prawde nie jesteśmy razem...- Robiłam test i wyszedł negatywnie, ale od pewnego czasu wymiotuje i mam zawroty głowy...
- I... to się dzieje od czasu, kiedy ostatni raz...
- Tak. - przerwałam jej. A dokładniej 2-3 tygodnie później...
- Rozumiem... No dobra połóż się.
Posłusznie wykonałam jej polecenie.
Badanie zostało wykonane bardzo szybko... Nawet nie zorientowałam się, kiedy...
- Z tego co widzę na 100% nie jesteś w ciąży.- powiedziała, a ja zerwałam się na nogi.
- Nie?!- wykrzyknęłam entuzjastycznie.
- Nie.- zaśmiała się.- Jestem pewna, że nie.
- A wymioty, zawroty głowy?
- Jeśli chodzi o wymiotowani, może to być zwykłe zatrucie, albo grypa...
- Zatrucie.- wtrąciła się ciotka.- Pamiętasz jak byliśmy w tej restauracji?- zwróciła się do mnie, a ja kiwnęłam twierdząco głową.- Wujkowi też było później nie dobrze i byłam pewna, że tobie również dlatego, ale jak powiedziałaś mi o ciąży, wyleciało mi z głowy.- również się zaśmiała. Humor jej się poprawił. BARDZO.
- A zawroty?
- Wiesz Francesca... Jesteś piosenkarką. Masz dużo obowiązków, wczesne wstawanie, późne chodzenie spać... Jesteś bardzo młoda, a twój organizm jeszcze się rozwija. To może być zwykłe przemęczenie. Może niedosypiałaś ostatnio?
Miała rację. Od momentu jak przespałam się z Diego serio średnio szło mi spanie, a jeszcze praca... Jednak wolałam nie mówić jej tego pierwszego więc tylko przytaknęłam.
- Ale w ciąży nie jesteś.
- Bardzo pani dziękuje.- uśmiechnęłam się życzliwie.
- No to chyba na tyle. - powiedziała.
- Jeszcze raz dziękujemy Cornelio.- odezwał się ciotka.- Do zobaczenia.
- A Fran!-  Ginekolog zatrzymała mnie na chwilę.
- Tak?
- Uważaj następnym razem.- posłała mi znaczące spojrzenie, a ja się zarumieniłam.
- Dobrze... Jeszcze raz dziękuje. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszłyśmy z gabinetu.
- To co teraz?- uśmiechnęła się ciocia.
- Podwieziesz mnie do Diego? Muszę mu powiedzieć.
- Chodź.- zaśmiała się.

*Diego*

Siedziałem sobie na moim łóżku bardzo spokojnie oczekując przyjścia Franceski... Wcale się nie niecierpliwiłem, ani nie denerwowałem, że od rana SIEDZĘ TUTAJ I CZEKAM NA WIEŚCI OD NIEJ!
Dobra... Może troszkę jestem zdenerwowany, ale kto na moim miejscu by nie był? właśnie mija moja kolejna godzina nad rozmyślaniem tego, jak to będzie jak się okaże, że będę tatą...
- Diego!- do pokoju wparowała zdyszana Fran.
- No jesteś nareszcie! - podniosłem się z łóżka i odruchowo mocno ją przytuliłem.
- Dusisz...- zaśmiała się.
- Masz dobry humor...- zauważyłem odsuwając się od niej. Wiem, ze w moich oczach waśnie zabłysły iskiereczki z wielką nadzieją, że nie zostaniemy rodzicami. - Czy to znaczy, że...
- Że w najbliższym czasie tatusiem nie zostaniesz.- powiedziała z ulgą, a mi kamień z serca spadł.
- Jak dobrze...- powiedziałem i podniosłem Włoszkę, a ta zaczęła się chichrać.
Cieszyłem się wtedy niezmiernie. Nie jestem jakimś chamem, który by nie chciał własnego dziecka. Ale w naszym przypadku... To chyba oczywiste, że o wiele bardziej cieszyłem się, że nasze podejrzenia były błędne, niż gdybym cieszył się, że są... no... no niebłędne.
- Ja też się cieszę.- zaśmiała się, a ja ją postawiłem.
- A co powiedziała lekarka?- usiadłem na łóżku wskazując by dziewczyna usiadła obok.
- Że to z przemęczenia. A wymioty okazały się z zatrucia.- zachichotała. I wszystko jasne.
- Teraz już tak. A już miałem wybrane imię.- zażartowałem.
Czarnowłosa zaczęła się głośno śmiać. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dawno nie widziałem jej tak szeroko uśmiechniętej. Zdecydowanie mi tego brakowało.
- Masz już może skomponowaną piosenkę na koncert U-MIX?- Spytała jak się uspokoiła.
- Tak. Chyba skończona. Ale do zostawię do ocenie mojej kochanej menadżerce. a ty?
- Brakuje parę niedociągnięć, ale już prawie.- Uśmiechnęła się.- T skoro już skończyłeś...- wstała i podeszła do mojej gitary... Możebyś mi...
- nie.- Przerwałem jej.
- Oj nie bądź taki...- westchnęła.
- Nie.
- I tak ja w końcu usłyszę.
- Nie.
- Proooszę. Kawalutek.
- Nie.- uparłem się.- Yh.- westchnąłem.- Dobra.- odparłem z rezygnacją, a ona klasnęła w dłonie i się wyszczerzyła.
- Dajesz. - puściła mi oczko.

- Niesamowita...- uśmiechnęła się.- Jest...- zacięła się, cały czas patrząc wprost na mnie.- Cudowna.
- Tak jak ty.- zaśmiałem się, a ona się zarumieniła.
- Nie schlebiaj mi.- zachichotała.
- Dobraaaa...- podniosłem ręce w geście obronnym.- Idziemy coś zjeść.
- Yhym.- odpowiedziała.

 











NASTĘPNEGO DNIA :


*Naty*

To już dzisiaj, to dziś osoba bez której nie wyobrażam sobie życia wyjeżdża i zostawia mnie z moją miłością do niej. Nawet boję się myśleć co będzie potem gdy mi jej zabraknie. Na samą myśl po moich policzkach płynęły łzy, gorzkie łzy których nie powstrzymywałam bo po co kiedy najważniejsza osoba w moim życiu za kilka godzin odleci i być może nie wróci ... już nigdy. Nie mam pojęcia jak wytrzymam bez niego bo moim zdaniem to ja poprostu umre z tęsknoty. Po moich przemysleniach usiadlam na łóżku,  wytarlam morkre od lez policzki i podeszlam do szafy i wyciągnęłam z niej luźny biało- granatowy sweterek w paski , białe szorty i vaniliowe długie converse . Poszlam do lazienki i wykonalam poranne czynnosci a potem poszlam zjesc sniadanie. Gdy skonczylam zebralam sily i poszlam do mojego Romea. Po dziesięciu minutach bylam na miejscu.Zapukałam do drzwi .
- Dzień Dobry . Jest Maxi ?
-Cześć Naty tak jest u siebie .-przywitała mnie mile jego mama. Weszłam do domu i skierowałam się ku górze po schodach do pojoju Maxia. Stanęłam przed drzwiami do jego królestwa , wziełam głęboki wdech i powstrzymując płacz delikatnie i powoli weszłam. Pierwsze co zobaczyłam to wielką walizkę na środku pokoju do polowy zapakowaną a po chwili zza szafy wyłonił sie Maxi z kartonem w którym trzymał część swojej kolekcji czapek , ale gdy mnie zobaczył upuścił je na podłogę , podszedł do mnie i mocno mnie przytulił a ja właśnie w tym momencie wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Gdy już się trochę uspokoiłam, troszeczkę się od niego odsunęłam i z żartem powiedziałam:
-To co chyba pomogę się tobie zapakować bo chyba sobie sam nie poradzisz.-próbowałam trochę rozładować atmosferę chociaż dalej leciały mi łzy ale zaczęłam je szybko wycierać.
-Dobrze, że zaproponowałaś bo bez ciebie bym sobie nie poradził.- uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie . Pomogłam mu i muszę przyznać, że dość dużo ma tych czapeczek. Gdy ledwo co walizka się dopięła poszliśmy do kuchni , żeby coś zjeść. Gdy skończyliśmy jeść postanowiliśmy iść do Fran i Diego, żeby spędzić jeszcze trochę czasu we czwórkę zanim Maxi wyjedzie. Poszliśmy po nich na następnie poszliśmy na lody i po przechadzaliśmy się po parku a potem rozeszliśmy się do domów żeby przygotować się na najgorszy moment w moim życiu.

*Maxi*


Wróciłem do domu , wziąłem prysznic i przebrałem się. Złapałem za walizki i zaprowadziłem je pod drzwi. Szybko ogarnąłem w mieszkaniu. Zamówiłem taksówkę i czekałem . Po 10 minutach przyjechała i. zawiozla prosto na lotnisko. Gdy tam dotarłem zobaczyłem Naty z Diego i Fran. Podeszlem do nich ale w polowie drogi Nata do mnie dobiegła i wtuliła oczywiście płacząc. Odsunęła się ode mnie, zlapala za bluzę i zaczęła rozmowę :
-Maxi !!! Ja nie chcę żebyś ty wyjeżdżał !!! Nie możesz mi tego zrobić !!!! Nie możesz !!!
-Muszę skarbie . Nie mam innego wyjscia . Wiesz o tym. Muszę ...
-Wiem Maxi ale ja ... ja nie dam rady bez.ciebie
-Musisz dac rade dla... dla nas kotek dla nas
-Jasne ale ja nie ...ok sprobuje ... dla nas
-Dla nas .
Złączyliśmy nasze usta w długim i czułym pocałunku wyrazajacym nasze wszystkie uczucia. Oderwaliśmy się od siebie i poszliśmy do reszty .Najpierw przytulilem Fran :
-Nawet nie wiesz.jak.bedzie mi ciebie brakować. Tylko dzwon i pisz jak najczęściej.
-Obiecuję
Następny w kolejce był Diego.
-Tylko pamiętaj o nas .
-Nie moglbym o was zapomnieć.
No i w koncu.uslyszalem glos ktory informowal o odlocie mojego samolotu ktorygo nie chcialem usłyszeć .Podeszłem so Naty i oparlem nasze czola o siebie.
-Muszę już isc , ale mam coś dla ciebie.-odsunąłem się , zdjąłem z głowy czapkę i dałem Naty.
-Ale to twoja ulubiona .
-Nawet najlepsza.czapka nie jest ciebie warta .- pocałowałem ją i poszedlem na odprawę. Chwile.potem juz zniknęli mi z oczu a.ja mialem przed sobą samolot do nowego swiata.
































HEJKA! Zaskoczeni? NA PEWNO. Wściekli? JESZCZE BARDZIE NA PEWNO.
Wiecie... zaczęła się szkoła i nauka oraz projekt (takie jedno coś nie będę się rozpisywać ale zabiera nam wiele weekendóe, bo mamy wyjazdy) zabiera nam strasznie dużo czasu... Ten rozdział pisałyśmy w jeden dzień kawałek Naty w drógi dzień znów kawałek i tak dalej bo czasu serio nie było, żeby napisać cały na raz... Musicie nam wybaczyć... :(
Ale w końcu się pojawił i liczymy, że wam się podoba.
Noto piszcie komentarze z wasza opinią.


LOVCIEM DIECESCE
LOVCIAM NAXI



15 komentarzy:

  1. cudowny
    szkoda ze maxi musial wyjechac i ciekawe jak sb poradzi bez naty i ona bez niego czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujemy ! No szkoda ze Maxi wyjechał ale cóż dadzą rade musza dla nich

      LOVCIAM NAXI

      Usuń
  2. Kurwać
    Ryczę
    To jest takie smutne ;((
    A do tego jestem załamana bo Thomas zabił Newtaaaaa ;(((
    To się fangirling nazywa...
    O Diecesce nie czytam
    Nie lubię za bardzo tej pary
    Maxiii
    Taki kochany ten mój mąż <33
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylo smutne ? Takie wlasnie mialo byc . To ze nie czytasz Diecesci tp twoja decyzja i nie zmuszamy nikogo zeby czytal caly rozdzial wlasnie dlatego staramy sie pisac tego bloga w taki sposób zeby za bardzo nie mieszac postaci z perspektywami np ze w diego bedzie duzo o naxi itp ale dziekujemy za mile slowa

      LOVCIAM NAXI

      Usuń
    2. Bylo smutne ? Takie wlasnie mialo byc . To ze nie czytasz Diecesci tp twoja decyzja i nie zmuszamy nikogo zeby czytal caly rozdzial wlasnie dlatego staramy sie pisac tego bloga w taki sposób zeby za bardzo nie mieszac postaci z perspektywami np ze w diego bedzie duzo o naxi itp ale dziekujemy za mile slowa

      LOVCIAM NAXI

      Usuń
  3. Jeeej!!! Przyszłam ze szkoły wchodzę a tu rodział! !! Diecesca słodko <3 połączcie juz ich ale tak na serio xddd naxi ojej :( cudowny nie mogę się doczekać next blagam niech będzie szybcjej xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to ja nawet nwm kiedy LOVCIAM DIECESCE. ma zamiar ich połączyć dziekujemy za mile slowa postaramy się o szybszy next

      LOVCIAM NAXI

      Usuń
  4. Aaaaaaa!
    W końcu!
    Wchodzę sb na bloga i przeglądam czy nowy kom się nie pojawił i patrze po boku i czo ja widzę??!!
    Next !!!
    Bąba!
    Naxi... Brak mi słów...
    Natalia moje biedaczysko...
    Maxi... Jaki słodziak.. Teraz Nata będzie nosiła codziennie tą czapkę!
    Diecesca... No może w końcu bd razem! ;33
    Czekam z niecierpliwością na next!
    (Ci.. NataliaPonte nie może zobaczyć że jestem przed nią, bo będzie źle..)
    Zapraszam do mn! <33
    Już tęsknie ;**
    Nuska x.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujemy !!! Nie Nata nie.bedzie codziennie nosila.tej czapki ale.zawszw.bedzie miala.ją przy sobie . No.coz tak bywa ja nwm kiedy Dievesca.bedzie razem i podejrzewam ze moaj bff tez tego nie wie HAHAHAH. :D

      LOVCIAM NAXI

      Usuń
  5. W końcu *-*
    Fran nie w ciąży...szkoda XD
    Rozpieprzylas naxi ;_;
    Jak moglas? ;_;
    Ty potworze .. ( kocham Cię :D XD )
    Maxi wracaj szybko!.
    Końcówka była najslodsza ♥
    Ten moment z czapką ♥
    Czekam na next piszcie szybko ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie ze koncówka najslodsza :) Ten moment z czapką sama wymyslilam i tak mnie rozczula ze szok ❤ Postaramy sie o jak najszybszy next .

      LOVCIAM NAXI

      PS : Też cię kocham !!! :*

      Usuń
  6. Oooo... Czekam na następny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeej! Genialne! <3
    Jak dobrze, że Fran nie jest w ciąży... :3
    Mam jednak nadzieję, że Diego zaproponuje jej związek na serio! :D
    Naxi... biedni... Oby mogli być razem! :*
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! Kocham! ^^

    http://destronado-am.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam zbyt wiele czasu, ale chcę powiedzieć, że rozdział jest genialny :*
    Naxi... :( Oby byli razem :)
    Cieszę się, że Fran nie jest w ciąży, ale mam nadzieję, że będzie z Diego na serio :)
    Przepraszam, że tak krótko, ale nie dam rady dłużej xD
    Zapraszam do siebie :) Mam 2 rozdział xD

    true-love-was-going-to-hurt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń