poniedziałek, 7 grudnia 2015

NOWY BLOG

Jakby zacząć... Mam nowego bloga.
Nie jest on o Diecesce, ani nie ma nic wspólnego z Violettą.
OD RAZU MOWIĘ!!!!
NIE MAM ZAMIARU OPUŚCIĆ TEGO BLOGA NIE MARTWCIE SIĘ :*

Blog jest moją wizją kontynuacji "Saga Zmierzch" i skupia się głownie na Renesmee i Jacobie.

Zapewne niektórzy nie mają pojęcia  co chodzi XD.
Ale jeśli mimo tego macie ochotę zajrzeć na bloga i powiedzieć co myślicie, a może nawet i czytać historię ZAPRASZAM !!!!

Starałam się tak napisać przedstawienie postaci, że nawet osoby, które nigdy nie widziały, ani nie czytały "Sagi Zmierzch", mogły zrozumieć o co chodzi, ale jeżeli mielibyście pytania, zadajcie je śmiało w komentarzach.
Mam nadzieję, że wpadniecie :)

http://zmierzch-renesmee-jacob.blogspot.com/

JESZCZE RAZ SERDECZNIE ZAPRASZAM ;)
Liczę, że zajrzycie i powiecie co myślicie :*


LOVCIAM DIECESCE :*

sobota, 5 grudnia 2015

Capitulo 2

*Francesca*

Lekcja skończyła się na mega napiętej atmosferze, praktyczni każdy już wyszedł i zostaliśmy tylko ja, nauczyciel i jego pieprzony synek...
- To było wredne.- warknął do mnie.
- Ale co?- zaśmiałam się szyderczo, biorąc kolejny łyk wody.
- Masz zamiar nastawiać każdego przeciwko mnie, tylko dlatego, że  moja siostra zabrała ci szminkę?- podszedł bliżej mnie. Był wściekły.
- Przewróciłam się i ubrudziłam sukienkę , a do tego zdarłam buty. I na dodatek zraniłam się w nogę.- posłałam mu nienawistne spojrzenie.
- Zraniłaś się w nogę?- zaśmiał się ironicznie. - Masz może niewielkiego siniaka.
- TO DUŻO!-Warknęłam.- Poza tym nie zostałam tutaj żeby marnować czas na ciebie.- odgarnęłam włosy za plecy i podeszłam do nauczyciela, który próbował coś tańczyć.
- Gregorio!- stanęłam z założonymi rękoma, czekając aż ten spojrzy na mnie.
- Słucham?- westchnął.
- Jesteś dla nas wredny.- stwierdziłam z pretensjami.
- Ja jestem wredny?- prychnął i spojrzał na Diego, a później na mnie. Od razu załapałam o co mu chodzi.- Yh...- westchnęłam.- Ja mam prawo być wredna dla ludzi niższego rzędu, takich jak Diego czy ty. Ale ty nie masz prawa być taki, ani dla mnie, ani dla moich przyjaciół. Rozumiemy się?
- Jestem twoim nauczycielem, jakie masz prawo się tak do mnie odzywać?- spytał zszokowany.- Trochę szacunku dla nauczycieli młoda damo.
- Mam szacunek do prawdziwych nauczycieli, którzy mogą mnie czegoś nauczyć.- uśmiechnęłam się pod nosem.- Tego co odstawiasz nie można nazwać nauczaniem. Jesteś tak samo złym trenerem, jak ojcem.- skończyłam i przyjrzałam się moim miętowym paznokietkom, które idealnie komponowały się z moim strojem do tańca:



- Coś ty powiedziała?- wyraźnie został urażony.
- To co słyszałeś. Masz niewychowane dzieci. Diego i Nina. O nich mi chodzi.
- To twój ojciec ma niewychowaną córkę.- mruknął pod nosem.- Wyjdź już.
- Czekaj.- przerwałam mu.-Mam nadzieje, że zmienisz swoje postępowanie wobec mnie i moich przyjaciół. - po raz kolejny odgarnęłam włosy i wyszłam z sali, kierując się do szatni. Tam przebrałam się w moje normalne ubrania.


Kiedy wyszłam z szatni po całej szkole rozległ się dzwonek. Świetnie! Przez tych dwóch niedorobionych Hiszpanów straciłam cała przerwę... YH! A miałam porozmawiać z  Violettą i Naty o koncercie, na który mamy zamiar się wybrać. IDEALNIE...
Zbulwersowana poszłam do sali śpiewu, bo to tam miały odbyć się kolejne zajęcia.

*Diego*

Długo po wyjściu Franceski stałem jeszcze w sali, zszokowany jej zachowaniem.
- Co za rozpieszczona gówniara.- mruknął ojciec.
- Nie jesteś dużo lepszy.- skomentowałem.
- O co ci chodzi?
-  Mi? Przeprowadzka do BA, była strzałem w dziesiątkę. Dostałeś bardzo dobrze płatną pracę i jak tak dalej pójdzie będziemy mogli wreszcie żyć jak normalni ludzie, ale jak to spieprzysz to nie ma szans. Już udało ci się wkurzyć wszystkich uczniów! Jesteś zbyt ostry.
- Nie ostry, a wymagający i stanowczy.
- Chyba trochę za bardzo.- prychnąłem.
- Będę nauczał po swojemu.- oznajmił i naburmuszony wyszedł do sali.
W drzwiach minął się z jakąś dziewczyną.
 
- Hej...- przywitała się ze mną nie śmiało.
- Ym... cześć?- dopiero zdałem sobie sprawę, że to dziewczyna z mojej klasy.
- Widziałam jak nasze wielkie gwiazdy cię potraktowały...- zaśmiała się.- Nie martw się. Nie lubię ich i nie obwiniam cię za twojego ojca.
- Chyba jesteś jedyna.- burknąłem, a jej buzia posmutniała.- Przepraszam...- westchnąłem.- To naprawdę bardzo miłe z twojej strony.- uśmiechnąłem się.
- Nie przejmuj się nimi. Wszyscy są bogaci i myślą, że mogą wszystko. Szczególe Francesca. Nią serio nie warto się przejmować. Uważa się za największą gwiazdę tego Studia i całego świata.- zachichotała uroczo.
- Zauważyłem. Jest okropna. Reszty jej przyjaciół nie zdążyłem poznać, ale chyba nie zamierzam.
- Są tacy sami jak ona... No może z nimi nie jest jeszcze tak tragicznie, ale ona i jej chłopak przechodzą samych siebie.
- Jej chłopak to pan loczek?- spytałem, a ta wybuchła śmiechem.
- Tak. Nazywa się Marco Tavelli i jest z nasza gwiazdą od paru miesięcy.
- Yhm. Wiesz... Jesteśmy w jednej klasie i nawet nie wiem, jak się nazywasz.
- Joy. - podała mi rękę. - Jestem z Anglii.
- Diego.- uścisnąłem jej małą dłoń.- Z Hiszpanii.- Joy to znaczy szczęście, prawda?- Zarumieniona przytaknęła.- NO... Mam wielkie szczęście, że cię poznałem Joy.
W tym momencie zadzwonił dzwonek, mówiący, że pora iść na lekcję.
- Idziemy?- spytała.
- jasne. Ale zaczekaj...- złapałem ją za nadgarstek, bo miała wychodzić.- Może pójdziemy gdzieś po szkole? Przyda mi się oprowadzka po mieście... Kompletnie się nie znam.
- Pewnie.- ukazała rządek białych ząbków.- Chodźmy już na te zajęcia.
 

*Maxi*

 
Na lekcji Angie każdy przedstawiał swoje nowe piosenki.
-OK. Poszło wam wspaniale . Teraz podobieram was w grupy i zaśpiewacie inne piosenki. A więc pierwsza grupa to będą dziewczyny a mianowicie
:Camilla,Ludmiła, Naty, Fran i Violetta. Druga to chłopaki:Maxi, Leon, Broduey, Diego i Andreas. I proszę was zadnych sprzeciwów zaśpiewacie i potem możecie wracac do swoich przyjaciół . Macie 20 minut żeby się przygotować a potem spiewamy.-powiedziała pełna entuzjazmu Angie .
 
Dobra trudno jakoś dam rade zaśpiewać z tymi pacanami z tamtej grupy, mam tylko nadzieje ze dziewczyny jakoś dadzą sobie rade współczuję im że muszą spiewać z Naty, Violettą i Fran. Postanowiliśmy z chłopakami, że zaśpiewamy ''Salta''. Gdy byliśmy gotowi weszliśmy na scenę i zaśpiewaliśmy:
 
 
Wyszło nam całkiem ok. Po nas nadszedł czas na dziewczyny ciekawe jak im pójdzie:
Moim zdanie ich występ mógł wyjść lepiej no ale cóż nie wnikam. Po zajęciach z Angie przyszedł czas na zajęcia z Gregorio. Sam nie wierze że to mówie ale nienawidzę lekcji tańca ! Czemu ? Przez tego zgreda który zachowuje się jak by był jakimś królem któremu wszystko wolno . No nic jakoś damy rade tym bardziej ze dowiedziałem się ze Violetta i Ludmiła mają rozegrać walkę na taniec . Gdy wszedłem właśnie zaczynały :
 
 
To było mega ! Mam nadzieje ze będzie więcej takich akcji bo było świetnie ! Po lekcji poszedłem do szatni i przebrałem się i poszedłem do domu . Szedłem do domu i zobaczyłem skuloną i płaczącą Naty na ławce . Była ubrana w to :
 
 ( BEZ OKULARKÓW :) )
 
 
Chciałem ją dobić i wyśmiać ale sumienie mi nie pozwalało i stwierdziłem że po prostu jakby nigdy nic przejde i nie zwrócę na to uwagi . Lecz gdy przechodziłem obok tej ławki moje ciało powiedziało mi że ma ochotę usiąść i .... głupi ja usiadłem obok niej. Siedziałem tak pięć minut i zastanawiałem się co powiedzieć . W końcu wypaliłem:
-Co się stało ?
-A co cię to obchodzi ?!  Odwal się OK ! Mam was wszystkich serdecznie dosyć !- zaczęła wrzeszczeć jednocześnie zamaszyście gestykulując .
-Chciałem Ci tylko pomóc ale jak nie to nie !
-Przepraszam ale mam swoje problemy o których nie będę  Ci się spowiadać !- krzyknęła i poszła w stronę swojego domu . Ja tylko chwile jeszcze posiedziałem i poszedłem w stronę swojego domu i nie nie zmieniłem zdania na jej temat ...
 
 
 

*Naty*

Co on sobie wyobraża! Pytać się co się stało ?! On ma chyba coś nie po kolei w głowie! W pewnym momencie chciałam mu powiedzieć bo nie miałam już siły dusić tego w sobie ale jaksobie uświadomiłam kim on jest to nieeee ja nie będę o niczym z nim  gadac czy on myśli ze co że zapyta z troską co się stało a ja rzuce mu się w ramiona ?! Bo jeśli tak to jest  błędzie ! Doszłam do domu , zjadłam obiad i poszłam do pokoju
Pokoje na poddaszu mają w sobie taki urok. ♥

                                                                                                        
Położyłam się na łóżku i rozmyślałam o tej sprawie . W pewnym momencie na moim białym i' phonie 6s wyświetliła się Fran która właśnie do mnie dzwoni.
-Halo?-odebrałam
-Hejka za pół godziny jestem u Ciebie żeby przygotować się na koncert.
-Ta jasne wpadaj nie mogę się doczekać- powiedziałam pełna entuzjazmu bo długo czekałam na ten koncert.  No i oczywiście za równe pół godziny wpadła do mojego pokoju uradowana Francesca . Posiedziałyśmy pogadałyśmy oczywiście musiałam jej powiedzieć co mnie trapi bo to moja przyjaciółka :
-Nat co się dzieje?- zapytała  
-Leon mi dzisiaj coś powiedział ....
-Co? Mów szybko !
-Powiedział  mi że... że ....
-No mow !
-ŻE SIĘ WE MNIE ZAKOCHAŁ ! 
-CO?!
-To co słyszałaś ! Fran przecież to wszystko zniszczy naszą paczkę, przyjaźń wszystko !
-Ale przecież z nim nie będziesz chyba żę ty w nim...
-Nie! Nie mam zamiaru z nim być tylko dlatego ze on coś do mnie czuje!
-To co masz zamiar zrobić ?
-Nie wiem może powiem mu że nie możemy być razem bo to wszystko zniszczy i lepiej żeby zostało tak jak jest.
-Ok. To co idziemy po Violke i śmigamy na koncert?
-Tak idziemy.-poszłyśmy po Viole i na koncert który zresztą był świetny. Zaraz po nim udałyśmy się do swoich domków ...
 
------------------------------------------------------------------------------------------
 
HEJKA !!!! JEST CAPITULO 2 I MAMY NADZIEJE ŻE SIĘ SPODOBA PISZCIE W KOMKACH CO SĄDZICIE I ZADAWAJCIE PYTANIA W ZAKŁADCE ORAZ GŁOSUJCIE W ANKIECIE !
DO NASTĘPNEGO!!!
 
LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE
 
 

sobota, 28 listopada 2015

Capitulo 1

*Diego*

Wszystkie walizki stały już na przedpokoju. Juan i Jorge (moi dwunastoletni bracia bliźniacy) latali po cały domu i wyzywali na siebie - jak zwykle zresztą, a Nina ( moja pięcioletnia siostrzyczka ) siedziała w swoim dawnym pokoiku, na podłodze i tuliła swoją maskotkę, którą ma od zawsze.
Podszedłem do niej, usiadłem obok i czule objąłem ramieniem, a ta kompletnie się rozpłakała i wtuliła we mnie.
- Co się dzieje, królewno?- spytałem i czule pogłaskałem ją po główce.
- Diego...- wyszlochała mocniej ściskając mocniej brązowego miśka.- Ja nie chcę się wyprowadzać.
- Ja też nie...- westchnąłem. Poczułem obowiązek pocieszenia dziewczynki. - Ale pomyśl mała... Tam będzie nam lepiej. Będziesz miała nowy pokój, nowe koleżanki...
- Ja chcę mój starty pokój i stare koleżanki! - zaczęła uderzać pięściami o podłogę.
- Zobaczysz, że w Argentynie też będzie bardzo fajnie. Będzie dużo parków, baseny... a obok naszego nowego domku jest podobno wieeeeelki park, a w nim oooogrooomny plac zabaw.- pogłaskałem Ninę po plecach.- Obiecuję, że będziemy ta chodzić kiedy będziesz chciała. I pójdziesz do super przedszkola, zobaczysz. - posłałem jej uśmiech, a ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczkami. - Poza tym będziemy mieli więcej pieniążków. Rodzice mają lepsze prace niż tu.
- Diego...- zaczęła zachrypniętym głosem.- A będziesz mi czytał na dobranoc, tak jak do tej pory?
- Jasne, że tak.- zaśmiałem się.- To się nie zmieni.
- I będziesz się ze mną bawił?- zaczęła się powoli uspokajać.
- Oczywiście, że tak. kochanie.- ucałowałem jej policzek. - Kiedy tylko będziesz chciała.
- Kocham cię braciszku.- rzuciła się na moją szyję.
- Ja ciebie też.
W tym samym momencie do pokoju weszła mama.
- Kochani...- uśmiechnęła się.- Musimy iść. - rodzice cieszyli się na ten wyjazd. Wszyscy wiemy, że będzie nam łatwiej finansowo.
- Chodź Nina.- wstałem i wyciągnąłem rękę do siostry, która ją złapała.- Nie zapomnij misia.
- Mam.- wskazała na maskotkę, którą trzymała w drugiej dłoni.
Po paru minutach siedziałem już w aucie i żegnałem się z domem zza szyby samochodu...
W pociągu trochę pospałem. Obudziłem się dopiero, gdy Nina zaczęła mną szarpać i wręcz wyrwała mi słuchawki z uszu.
- JESTEŚMY.- Wrzasnęła. Rozejrzałem się dookoła zdezorientowany i zdałem sobie sprawę, że jesteśmy na peronie, przy lotnisku.
Szybko wyszliśmy i popędziliśmy w stronę lotniska. Po całej bieganinie w końcu siedziałem już w samolocie i czekałem na lot. Mama siedziała z tatą, Juan z Jorge, a mała jak zwykle ze mną. Mnie i moją młodszą siostrę łączyła jakaś niezwykła więź. Nie tak, że ją kochałem bardziej niż resztę rodzeństwa, ale tak jakoś... yh nie wytłumaczę tego. Po prostu tak jest a Nina jest okropnie do mnie przywiązana. Spojrzałem na nią. Zasnęła, tuląc swoją maskotkę. Uśmiechnąłem się i założyłem słuchawki na uszy i włączyłem muzykę na moim przestarzałym telefonie... Nie wiem kiedy ponownie odpłynąłem, przegapiając w ten sposób mój pierwszy lot samolotem...

NASTĘPNY DZIEŃ 

*Naty*

Rano obudziłam się dość wcześnie i udałam się do łazienki aby wykonać poranne czynności wyszłam z niej ubrana w to :


Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie wcześniej przygotowane przez moją gosposie - Rite.
-O której dziś wrócisz?- zapytała z uśmiechem.
-Yyyy szczerze to nie wiem zadzwonię do ciebie-odpowiedziałam przeglądając czasopismo. Po chwili musiałam już wychodzić z domu by się nie spóźnić. Wyszłam z domu i powolnym krokiem kierowałam się w stronę domu mojej przyjaciółki FRAN.  Gdy bylam na miejscu zapukałam do drzwi które otworzyła mi moja bff. Była ubrana w to:



-HEJKA ! - Przytuliłam moją przyjaciółkę .
-Hej kochana ! To co  idziemy ?
-TAK JASNE.-
Udałyśmy się w stronę Studia i oczywiście na nasze nieszczęście minełyśmy grupkę frajerów. Za pewne każdy wie o kogo chodzi czytaj: Farbowana  Ludmiłka, Federico - gumiś , Klaun - Andreas, CZEKOLADOWY -BRODUEY , panna "pokój na świecie"- Camilla i raper hipopotam (czyt. Maxi).
- Oooooo...- zaczął Brazylijczyk.- Idą nasze bogate księżniczki.- zadrwił z nas.
- Ooooo patrz.- odezwała się Fran.- Nasi poddani przyszli aby nas przywitać.
Ludmiła już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał jej nasz dyrektor - Pablo, który stanął pomiędzy mną i Fran, a tymi odrzutami społeczności.
- Znów zaczynacie?- westchnął podirytowany. Nooo... już prawie dwa lata toczy się ta nasza "walka o królestwo."- Lepiej idźcie już na salę główną, mam wam coś do powiedzenia.W ty samym momencie, synchronicznie odgarnęłyśmy z Włoszką swoje włosy i dumne poszłyśmy w skazanie miejsce, gdzie na scenie, akurat śpiewał nasza kumpela.





Kiedy skończyła podbiegła do nas i przytuliła, a na scenę wszedł Pablo.
- SŁUCHAJCIE WSZYSCY! Od jutra będziecie mieli nowego ucznia oraz nowego nauczyciela tańca . Proszę was o wyrozumiałość do nich i jeszcze raz proszę żebyście się nie kłócili . Muszę już iść mam wiele spraw do załatwienia a wy... zaprezentujcie piosenkę naszym gościom. Do sali weszli ważni ludzie w naszym mieście.
Zaśpiewaliśmy naszą wspólną piosenkę  ( napisaną pod przymusem Angie i dyrektora, w zeszłym roku)"Juntos somos mas"


*Francesca*

F: Ok kochanie. to ja czekam na ciebie w parku, przy placu zabaw.
Rozłączyłam się i włożyłam telefon do torebki. Wylukałam gdzieś wolną ławeczkę, podeszłam do niej i usiadłam. Wyciągnęłam z torebeczki pomadkę i lusterko, aby troszkę poprawić mój i tak już idealny makijaż.
Nagle ni z tąd ni z owąd przybiegła do mnie jakaś mała dziewczynka. Miała czarne, potargane włosy, wynoszone spodnie i w ogóle była jakaś taka... BRUDNA. Z początku ją zignorowałam, ale ta usiadła obok mnie.
- Cześć.- powiedziała piskliwym głosikiem.- Jestem Nina, a ty?- spojrzałam na nią, po czym zmierzyłam dziewczynkę wzrokiem i wróciłam do malowania ust. - Masz bardzo ładne buty. I sukienkę. I torebkę. I w ogóle jesteś bardzo ładna. Jak masz na imię?
- Nie twój interes mała pokrako.- warknęłam. Myślałam, że dziecko się rozbeczy i ucieknie, ale ta nie dawała po sobie poznać, że ją uraziłam.
W pewnym momencie dziewczynka zabrała mi moją ULUBIONĄ szminkę i ze śmiechem zaczęła uciekać.
- Oddawaj!-  wrzasnęłam za nią, ale to tylko pogorszyło sprawę, bo sytuacja zaczęła bawić ją coraz bardziej. Przeklnęłam pod nosem i ruszyłam w pościg za małą zołzą. Bieganie w litach nie było wyśmienitym pomysłem, bo już po chwili leżałam na ziemi, a Nina wpadła w ramiona jakiemuś chłopakowi, który wyglądem nie prezentował się lepiej niż ona.
- Pacz co mam!- pisnęła i pokazała mu moją pomatkę.- Pisak do ust.- chłopak się zaśmiał .
- Skąd to masz?- spytał, a ona z westchnieniem pokazała na mnie.
- Dała mi to tamta dziewczyna, która leży i krzyczy.
Chłopak spojrzał na mnie i nawet nie próbował kryć śmiechu. GDZIE TU KULTURA?!
- Dała...?- znacząco spojrzał na Ninę.
- Dobra... Zabrałam. Ale tylko na moment...
- Nina...- postawił ją na ziemi i złapał jej dłoń podchodząc do mnie.- Proszę oddaj to.
Dziewczynka nie chętnie podała mi moją szminkę.
- Nic ci się nie stało?- spytał rozbawiony moją miną.
- Stało.- mruknęłam. - Strasznie boli mnie noga.
- Pokaż...- kucnął przy mnie i dotknął mojej kostki.
- NIE DOTYKAJ MNIE!- pisnęłam.
- Sprawdzam tylko czy to coś poważnego.-Westchnęłam tylko i nie protestowałam kiedy po raz kolejny dotknął mojej kostki, ale nie spuszczałam z niego morderczego spojrzenia. Ten znów ze śmiechem spojrzał na mnie.- To nic takiego. Nie zwichnięcie, ani skręcenie. Po prostu jest poobijana.
- NIC TAKIEGO?! - Wrzasnęłam. - Na rękach powinieneś mnie do domu zanosić!
Parsknął śmiechem.
- Nie ma sprawy.
- NIE! - wrzasnęłam i poderwałam się na równe nogi. - Poradzę sobie sama.
- Mówiłem, że nic ci nie jest... - Obdarowałam go tylko pioronującym spojrzeniem i otrzepując sukienkę poszłam w przeciwnym od nich kierunku.
- Nie ma za co.- słyszałam mruknięcie chłopaka, ale zignorowałam to.
W tym momencie dostrzegłam w oddali swojego chłopaka więc podleciałam do niego i przytuliłam.
- Cześć Franuś.- pocałował mój policzek.
- Hej Marco.
- Wszystko ok?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Wyglądasz...jakbyś bawiła się w piasku.
- Nic nie mów.- syknęłam. - Zanim pójdziemy na tą kolacje do ciebie idziemy do mnie, muszę się przebrać.
- Widzę, że musisz. Co się stało?
- Nie ważne.- machnęłam ręką i jeszcze raz odwróciłam się za siebie, gdzie Nina bawiła się z tym tamtym " wielce ekspertem medycznym".
Do mojego domu doszliśmy w ciszy. Marco wkurzył mnie wytykaniem mi "roztrzepania" więc się do niego nie odzywałam.
Kiedy weszłam do pokoju...

 jakaś kobieta właśnie kładła idealnie wyprasowane ubrania na moim łóżku...
- Pani jest tą nową sprzątaczką?- spytałam nie pewnie.
- Tak jestem Mirta.- przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła.- Ty pewnie jesteś Francesca?- podała mi rękę, a ja z niechęcią ją uścisnęłam, po czym wytarłam dłoń w sukienkę. Kobieta lekko posmutniała, ale CO MNIE TO?
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej zestaw na kolację z przyszłymi
teściami...




NASTĘPNY DZIEŃ

*Maxi*

Przyszedłem do STUDIO i jak torpeda popędziłem do szatni, aby przebrać się na zajęcia z tańca z nowym nauczycielem. Swoją drogą... mam nadzieje, że to nie będzie jakiś zrzędliwy bufon, który zniszczy mi moją ukochaną lekcję. Przebrałem się błyskawicznie i pobiegłem do sali,

 gdzie na powitanie ujrzałem gęby tych debili ( pan "uważaj na moją grzywkę" Leon, pani "dostaje wszystko na co mam ochotę " Violetta, pani " jestem mega gwiazdą" Francesca, pan " Nie pognieć mojej koszuli"- Marco i pani " skoro mam kasę, wszystko mi wolno"- Nathalia.). Skrzywiłem się na ich widok i szybko odszukałem wzrokiem moich przyjaciół, do których podszedłem i w tym momencie do sali wszedł Pablo z jakimś dziwnym mężczyzną i jeszcze dziwniejszym chłopakiem.
- Cześć dzieciaki. - uśmiechnął się dyrektor. - Chcę wam przedstawić Gregorio- wskazał na faceta i jego syna Diego.
- Ten chłopak będzie się z nami uczył?!- pisnęła Cauviglia.- Nieeeeeeeee!- wrzasnęła.- ALE JAK TO?
- Normalnie.- westchnął Pablo.
- Ale jak? Jest drugie półrocze drugiej klasy to wbrew regulaminowi!- wykłócała się czarna małpa.
- Tak, ale w Madrycie uczył się w Hiszpańskim odpowiedniku Studia.
- MAM ODDYCHAĆ TYM SAMYM POWIETRZEM CO ON?!- wrzasnęła po raz kolejny, a ja miałem ochotę podejść i jebnąć ją w łeb. ile można się drzeć?! Ale jestem kulturalny i tego nie zrobię.
- Możemy zacząć lekcje?- odezwałem się. Byłem zły, że tracę czas mojej ulubionej lekcji, przez tą jędze. UWIELBIAM TAŃCZYĆ i nieskromnie przyznam, że całkiem nieźle mi to wychodzi.
- Tak już. - odpowiedział Pablo.- I tak. Będziecie oddychać tym samym powietrzem koniec tematu.
Włoszka pisnęła.
- Ok...- zaczął Gegorio. To może pokarzcie mi nad czym teraz pracujecie.


- No ok...- powiedział.- Jest całkiem ok... Nie no tak serio nie jest za dobrze. Powinniście dużo poprawić tańczycie nie równo. PF. Nie równo to mało powiedziane. Tańczycie w każdym momencie coś innego. Beznadzieja. poprawcie to, albo na następne zajęcia w ogóle się nie fatygujcie.- warknął nie zadowolony i wyszedł. - Wracam za moment. POPRAWCIE SIĘ.
Kiedy nauczyciel trzasnął drzwiami mordercze spojrzenia przeniosły się na jego syna.
- Niech twój tatuś zabiera swoje rzeczy i się stąd wynosi.-  Powiedział Federico.
- A ty możesz razem z nim.- dodała Francesca.
- Pierwszy raz w życiu zgadzam się z Federico.- odparła Naty.
- Mój ojciec jest jaki jest.- westchnął.- Nic na to nie poradzę.
- Jasne.- prychnęła Ludmiła.
- Lepiej się do niego nie zbliżajcie.- powiedziała Cauviglia. - To skończony idiota.
Oczywiście wszyscy przyjaciele Włoszki od razu jej przytaknęli. Diego spojrzał na nią z niedowierzaniem, a ona się triumfalnie uśmiechnęła.
- W tej szkole rządzę ja.- odezwała się triumfalnie do Hiszpana.
- Chyba coś ci się pomyliło.- prychnęła Ludmi.
- A co? Może ty?- zaśmiała się Włoszka.
- Żebyś wiedziała.
-STOP!- Kiedy dziewczyny już miały skoczyć sobie do gardeł do sali wparował Pablo. Ten ma wyczucie czasu. - MAM TEGO DOŚĆ. MACIE ZMIENIĆ SWOJE POSTĘPOWANIE ALBO Z KONCERTU NA KONIEC ROKU SZKOLNEGO NICI!
----------------------------------------------------------------------------



HEJOWWWW
Witamy was z Capitulo 1!!! Mamy nadzieję, ze się podoba ( i że nie przeraziła was ilość zdjęć i filmików XD)
Ok... Odpowiadając na pytanie jednej z was... jak widzicie Diego nie będzie raczej należał do żadnej z naszych grup. Bynajmniej nie w najbliższym czasie... :P
Zapraszamy do zakładki zapytaj bohaterów, która jest wciąż aktualna, oraz do udziału w konkursie no i do komentowania. Naprawdę zależy na aby wiedzieć czy nowa historia przypadła wam do gustu, czy jesteście na nas okropnie źli... oby nie :D) Zapraszamy również do ankiety :D (Górny róg, prawa strona XD)

LOVCIAM NAXI
LOVCIM DIECESCE

niedziela, 22 listopada 2015

Przedstawienie postaci / prolog

PROLOG

Prestiżowa szkoła STUDIO ON BEAT w Argentynie... Uczy się tutaj wielu utalentowanych osób, ale zdecydowanie największą popularnością cieszą się dwie grupy...
Pierwsza... DIVA Francesca, lekko nieśmiała Naty, słodka Vilu, buntowniczy Leon i rozkapryszony Marco.
Druga... gwiazdkowata Ludmiła, lalusiowaty Federico, głupkowaty Andres, zabawna Camilla, modny Broduey, i kochający taniec Maxi.
Taaak... te dwie grupy, jak można się domyśleć... NIE NAWIDZĄ SIĘ...
Co zdarzy się w ich życiu? Czy na ich drodze staną osoby, które zmienią ich pogląd na swiat i całe dotychczasowe życie? Tego można się jedynie domyślać... A co będzie później? ZOBACZYCIE SAMI.

*Nathalia Vidal*

Hejkaaaa. Nazywam się Nathalia, ale dla najlepszych przyjaciół po prostu Nata, Naty, Nat, Natuś, Natka i tak dalej... Mam 17 lat i jestem w drugiej klasie w szkole muzycznej STUDIO ON BEAT. Ogólnie jestem rodowitą Hiszpanką, ale razem z rodzicami mieszkam w Buenos Aires odkąd pamiętam. W szkole należę do jednej z dwóch grup MEGA POPULARSÓW. Ja i moje dwie bff - Fran i Viola, oraz moi kochani przyjaciele - Leon i Marco. Bardzo, bardzo kocham moich przyjaciół. W sumie moje życie jest super. Mam kochającą rodzinę, jestem jedynaczką, ukochaną szkołę, gdzie spełniam marzenia, rozwijam pasję, a w dodatku jeszcze jestem popularsem. W sumie w życiu nie mam i nigdy nie miałam tylko miłości... ale nie rodziny, czy przyjaciół, a chłopaka... Ale nie martwię się tym. Mam czas. Jak się zakocham to się zakocham.

*Maxi Ponte*

Hejow. Nazywam się Maximiliano (Maxi) i mam 17 lat. Jestem Argentyńczykiem i mieszkam w jej stolicy BUENOS AIRES. Jestem jedynakiem, ale za to mam najlepszych przyjaciół EVER. Czyli: Andres, Ludmiła i jej chłopak Fede oraz Broduey i jego dziewczyna- Camilla. Wszyscy należymy do jednej z 2 najpopularniejszych grup w STUDIO ON BEAT, szkole muzycznej w której się uczymy. Uwielbiam to miejsce... Jest dla mnie jak drugi dom. Nie mam co prawda dziewczyny, ale nie specjalnie zależy mi na jej znalezieniu. Miłość jest niepotrzebna... Jest przereklamowana. Ja o wiele bardziej lubię moich przyjaciół i moją muzyke.

*Francesca Cauviglia*

Hejka. Nazywam się Fran i jestem Włoszką, ale w sumie od urodzenia z rodzicami i starszym bratem, którego swoją droga NIE ZNOSZE mieszkam w Buenos Aires. Mam 17 lat i jak już wiecie uczę się w szkole ON BEAT STUDIO, ale jakże by inaczej? PRZECIEŻ JESTEM MEGA UTALENTOWANA. Co więcej. NAJLEPSZA. PRAWIDZIWA GWIAZDA. Nic dziwnego, że ja i moi przyjaciele jesteśmy SUPER CZADOWO POPULARNI. Mieszkam w dobrym domu. BARDZO dobrym domu. Wiecie rodzice mnie rozpieszczają już od najmłodszych lat i mi się to bardzo podoba. Jestem oczkiem w głowie tatusia który zrobi dla mnie wszystko o co go poproszę. Ukachanego nie mam. Ale chłopaka mam. Czy to miłość? Ja tam w nią nie wieże. Ale rodzice Marco i moi są przyjaciółmi. Bardzo chcieli tego związku. A nas łączy pasja, pieniądze wspólni przyjaciele... Miłość i tak nie istnieje, więc nie widzę problemu bycia z Tavellim.



*Diego Hernandez*

Hej. Nazywam się Diego i mam 17 lat. Jesteśmy liczną rodzinką... Mam dwóch młodszych braci i młodszą siostrę. Jestem Hiszpanem i tu mieszkam. A RACZEJ MIESZKAŁEM, bo właśnie oznajmiono mi, że muszę zostawić w Madrycie rodzinę, przyjaciół, SZKOŁĘ MUZYCZNĄ i razem z rodzicami przeprowadzamy się do BA. Nie protestowałem... Wiem, że u nas cienko z kasą ( do szkoły dostałem się przez stypendium), a tata dostał właśnie pracę jako nauczyciel w STUDIO ON BEAT. Powiedział nawet, ze postara się abym mógł tam uczęszczać, iż szkoła w której się uczyłem jest Hiszpańskim odpowiednikiem tamtej. No cóż... Mam nadzieje, że przyjęcie mnie w połowie roku szkolnego nie będzie problemem... Jeśli chodzi o miłość... nie mam dziewczyny.


--------------------------------------------------------------------------------------







witamy witamy poraz 3 dzisiaj. tego jeszcze nie było XDDDDDD
Ok. Nowa historia tak się zapowiada... Macie przedstawienie postaci i prolog w jednym poście. ZADWOLENI? (POWIEDZIAŁY Z NADZIEJĄ)
Nie znienawidzcie nam tylko postaci ich natura się stopniowo zmieni... STOPNIOWO. Postaramy się nie zakonczyc tym razem w 23 rozdziale... może w 24... hahahahha zartujemy taaaaa ale my śmieszne ha ha ha pośmiejcie się z nami żeby nie było nam gupio... ok. do następnego tygodnia, bo będzie CAPITULO 1 :D


LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE

EPILOG

*Diecesca*

Hejka. Pewnie jesteście ciekawi co u nas? Hm... No pozmieniało się troszkę w ciągu tych dwóch lat... Zaskoczeni, ze tyle czasu?  Pewnie tak. Ale do sedna.
Zacznijmy od tego, że od jakiegoś roku, mieszkamy razem, w domu nie daleko naszej wytwórni. Kariery rozwijają się dobrze. Ja nagrywam teraz moją kolejną płytę, a Diego właśnie wrócił z trasy koncertowej po Europie.
Mamy dla was kolejne wieści. Za jakieś sześć miesięcy na świat przyjdzie nasza mała córeczka...albo nasz mały synek. To się okaże. W każdym razie już planujemy ślub, a ja nie mogę się tego doczekać. Jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Nasze menadżerki też pogodziły się z faktem, ze jesteśmy parą NA PRAWDĘ i jak widać nie miały innego wyboru. Z każdym dniem kochamy się coraz bardziej i naprawdę już nie mogę się doczekać, aż stanę z moim ukochanym przed ołtarzem i jak na świat przyjdzie nasze maleństwo....

*Naxi*

Cześć wam. No to tak... zacznijmy od początku. Mój tato wcale nie zabil Maxiego, tylko poszedł na spacer. Pogodził się z sytuacja, że będzie dziadkiem, a teraz poświęca małej Lenie każdą wolną chwilę. Całą szczęśliwą trójką mieszkamy w domu Maxiego. On wciąż uczy w Art Rebel, a ja właśnie odebrałam świadectwo ukończenia tej szkoły...
Nie dawno dostałam propozycje pracy w STUDIO ON BEAT jako nauczycielka śpiewu. Bardzo się cieszę i nie mogę już doczekać. Ślub planujemy parę miesięcy po moim braciszku i Fran, a Lenka nasza córcia na obu ceremoniach niesie obrączki.
Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. Chodź zaszłam w ciąże jako nastolatka, nie żałuje niczego i ani ja ani mój narzeczony nie wyobrażamy sobie życia beż naszej ślicznotki.




WITAM...( PO RAZ KOLEJNY DZIŚ)
Już przepraszałyśmy, ale zrobimy to jeszcze raz. PRZEPRASZAMY ZA TAK SZYBKIE UKOŃCZENIE NASZEJ HISTORII, ALE MAMY NADZIEJE ZE ZAKONCZENIE SIE PODOBA I NOWA ROWNIEZ PRZYPADNIE WAAM DO GUSTU.
Nie odchodzcie od nas proszę, bo wszystko będzie tak samo (rozdziały co weekand, będzie Diecesca i Naxi, ale... inna historia.
Dobra my lecimy napisać przedstawienie postaci :*

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECECSCE

Rozdział 23

*Naty*

Z plaży udaliśmy się prostu do domu mojego chłopaka. Weszliśmy do środka, odstawiliśmy wszystkie torby.
Nagle Maxi, podszedł do mnie i pocałował namiętnie, a ja zabrałam mu czapeczkę i zaczęłam uciekać, a on mnie gonić.
Wyszło tak, że takim małym przypadeczkiem uciekłam do jego sypialni. Nie żebym na coś liczyła czy coś...
- Oddawaj.- zaśmiał się i wziął na ręce, po czym ponownie pocałował. I tak jakoś wyszło, ze nagle znaleźliśmy się na łóżku, całując coraz bardziej namiętnie.
W pewnym momencie moja sukienka znalazła się na podłodze. UPS. Jak mi przykro... Ja nie mogłam zostać Maxiemu dłużna, iż moja kiecka nie mogła być taka samotna, więc bardzo szybko przywitała się z koszulką Argentyńczyka.
Później... W ogóle przecież do niczego nie dążąc zaczęliśmy się rozbierać. W końcu nie mieliśmy na sobie żadnych ubrań. Maxi nachylił się na de mną i szepnął do ucha.
- Jesteś pewna?- Nie! Dałabym mu się rozebrać gdybym nie była pewna. JASNE.
- Tak jestem. - uśmiechnęłam się di niego, a później ym. noooo. Chyba sami wiecie.

NASTĘPNEGO DNIA


*Francesca*

- Hej Diego.- Przywitałam się z moim chłopakiem, całując go w policzek.
Diego przyszedł właśnie po mnie, ponieważ mamy zamiar pójść do naszych menadżerek... Najwyższa pora.
- Przeglądałam dziś internet...- zaczęłam, gdy wyszliśmy z domu. - W sieci już krąży wieść o naszym zerwaniu.- westchnęłam.
- No to my ja sprostujemy, tak jak twoją rzekomą ciążę, na początku naszej znajomości.- puścił mi oczko. Lekko się zaśmiałam.
- Myślisz, że będą wściekłe?- spytałam niepewnie.
- Szczerze? - przytaknęłam.- Myślę, że tak. Ale muszą zrozumieć. Kocham cię i będę z tobą, czy im się to podoba czy nie.- Uśmiechnęłam się do Hiszpana i lekko musnęłam jego rozgrzany policzek.
- Też cię kocham.- szepnęłam.
Resztę drogi przemilczeliśmy. Oboje zastanawialiśmy się, jak tu delikatnie przekazać naszym menadżerką, że jesteśmy parą... a wczoraj "zerwaliśmy.
Zanim się obejrzałam byliśmy już na miejscu. Pierwszy raz drogą tu była tak niemiłosiernie krótka. Weszliśmy do budynku i wciąż trzymając się za ręce weszliśmy do gabinetu Lindy, w którym umówiliśmy się z naszymi menadżerkami.
Jak nas zobaczyły chyba od razu kapnęły się o co chodzi. W końcu staliśmy przed nimi, nie wiedząc co powiedzieć, zdenerwowani, ze splecionymi dłońmi.
- Ok...- pierwszy odezwał się Diego.- Nie ma co owijać w bawełnę, ja i Fran jesteśmy razem. - Kobiety spojrzały na siebie, a po ich minach dało się wyczytać, że radością to one nie tryskają.
- Co?- wycedziła przez zęby Angelika.
- Jesteśmy parą.- powiedziałam.- Tym razem na serio...
- Nie ma takiej opcji... - prychnęła Linda.
- Dokładnie mowy nie ma.- przytaknęła jej moja menadżerka. - To my kazaliśmy wam być parą i to my decydujemy wszystko o waszym związku.
Spojrzałam na mojego chłopaka przerażona, ale ten zaśmiał się pod nosem.
- Spodziewałem się takiej reakcji...- zaczął.- niestety kochane. Ani mój kontrakt, ani kontrakt Fran nie mówi, że nasza wytwórnia wybiera z kim się spotykamy. Na to żeby udawać chłopaka Fran też się zgadzać nie musiałem, ale MOGŁEM. Także nie macie nic do gadania, bo teraz też nie muszę, a MOGĘ się was posłuchać. I chyba wiecie jaką opcję wybieram.- spojrzał na nie dumnie.
- Zawsze możemy powiedzieć, że tylko udawaliście.- Angelika się broniła.
- A my powiedzieć, że to wy kłamiecie. Myślę, ze fani uwierzą nam, a poza tym mówiąc to zniszczyłybyście reputację wytwórni.
Obie kobiety westchnęły.
- Yh...- Linda do nas podeszła.- Więc nie pozostaje mi nic innego jak pogratulowanie wam.-  uścisnęła nas. Co prawda byłam zdziwiona jej nagłą zmianą podejścia do tej sprawy, ale ulżyło mi, że ten temat jest już zamknięty.- A ty Angelika?- zwróciła się do swojej koleżanki jednak ta mruknęła tylko "szczęścia i wytrwałości" i zasiadła za biurkiem, przeglądając swoje papiery.
- My już lepiej pójdziemy.- zaśmiał się Diego.
- Może lepiej tak.- moja menadżerka też była rozbawiona naburmuszeniem kobiety.
- Pa.- pożegnałam się z nią i razem z Hiszpanem, wyszliśmy z gabinetu, a zaraz później na dwór.
- Nie było tak źle, co?- uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.
- Nie... Ale chyba będziesz miał problemy z Angeliką.
- Było warto.- puścił mi oczko.
- Bardzo cię kocham.- wtuliłam się w niego, a ten się zatrzymał i ujął moją twarz w dłonie.
- Też cię kocham.- uśmiechnął się i złożył na moich ustach delikatny i słodki pocałunkiem.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

*Maxi*

Siedziałem sobie w domu i spokojny, niczego nie świadomy słuchałem muzyki, aż tu nagle do mojego pokoju jak tornado wpadła zapłakana Nathalia.
- Skarbie co się stało?- poderwałem się z łóżka i przytuliłem ukochaną.
- Ale obiecaj, że mnie nie zostawisz?
- Żartujesz sobie? KOCHAM CIĘ.
- Na pewno?- mówiła cały czas płacząc.
- Jasne, że tak kochanie.- musnąłem jej usta, na dowód, ze mówię prawdę.
- Bo... ja... jestem... - spuściła głowę, aby po chwili znów spojrzeć na mnie zapłakanymi oczami. - Bo ja jestem w ciąży.
Byłem  w szoku. Na początku mnie zamurowało, ale jak ogarnąłem co moja dziewczyna właśnie mi wyznała, mocno ją przytuliłem...


*Diego*

Siedzę sobie właśnie na rodzinnej kolacyjce. Ogólnie atmosfera jest mega napięta, bo Naty wróciła do domu z podpuchniętymi i czerwonymi od płaczu oczami, zasiadła do stołu i stwierdziła, że ma nam coś ważnego do powiedzenia. Oczywiście ja już wiem co się kroi... Może chce uciec z Maxim na Alaske? Albo oblała egzamin? Albo... yh. Dobra nie wiem co się kroi ale czuje, że zaraz się dowiem.
- Jestem w ciąży.- wydusiła w końcu, moja SZESNASTOLETNIA SIOSTRZYCZKA. Przysięgam. Udławiłem się prawie wodą, którą popijałem. Mama prawie zemdlała, a tata... no z radości to on nie skakał. .
- CO?! ILE TY MASZ LAT? ZABIJE GNOJA. - Wydarł się przeszczęśliwy dziadek.- JAKA CIĄŻA?! ILE TY MASZ GUWNIARO LAT.
Nathalia rozpłakała się kompletnie. Mama podeszła do niej i mocno przytuliła.
- NIE WIESZ CO TO SĄ ZABEZPIECZENIA?
- To nie było planowane.- wydusiła przez płacz.
- OOOOOO JA WIEM, ZE TO NIE BYŁO PLANOWANE!
I w tym momencie Naty wykrzyczała coś co zrujnowało moje dzieciństwo...
- DIEGO TEŻ BYŁ WPADKĄ!
- COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?- wstałem  z krzesła. To by wyjaśniało czemu mama urodziła mnie mając 18 lat... Że się wcześniej nie kapnąłem...
- Ale to było kiedyś! Teraz są inne czasy. Postanowiłem pomóc siostrze.
- Nie zwalaj na inne czasy. Bo jakby Naty zaliczyła STRZANĄ WPADKĘ w naszych czasach, mógłbyś zostać dziadkiem parę lat temu.
Ojciec nerwowy wstał od stołu.
- Dokąd idziesz?- spytała mama.
- Dorwać tego gnoja...




Hejowwwwww.
Oto mamy 23 i... ostatni rozdział. Za raz będzie epilog. Ale nie smuta mi tu, bo jeszcze dziś pojawi się epilog i... NOWA HISTORIA. Wiemy ze ta skonczyluysmy szybko ale nie mamy za bardzo już pomyslow a za to pelno na nowe opowiadanie, wiec... no właśnie więc... mamy nadzieje ze nie jesteście zli i rozumiecie. No to jeszcze dziś przedstawienie postaci. Czekajcie.
:* :* :*

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE



niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 22

* Francesca*

Ręce trzęsły mi się nie miłosiernie, kiedy Diego je ujął patrząc prosto w moje oczy. Tak bardzo bałam się go stracić i tak bardzo byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia. Hiszpan wyglądał na poddenerwowanego. BA. Na zdenerwowanego. Jeszcze bardziej niż na naszej pierwszej udawanej randce.
- To się nie może tak skończyć.- zaczął. Chciałam powiedzieć, że nie musimy przestawać się widywać, ale powstrzymałam się. Postanowiłam czekać na to, aż Diego znów się odezwie. - Fran...- westchnął.- Nie chciałem ci tego mówić wcześniej, bo bardzo balem się twojej reakcji i tego, że będzie nam później niezręcznie udawać parę. Teraz nie mam już nic do stracenia. Znaczy mam... Twoją przyjaźń, ale uważam, że powinnaś wiedzieć, że ja...- uciął coraz bardziej zaciskając moje dłonie.
- Że ty?- odezwałam się w końcu, po jakimś czasie, gdyż Hiszpan nie dokończył wypowiedzi.
- Od jakiegoś czasu... Zresztą od samego początku... Znaczy...- plątał się we własnych słowach. - Od tego czasu jak razem zaśpiewaliśmy na spotkaniu zapoznawczym zaczęłaś mi się bardzo podobać, a później... Ten pocałunek... Już byłem pewien, że się w tobie zakochałem. Od tamtego czasu udawanie nie było do końca udawaniem. Nie umiem o tobie zapomnieć, ani nie chcę. Nie chce ciebie stracić, jeżeli ty nie czujesz tego samego proszę zostańmy chociaż przyjaciółmi. Zależy mi na tobie.- skończył i zaczął się mi przyglądać. Wyglądał jakby szukał odpowiedzi w moich oczach, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zamurowało mnie. Byłam przeszczęśliwa. ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy a już po chwili, znajdowałam się w ramionach chłopaka. Chciałam piszczeć z radości. Wszystkie moje zmartwienia zniknęły w ułamkach sekundy. A jednak Diego czuje to samo co ja. Jednak też mnie kocha. Czy to oznacza, że teraz będziemy prawdziwą parą?
- Ja też cię bardzo kocham.- szepnęłam nie odrywając się od niego, ale już po chwili nie stałam na ziemi, bo Diego mnie podniósł, po czym pocałował.
- To znaczy, że jesteśmy teraz parą?- zapytał.
- Jeśli chcesz.- zachichotałam.
- Ja bardzo chcę... A ty Fran? Zechcesz zostać MOJĄ dziewczyną?
- Niczego nie pragnę tak bardzo.- uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku.- A teraz, może postawisz mnie na ziemię?- zaśmiałam się, a MÓJ CHŁOPAK wykonał moją prośbę. - Masz coś dzisiaj do zrobienia?- zapytałam.
- Nie, a co?
- Może wejdziesz d środka?- wskazałam na dom, w którym aktualnie nikogo nie ma.
- Bardzo chętnie.- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, po czym wspólnie weszliśmy do mieszkania.
Weszłam do kuchni i ukroiłam nam po kawałku ciasta cioci, oraz nalałam soku, a następnie zaniosłam wszystko do swojej sypialni gdzie czekał już na mnie Diego.
- Ostrzegam.- powiedziałam wchodząc do pokoju i stawiając tackę na biurku.- Mega słodkie.- usiadłam obok Hiszpana na łóżku.
- Tak bardzo słodkie jak ty?
Nawet bardziej.
- Nie wydaje mi się.- musnął mój policzek.
- Kocham cię.- wtuliłam się w niego.
- Ja ciebie też kocham.

*Diego*

Siedzę u Fran już serio sporo czasu. Jest po dwudziestej, a my wciąż jesteśmy sami. Jej ciocia i wujek, zaraz po pracy szli na jakąś rocznicową kolację.
- Jesteś pewna, że mogę tyle u was siedzieć?
- Pewnie, że tak.- oderwała wzrok od telewizora, na którym właśnie kończyła się jakaś komedia romantyczna. - Nawet musisz.- zaśmiała się i musnęła mój policzek. - Chyba nie zostawisz mnie tu samej?
- Nie.- uśmiechnąłem się szeroko do MOJEJ DZIEWCZYNY.
- Ten film nie zaczyna nudzić.- mruknęła.
- Mnie znudził na samym początku.
- To dlaczego nie powiedziałeś?
- Chciałaś oglądać. Tak pięknie prosiłaś.
- Jesteś słodki. - puściła mi oczko, a następnie wyłączyła to cholerstwo.- To co robimy?
- Hm...- zamyśliła się.- A co można robić wieczorem, w domu, sami...- spojrzała na mnie znacząco. Nic nie powiedziałem. Tylko patrzyłem się na nią ze zdziwieniem. Nagle Włoszka zaczęła się głośno śmiać i wstała z łóżka, podchodząc do biurka i siadając na nie.
- Możemy na przykład pośpiewać, prawda?- zachichotała.
- Jesteś wredna.- mruknąłem i podszedłem do Włoszki obejmując ją w pasie.
- Dlaczego?- udawała głupią.- A coś ty sobie myślał?- spojrzała na mnie z udawanym oburzeniem.
- Nic.- westchnąłem.
- Chciałbyś. -prychnęła.
- Bardzo.- odpowiedziałem baaaardzo cicho, ale oczywiście Fran musiała to usłyszeć, bo zaśmiała się.
- Wybacz.- wzruszyła ramionami i zwinnie zeskoczyła z blatu, kierując się w stronę drzwi.- Idę do łazienki.- oznajmiła otwierając je.- Poprzedzając pytanie.- odwróciła się w moją stronę.- TY nie możesz iść ze mną.
- Czytasz mi w myślach?
- Nie.- zachichotała.- Po prostu twoje są bardzo przewidywalne.
- Zabawne.
- No wiem.
- Idź lepiej co?
- Idę, idę.
Gdy Fran wyszła zadzwonił mój telefon. Była to moja siostra.
N: Hej Diego. Gdzie jesteś?
D: U Fran, a co?
N: Pytam bo rodzice wychodzą gdzieś i wracają jutro, a nie wiedzieli gdzie się podziewasz.
D: Rodzice wychodzą i wracają jutro?
N: Tak jadą za miasto, do znajomych.
D: Maxi u ciebie jest?
N:Taaaaakkkk...
D: Co ty na to, żebyśmy spędzili czas we czwórkę?
N: Ta dobry pomysł.
D: Zaraz będziemy. Pa
N: Pa.
- Z kim rozmawiałeś?- do pokoju weszła Fran.
- Z Naty. Rodzice się gdzieś zmyli, co ty na to żebyśmy spędzili w czas we 4?
- Czwórkę?
- Maxi wrócił.- zaśmiałem się.
- Naprawdę? Super. Jasne chodźmy.

*Naty*

-Maxi ! - zawolalam go by pomogl i wyjac z szafy koldry i koce .
-Juz jestem . Yyy co ty robisz ?
-Zamiast sie głupio pytac to moze bys mi pomogl . -prawie wszystko co mialam wypadalo mi z rąk.
-Juz juz. -pomógł mi wszysko wyjąć i polozyc na łóżko.-A tak w ogóle to po co ci to wszystko ?
-Diego i Fran przyjdą za chwile i pomyslalam ze rozlozymy sobie na podlodze koldry zeby bylo miękko i moze poogladamy jakis film czy cos pogadamy i w ogóle.
-Przyjdą ? To super napewno będzie bardzo milo .
-Yhym to co idziemy przygotowac popcorn i jakies zacie co?
-Jasne no to chodzimy.
Znieslismy wszystko do salonu , rozlozylismy na podłodze i udalismy sue do kuchni. Zrobilismy popcorn i tosty , wsupalismy do misek chipsy. jakies slodycze i rezte dobrych rzeczy ktore znalezlismy w domu .
- Nadal nie moge uwierzyc ze wrociles . -powiedzialam z usmiechem a Maxi podszedl blisko. mnie
- A ja wierzę i mam nadzeje ze juz nie bede sie musial nigdzie bez ciebie ruszac .-przyblizyl sie do mnie i zaczelismy sie bardzo namietnie calowac . Po chwili uslyszalam dzwonek do drzwi więc oderwalam sie od niego .-Pójde otworzyc drzwi -musnęłam jego aksamitne usta i ruszylam w kierunku dzrwi a Maxi za mna .Otworzylam . Okazalo sie ze to byli oczywiście Fran i Diego, przywitalismy sie a Maxi przywital sie z Francescą . Wszyscy poszlismy na koldry , ja z Maxim ppszlismu po jedzenie ktore zanieslismu na miejsce naszej rozrywki i zaczelismy wspolna rozmowę.
-No to co tam u was sie dzisiaj działo?-zaczęłam
-A bo wiecie ja -Fran zlapalo mojego brata za reke na co on sie uśmiechnął-i Diego jestesmy para !
-Co ?! Ale super jejku jak sie ciesze mowilam za bedziecie razem mowilam ?-zapytalam pytajacym wzrokiem Maxiego .
-Mowilas . -Usmiechna sie i musnął moj nosek .
-To co ogladamy ? Ja bym zaproponował ten nowy horror co teraz wyszedl.-zaproponawal Diego
-O nie zadnego horroru! -krzyknelysmy razem z Fran po czym zaczelysmy sie śmiać.
-No.dobra to wy cos zaproponujcie hym .-Powiedzial Maxi .
-Zawsze chcialam obejrzec film o Janie Pawle II moja ciocia ma męza Polaka który opowiadal mi o nim i byl naprawde wspanialym czlowiekiem .-Powiedziala Fran .
-Jestem za byl wspanialy i wszyscy go kochali obejrzymy ? -Spojrzalam slodkim proszacym wzrokiem na Maxia a Fran zrobila to samo tylko ze z Diego .
-Niech wam bedzie - Powiedzieli chlopacy .  Wyszukalismy film w internecie i połączyliśmy z telewizorem na ktorym go oglądaliśmy. Oczywiscie ja i Fran jako najwieksze beksy swita sie poryczalysmy a jakze by inaczej ale zauwazylam ze chlopacy sie zainteresowali i ogladali z zaciekawieniem. Gdy film sie skonczyl postanowilismy pograc w butelkę. Skonczylo sie na tym ze musialam im powiedziec czy mielismy z Maxim swoj pierwszy raz a kto zadal takie pytanie oczywiście moj brat . No i gdy skończyliśmy bo dwóch godzinach . Posprzatalismy i postanowilismy ze Maxi i Fran zostaną na noc . Poszlismy do swoich pokoi. kazdy wykonal wieczirne czynnosci i poszlismy spac wynajmie ja i Maxi poszlismy. a oni ? tego to ja nie wiem .

*Maxi*


Obudzilem sie rano i po cichu wykonalem poranne czynnosci . Gdy skonczylem wróciłem do pokoju i podpierając sie na łokciu polozylem sie na boku obok Naty i pocałowałem ją w czoło. Naty zaczela sie przeciagać i powoli otwierać oczy.
-Yymm która godzina ?
-A moze by tak dzien dobry ?-natychmiast sie poderwala i pocalowala.
- Dzień dobry .-przytulila mnie.-A teraz mów która godzina .
-9:00 a co ?
-Nic. To mów co dzisiaj robimy ?
-A co byś chciała ?
-Hymmm niech sie zastanowie. A co bys powiedzal gdybysmy poszli na plazę .
- Ok to co ty sie ogarniesz i wezmiesz ręczniki i koc a ja spakuje jedzenie .
-Jasne to lec .-poszedlem do kichni i zrobilem pare kanapek i spakowalem je do torby wraz z innymi przekąskami i piciem. Gdy konczylem przyszla Naty z kocem i ręcznikami . Miala związane włosy w kucyk na sobie miala białą zwiewną sukienkę w granatowe paski a na głowie łososiowe okulary przeciw sloneczne.
-To co jedziemy? - zapytalem.
- To ty juz idz do samochodu a ja powiem Diego ze wychodzimy.
Poszedłem do samochodu wpakowałem rorbę do bagażnika i usiadlem na miejscu kierowcy . Po chwili Naty siedziala już obok mnie a ja odpalilem autko i ruszylismy w drogę.
-hyyyy-Naty westchnęła.
-Ej kotek co jest ?
-Właśnie zdałam sobie z czegoś sprawe.
-Z.czego ?
-Z tego że się boję.
-Czego sie boisz ? -zlapałem ją za rękę
-Boję się ze cie strace.
-Nie stracisz. Nigdy. Obiecuje .-pocałowałem ją w rękę a ona się uśmiechnęła . Po chwili dojechalismy . Wziąłem torbę a Naty wzięła swoją torbę i poszliśmy na plażę rozłożylismy koc i zdjelośmy ciuchy . Naty miala taki strój.        który idealnie podkreślał jej urodę i kolor skóry. Naty postanowila ze sie poopala a ja poszedlem poplywac jednak po chwili znudzilo mi sie pluwanie samemu i wrócilem na koc wytarlem sie ręcznikiem i polozylem kolo Nat.
-Nie jesteś glodna ?- spytalem
-Nie a ty ?.
- Nie . Moze pódziesz ze mną popływać hym ?
-A może nie ?
-Może jednak tak ?-W tym momencie Naty usiadla.
-No nie wiem.
-Co sie stalo ?
-Nic .
-Nic ? Aha no to ok .-szybko wziąłem Naty na ręce i kierowałem się w stronę wody.
-Maxi pusć !-krzyczala jednocześnie śmiejąc się Naty.
-Yyy moze jednak nie .-Gdy bylem w wodie ponad pas to puscilem ja .A ona w wdzięvzności zoczela mie chlapac i uciekac .No to ja zacząłem ja gonic. Gdy ją zlapalem i trochę juz sie opanowalismy ze smiechu zaczela rozmowe.
-Przepraszam za to ze bylam taka oburzona nie wiem co mi odbiło.
-Ej nie musisz przepraszac . Chodz tu .-przytulilem ja .
-Dziekuję.
- Za co ?
-Za to ze jesteś .-powiedzuala i pocalowała mnie co ja oczywiscie odwzajemnilem.
-To co idziemu coś zjeść bo zglodnialam .
-Jasne.

Późnym popołudniem wrócilośmy do domu.




Hej ludziska.
na wwstępie przepraszamy za tydzień opóźnienia no ale tak jakoś wyszło.  Macie za to szczęśliwe pary. Mamy nadzieje ze jesteście z rozdziału zadowoleni ;)
Kolejny jus damy na czas ;)
Buzka

ZZachęcamy do wzięcia udziału w konkursie i do zadawania pytań naszym postacią oraz nam w  zakladce ZAPYTAJ BOHATERÓW
LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECECSE


sobota, 31 października 2015

KONKURS

WAŻNE!

Tak, tak wiemy. Wyniki miały być 4 miesiące temu, ale miałyśmy ( i wciąż mamy) za mało prac i tak to odkładałyśmy i odkładałyśmy...
Prawda jest taka, że kiesy ogłosiłyśmy konkurs miałyśmy o połowę mniej czytelników, a wiele osób zapomniało je wysłać. NO JEST ZA MAŁO PRAC!
Więc jeżeli jeszcze ktoś miałby ochotę wziąć udział to macie czas do 24.12.15 ;D
Tu macie linka z zasadami i bardzo prosimy o pracę :* Bo serio nie mama z czego wybierać XD


http://diecesca-naxi-opowiadania.blogspot.com/2015/05/konkurs.html

Rozdział 21

3 miesiące później...

 

*Naty*

Sobotni poranek... uwielbiam to chociaż ... bez Niego to nie to samo. Wstałam z łóżka i powolnym krokiem doczłapałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i wykonałam poranne czynności. Poszłam do pokoju i ubrałam się w to:


Poszłam do kuchni w której zjadłam śniadanie czyli płatki z mlekiem. Znudziło mi się siedzenie w kuchni więc poszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać Internet...

Zajęło mi to dość dużo czasu bo gdy powiedzmy ze skończyłam to mama zawołała mnie na obiad. Poszłam go zjeść i stwierdziłam że pójdę się przejść się po parku . Wzięłam torebkę i wyszłam z domu kierując się w stronę parku . Po pewnym czasie usiadłam na kocu który wzięłam ze sobą  przed strumykiem i patrzyłam na odbijające się światło w strumyku pogrążając się w krainie marzeń. W pewnym momencie odwróciłam głowę nawet nie wiem czemu i na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w oczach łzy...

*Francesca*

Siedziałam w domu na kanapie i jeździłam po najróżniejszych kanałach telewizyjnych. Jak na złość nie było ŻADNEGO sensownego programu jaki mogłabym obejrzeć. Wujek w pracy, ciocia w pracy, ja z Diego i menadżerkami umówiona jestem za parę ładnych godzin... Rozmyślając tak, wpadłam na genialny pomysł. W końcu od dość dawna, nie rozmawiałam z moimi przyjaciółkami, a z tego co mi wiadomo Camilla ma "urlop", ponieważ właśnie skończyła nagrywać drugi sezon jej serialu i teraz a zasłużone wakacje, a Jeśli chodzi o Vils to nie mam pojęcia czy nie jest dziś zajęta, ale zaraz się dowiem. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodenek i wystukałam numer do Cam. Okazało się, że nic ciekawego dziś nie robi, a bardzo chętnie spędzi czas ze mną i Violettą, więc pozostało mi jeszcze zadzwonić do drugiej Argentynki. To chyba nasz szczęśliwy dzień, ponieważ Vils właśnie wracała ze studia nagraniowego i resztę dnia ma wolne, więc chyba oczywiste, że również się z nami spotka. Umówiłyśmy się u mnie w domu, bo stwierdziłyśmy, że tu mamy ciszę i spokój, a jak w miejscu publicznym pojawią się trzy sławne nastolatki, nie ma szans o wspólnych ploteczkach.
Zadowolona wyłączyłam TV i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę, oraz pokroiłem ciasto, które ostatnio upiekłam razem z ciocią.
Kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, w nich stały oczywiście moje kochane przyjaciółki. Zaczęłam je ściskać, bo naprawdę długo ich nie widziałam i strasznie mi ich brakowało.
- Hej dziewczyny.- przywitałam się z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Hej!- odpowiedziały mi z takim samym entuzjazmem co ja.
Wtedy właśnie czajnik poinformował mnie, że woda się zagotowała, więc musiałam iść zalać kawy.
- Opowiadajcie co u was słychać? Jak tam Leon i Broduey?- zaczęłam jak już usiadłyśmy do stołu.
- SUPER.- zaśmiał się Cam.- Ostatnio poznałam jego rodziców. Mega sympatyczni ludzie.
- U mnie i Leona, tez wszystko układa się genialnie. Właśnie musze się wam pochwalić, że niedługo mamy zamiar jechać razem na urlop do Meksyku, więc najwyraźniej ja tez mam poznać jego rodzinę.- zachichotała. - A co słychać u Diego?
- Bez zmian.... - uśmiechnęłam się smutno. Dziewczyny wiedzą oczywiście i o moich uczuciach do chłopaka, jak i o całej ciąży... - Udajemy parę od kilku miesięcy i mi się to okropnie podoba.
- To chyba oczywiste, skoro jesteś w nim zakochana.- odparła rudowłosa.
- Ta...- mruknęłam.- Dobra zmieńmy temat, bo się rozkleję. Mówicie lepiej jak tam kariera?- zaśmiałam się.- Cam... Nagrywacie 3 sezon?
- TAK!- wykrzyknęła radośnie. Dziś rano dostałam potwierdzoną informację, że scenariusz do kolejnego sezonu jest tworzony, a informacja, że sezon powstanie oficjalnie ogłoszoa będzie jeszcze dzisiaj popołudniu.
- Gratulacje kochana.- powiedziała Vilu.
- Bardzo się cieszę.- dodałam.
- Ja też.- zaśmiała się nasza aktorka. - A wy?
- Ja już się boję, bo Angelica i Linda, mają dla nas kolej "MEGA WAŻNĄ WIADOMOŚĆ" - aż się wzdrygnęłam, bo przez te parę miesięcy zdążyłam się nauczyć, że one dwie razem to masakra.
- A ja mam za parę dni koncert.- uśmiechnęłam się Violka.
Resztę dnia spędziłyśmy na plotkowaniu i obejrzałyśmy jakiś film, który Camilla BARDZO chciała zobaczyć. Był całkiem ok... Ogólnie jestem zadowolona ze spędzonego czasu z przyjaciółkami. Brakowało mi tego BARDZO. Jednak trzeba było się pożegnać, bo Cam ma randkę ze swoim chłopakiem, a Violka musi jeszcze dokończyć jakąś piosenkę, więc obie poszły do domów, a ja zostałam sama. Ale  w końcu i tak za pół godziny idę na spotkanie...

*Naty*


W pewnym momencie odwróciłam głowę nawet nie wiem czemu i na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w oczach łzy...
- MAXI!- zostawiłam torbę na kocu i podbiegłam do chłopaka, rzucając mu się na szyję. On podniósł mnie i zaczął obkręcać wokół własnej osi.
- Tęskniłem.- wyszeptał mi do ucha, kiedy już mnie postawił.- Bardzo.
- No ja tez, ale co? Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałem do ciebie. Musiałem cię zobaczyć.- uśmiechnął się.
- Na jak długo zostajesz?- spytałam podekscytowana.
- Niestety...- zaczął, a w moich oczach ponownie pojawiły się łzy, lecz tym razem smutku.- Ale będziesz musiała wytrzymać ze mną przez bardzo długi czas.
- Czyli?
- Zostaje na stałe.- zaśmiał się, a mnie zamurowało. Po chwili, jak już wyszłam ze stanu osłupienia, ponownie mocno go przytuliłam i kompletnie się rozpłakałam. Nie potrafię opisać tego, jak byłam wtedy szczęśliwa.
W tym momencie Maxi złączył nasze usta w pocałunku, którego a brakowało mi przez te trzy miesiące.
- Widzę, że masz kocyk.- zaśmiał się.- Może usiądziemy i wtedy wyjaśnię ci wszystko, co?- przytaknęłam ochoczo i łapiąc go za rękę poszłam w stronę koca.
- No to opowiadaj. - bardzo chciałam znać całą historię ze szczegółami. Jak to się stało, ze mój ukochany jest tu, a nie w Portugali?
- Parę dni temu moi rodzice zadzwonili do mnie z informacją, że było ciężko, ale ojcu udało się znaleźć bardzo dobrze płatną pracę. Miałem wybór zostać tam z nimi, albo wracać tu sam. - Uśmiechnął się pod nosem.- Kilka minut później byłem spakowany.
Zaczęliśmy się śmiać.
- A gdzie będziesz mieszkał? W swoim dawnym mieszkaniu?
- Nie.- odpowiedział krótko.- Mieszkanie sprzedane, ale skoro rodzice wyjechali znaczy, ze dom stoi pusty i to właśnie ja jestem jego nowym właścicielem.
- ALE SUPER!- wykrzyknęłam.
- Nooooooooooo Ale nie wiem co z pracą. Myślisz, że twój tata przygarnie mnie spowrotem?
- Jestem pewna. Z nowym nauczycielem kompletnie się nie dogaduje, poza tym często się spóźnia, jest bezczelny i uczniowie na niego narzekają. Zresztą każdy pyta czy wrócisz.- uśmiechnęłam się.
- No to dobrze. Jeszcze dzisiaj się do niego przejdę i poproszę o tą robotę.
- Możemy iść teraz.- zaproponowałam.
- Super. To idziemy do ciebie?
- Nie. Co prawda jest sobota, ale tata siedzi w Art Rebel i robi jakieś papiery czy coś tam. A w domu przeszkadza mu Diego bo próbuje napisać nową piosenkę, ale mu to nie wychodzi.- zachichotałam i wstałam z kocyka.
- Ok.- zaśmiał się i również wstał.
Zwinęliśmy koc i udaliśmy się w stronę szkoły.
Po drodze dużo rozmawialiśmy. Buzie nam się nie zamykały, a tematy nie kończyły mimo, że codziennie rozmawialiśmy na kamerce.
W końcu dotarliśmy na miejsce i udaliśmy się do gabinetu ojca.
Uchyliłam lekko drzwi, tak że było widać tylko moją głowę.
- Hej tatku.- przywitałam się z nim.
- Hej słoneczko.- uśmiechnął się.- Co ty taka wesoła?
- A bo muszę ci kogoś pokazać. - zaśmiałam się i złapałam Maxiego za rękę, wchodząc z nim do pomieszczenia.
- Dzień dobry,- chłopak przywitał się z moim tatą.
- MAXI?- Ojciec nie krył zdziwienia i ... ZADOWOLENIA?- Błagam powiedz, że zostajesz na stałe i właśnie przyszedłeś, aby prosić mnie o pracę w tej szkole?- powiedział na jednym tchu z nadzieją.
- Yyyyy TAK?
- MASZ TE ROBOTE!- Wydarł się i podszedł do mojego chłopaka ściskając mu dłoń i zaczął nią trząść.
Zaśmiałam się z całej tej sytuacji.
- Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo.- Maxiego również to bawiło. W tym momencie do gabinetu wszedł Lorenzo- czyli nowy nauczyciel, a raczej BYŁY nauczyciel.
- Ooooo...- odparł tata zadowolony.- Dobrze, że jesteś bo mam do ciebie sprawę.
- No mów szybko, bo nie mam czasu.- odpowiedział mu jak zwykle bez szacunku.
- ok. Powiem szybko. Zwalniam cię. Możesz w poniedziałek przyjść po wypowiedzenie.
- CO?- tato westchnął.
- Dziecko... Czy ty potrzebujesz słownika. Zwalniam cię, czyli NIE PRACUJESZ JUŻ TUTAJ. JESTEŚ BEZROBOTNY. CAPITO?
- Ale, ale, ale...
- Żadnego ale IDŹ
Lorenzo zdenerwowany opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami, a cała nasza trójka wybuchła śmiechem.
Po wyjściu ze szkoły udaliśmy się do mojego domu, aby przywitać się z mamą i moim bratem.
Gdy weszliśmy do domu natychmiast popędziliśmy do pokoju Diego, bo jak się okazało po drodze, z mamą Maxi już się widział i to ona powiedziała mu gdzie mnie szukać.
- SIEMA STARY.- Maxi wydarł się wpadając do pokoju Diego.
- MAXI?!
- A i owszem.- zaśmiał się a mój brat natychmiast podbiegł do niego i się przywitali, jak na najlepszych przyjaciół przystało.
Oczywiście byliśmy zmuszeni gadać z tym idiotą przez pół godziny, ale na szczęście musiał już pójść na spotkanie z menadżerkami i Fran, więc zostaliśmy sami... WKOŃCU.
Udaliśmy się do mojego pokoju i tam siedząc na łóżku, zaczęliśmy dłuuugą rozmowę...

*Diego*

- Co?!- wydarłem się. - Że co my mamy zrobić?!
- Podpisuje się pod pytaniem.- dopowiedziała Fran.- ŻE CO MY MAMY ZROBIĆ?!
I w tym momencie odpowiedziały nasze menadżerki, jakby nigdy nic.
- Zerwać.
- Ale jak to?- spytałem załamany.
- Normalnie. Już trzy miesiące nic się u was nie działo. Zaczynacie być zwykłą, nudną parą. KONIEC. THE END. - odpowiedziała Angelica.
- Myśleliście, że to będzie trwało wiecznie? Bay bay. Koniec Dieceski.
Spojrzałem na Włoszkę... Była bliska płaczu.
- Czyli co? Już nie jesteśmy razem?- spytałem Lindy.
- Nie.- wzruszyła ramionami. - A teraz już idźcie, bo musimy jeszcze "wypromować" tą wiadomość.
- Ta...- mruknąłem i zdenerwowany wyszedłem.- Chodź Fran. Odprowadzę cię.
- Ok...
Szliśmy w kompletniej ciszy. W duchu kłóciłem się z samym sobą. Powiedzieć czy nie?  Gdy doszliśmy zdecydowałem, ze CO MI SZKODZI? Udawanego związku już nie ma... O de mnie zależy, czy tak to skończę czy to będzie początek PRAWDZIWEGO związku.
- Fran...- złapałem ją za rękę jak już miała wchodzić na podwórko.
- Tak?- spojrzała się na mnie.
- Bo ja ci muszę coś powiedzieć...
-------------------------------------------------------------------------------------------


HEJOW HEJ.
No to mamy 21! TADAM.
WIELKI POWRÓT NAXI. Znaczy... nie rozstali się ale co tam. WRÓCIŁ!!!
I NIECH MI JUŻ NIKT NIE NARZEKA, ŻE NIE MA DIECESKI!
Zadowoleni? Co prawda jeszcze jej nie ma, ale chyba po zakończeniu już wszystko wiadomo :*
Komentujcie :*

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE









poniedziałek, 26 października 2015

Zapraszamy! !!!

A więc ten post bedzie o tym ze nasza przyjaciolka zalozyla bloga ... o czy to dowiecie sie jak wpadniecie takze serdecznie zapraszamy by do niego zajrzec i go polecać link pod spodem

http://zyciegeni.blogspot.com/?m=1

Jeszcze raz zapraszamy! !!!


LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 20

*Diego*

Obudziłem się dzisiaj bardzo wcześnie, ponieważ Linda i Angelica zażądały próbę, o 06:00 !!!!!!
WHAT?!
W każdym razem LEDWO, ale jednak, wstałem z mojego kochanego łóżka i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem ubrania i powędrowałem do łazienki... Spędziłem tam max 10 minut i zszedłem na dół, aby przygotować sobie jakieś ciche w przyrządzaniu (reszta domowników śpi), szybkie i smaczne jedzenie. Przemyślenie tego co zjem zajęło mi więcej czasu niż przemyślenie tego w co się dziś ubiorę, ale mniejsza o to, bo w końcu postanowiłem na zwykłe tosty z serem.
Zjadłem je dość szybko i z wielkim apetytem. Na koniec prędko po sobie posprzątałem i wyszedłem z domu. Okazało się, że okropnie pada. (JAK JA MOGŁEM TEGO NIE ZAUWAŻYĆ WCZEŚNIEJ???) Pierwsze co pomyślałem, to FRAN. Nie, nie, nie. Francesca nie kojarzy mi się z deszczem, ale zastanawiało mnie, jak dotrze pod Studio, skoro ma nie mała drogę, a w taką pogodę przemoknie do suchej nitki. Wyciągnąłem telefon i napisałem do niej smsa, z zapytaniem czy ma jak dojechać, czy po nią przyjechać. Zanim odpisała zdążyłem wyjechać autem z garażu. Włoszka napisała, że właśnie jedzie z ciocią, ale dziękuje i... buziak!!!! JARAM SIĘ JAK DZIECKO Z LIZAKA. Podejrzewam, że jak to dziewczyna wszystkim wysyła kisski, serduszka i nie wiem co jeszcze, ale no... a mniejsza. Włączyłem radio i pojechałem pod studio nagraniowe.


- ŚWIETNE!- Tak oto skomentowała Linda, obie nasze piosenki.
- Bardzo mi się podobają.- dodała Angelica.- No i wielki PLUS dla was, że sami skapnęliście się, żeby napisać coś o miłości... To tylko bardziej utwierdzi w przekonaniu, ze napisaliście je dla siebie, więc jesteście kochającą się parą.- puściła nam oczko.
Spojrzałem na Włoszkę, a ta na mnie. Uśmiechnęliśmy się do siebie znacząco. Oboje byliśmy z siebie dumni. I z siebie samych i z siebie nawzajem. To super, jak ktoś serio docenia twoją pracę, chociaż pisanie tej piosenki przyszło mi od tak. Jak ma się inspiracje...( CZYTAJ FRANCESCA) to idzie jak po maśle.
- Ok...- zaczęła na powrót Linda.- Koncert już w ten weekand, a więc co? Do wspólnej piosenki jesteście już przygotowani. Zaśpiewajcie nam ją teraz łącznie z cheorografią, ok?
- Jasne.- odpowiedzieliśmy entuzjastyczne.
Szybko przenieśliśmy się na sale gdzie czekali już nasi tancerze i zaczęliśmy próbę. Poszło tak... że się wyrażę naturalnie. Uwielbiam śpiewać tą piosenkę... Mogę wtedy spojrzeć Francescę w oczy i wyśpiewać wszystko co do niej czuję... I nikt nie wie, że ja tylko udaję, że udaję... CO JA GADAM? UDAJE,  ZE UDAJE? No ale taka prawda... Wszyscy myślą, że udaję uczucia do Włoszki, a tak serio ja utrzymuje ich tylko w przekonaniu, że udaję. To skomplikowane... W końcu będę musiał jej wyznać uczucia. ALE NIE TERAZ.
Piosenka się skończyła... A my staliśmy wpatrzeni w siebie... Tak bardzo blisko, że czułęm jej słodki oddech na sobie. Jej śliczne zielone oczy, skierowane były na moje. Zacząłem się zastanawiać, czy nie wygląda to aż ZA realistycznie.  Jednak w ogóle się nie zastanawiając złapałem Fran w pasie i przyciągnął do siebie tak, że nasz usta połączyły się w długim pocałunku.
W końcu oboje oderwaliśmy się od siebie, lecz nic nie mówiliśmy.  Znowu byliśmy w patrzeni w swoje oczy.
Przerwały nam Linda i Angelica.
- cudnie! - krzyknęła moja menadżera.
- genialny pomysł Diego.  - dodała druga a ja spojrzałem na nią ze zdziwieniem. - genialny pomysł żeby na końcu się pocałować. - wytłumaczyła.
- Aaaa tak.  Właśnie yyyy tak to było w planach- wyszczerzylem się bo tłumaczenie się CZEMU mam już za sobą...

Na koniec omówiliśmy jeszcze kolejne próby i... to tyle na dziś.




*Francesca*


Jestem właśnie w drodze do domu Hernandezów... Lecz nie jadę do Diego... Wykorzystując fakt, że próba się zakończyła, postanowiłam odwiedzić Naty... Wiem, że jest jej teraz bardzo ciężko... Na pewno potrzebuje się komuś wygadać, a wspólnie spędzony czas będzie dobrym pomysłem.
Zanim się rozejrzałam, byłam już na miejscu. Zapukałam do drzwi, które otworzył mi ojciec moich przyjaciół.
- Dzień dobry.- uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Dzień dobry.- wpuścił mnie do środka.- Posłuchaj Francesca... Diego wyszedł gdzieś, ale jeśli chcesz możesz na niego poczekać.
- Właściwie przyszłam do Naty.- wyjaśniłam.- Jest w domu?
- Ym... Tak, tak pewnie. Natka jest teraz u siebie w pokoju.- westchnął.
- Pójdę do niej dobrze?
- Jasne.
Po schodach weszłam na korytarz i cicho zapukałam do drzwi, od sypialni Nathalii.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc bez namysłu weszłam do środka. Natka leżała na łóżku i szlochała. Nie odwróciła się nawet, aby sprawdzić kto przyszedł. Leżała tylko, z kolanami podciągniętymi pod samą brodę i głośno płakała. Serce mnie ścisnęło kiedy zobaczyłam ją w takim stanie. Była blada, miała podkrążone oczy, a ubrana była w jakiś dres.
- Naty...- szepnęłam siadając obok niej i gładząc po plecach. Mi samej zachciało się teraz płakać, ale wiedziałam, że to nie pomogłoby dziewczynie, więc zacisnęłam zęby.
Brunetka nawet się nie odezwała. Wstała tylko do pozycji siedzącej i mocno mnie przytuliła. Oczywiście bez słów odwzajemniłam jej uścisk. Dopiero po pewnym czasie, odsunęła się o de mnie, wciąż płacząc.
- Cześć Francesca...- przywitała się ze mną zachrypniętym głosem.- Miło, że wpadłaś.
- Wiesz...- nie mogłam tak na nią patrzyć. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.- Jest tobie teraz okropnie ciężko i ja zdaję sobie z tego sprawę. Jednak nie mogę pozwolić, żebyś cały dzień leżała tu teraz. Proszę cię. Wyjdźmy gdzieś razem. Długo nie rozmawiałyśmy, a to idealna okazja. Chodźmy na zakupy, albo do jakiejś kawiarni...
- Zgoda.- przerwała mi, lekko się uśmiechając.
- Serio?- nie kryłam zdziwienia. Byłam pewna, że siłą będę musiała wyciągać ją z łóżka.
- Nie mogę tu wiecznie siedzieć. Wyjdźmy gdzieś... Wieczorem umówiłam się z Maxim na Skayp'a. A teraz potrzebuje jakoś wyrwać się od rzeczywistości.
- Dobre nastawienie. - puściłam jej oczko.
- Ale najpierw...- spojrzała na siebie.- Muszę się ogarnąć. Dasz mi pół godzinki?
- Pewnie.- uśmiechnęłam się.
Tak oto nastolatka powędrowała do łazienki.
 W końcu wyszłyśmy z domu, kierując się w stronę pobliskiej kawiarenki.


- I jak się masz?- spytałam siadając na krześle.
- W miarę...- spuściła spojrzenie. - Jest ciężko, ale jesteśmy nadal razem, kochamy się i wiem, ze nasza miłość przetrwa wszystko...- powiedziała zupełnie pewna swoich słów.
- Jasne, że tak. - Złapałam ją za dłoń.- JESTEŚCIE DLA SIEBIE STWOERZENI. Ani czas, ani tym bardziej odległość, wam tego nie odbierze. Wszystko będzie ok, zobaczysz. W końcu Maxi cię odwiedzi, a później i wróci.
- Dziękuje Fran.- uśmiechnęła się.
- Nie ma za...- zaczęłam, ale przerwał mi kelner, który właśnie podszedł do naszego stolika.
- Co panie zamawiają?
- Poproszę wodę i kawałek tortu czekoladowego.- powiedziałam.
- Ja to samo.- odparła dziewczyna, a mężczyzna zapisał wszystko i z uśmiechem poszedł.
- A co słychać u ciebie?- spytała mnie. - Ciocią nie będę.- zaśmiała się. - Cieszysz się?
- Bardzo.- przyznałam.-  Dziecko... to... to za duża odpowiedzialność, jak na mój wiek, moje marzenia i... stan cywilny.- tym razem ja zachichotałam.
- W sumie racja... Chociaż... z drugiej strony może dziecko by was do siebie bynajmniej zbliżyło.
- Już jesteśmy blisko... Ja i Diego się przyjaźnimy.
- Ok...- westchnęła.- Źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że może wreszcie przyznalibyście się przed sobą, co tak naprawdę czujecie.
- Nie rozumiem...- ok rozumiałam świetnie, ale wolałam grać.
- Fran... Doskonale wiem, że i dla ciebie i dla Diego już dawno skończyło się UDAWANIE ZAKOCHANYCH. Lecicie na siebie jak nie wiem. I każdy to widzi. Nie mówię tutaj tylko o fanach, którym mówicie, że jesteście parą. Ale mówię to chociażby o mnie. Kurczę bije to od was na kilometr .A ty? - zaśmiała się.- W naszym domu nie ma paparazzi, więc czemu i tak patrzysz na mojego brata z uczuciem takim jak ja na Maxiego? Zresztą... Diego nie patrzy na ciebie inaczej...
Uratował mnie kelner, który właśnie przyniósł nasze zamówienie.
- Daj spokój...- odezwałam się w końcu.- My tylko udajemy, a bez kamer? Sama nie wiem, może to już przyzwyczajenie, w końcu od początku jesteśmy parą...- Już gubiłam się we własnych słowach. Czułam jak robię się coraz bardziej czerwona.
- Oczywiście.- zaśmiała się. - Nie musisz mi się tłumaczyć. Ale jak będziesz potrzebowała się wygadać, wiesz na kogo liczyć.
- Zdaje się, że to ja miałam pocieszać ciebie. Może zmieńmy temat chłopków. Mów lepiej jak w szkole...


Z NAT Przegadałyśmy sporo czasu, ale w końcu zrobiło się dość późno, więc rozeszłyśmy się do swoich domów...

*Naty*

 -Już jestem !- weszłam do domu i udałam się do kuchni .
- Hej . No i gdzie byłyście z Fran ?- zapytała mnie mama.
-  W tej kawiarni na Kwiatowej. Bardzo milo spedzilysmy czas i naprawdę dobrze mi to zrobilo . I wiesz co czuje ze będziesz coraz lepiej .
-To dobrze. Nie chcę bys sie tak zamartwiala . Wiem ze ci ciezko ale musisz zacząć zyc normalnie . Wiem ze bardzo zq nim tęsknisz ale wiem ze dasz rade.
-Staram sie ale to ... to nie jest takie łatwe jak się wydaje .
-Wiem ale musisz dac rade i pozwol ze to tak ujme ogarnac sie
-Wiem i dlatego od jutra funkcjonuje tak jak dawniej i postaram sie juz tak czesto noe plakac .
-Swietnie. Co chcialabys na kolację .
-Yyyymm no nie wiem moze tosty z serem .
-Jasne zamówienie przyjęte .
-Ale mogłabym poprosić z dostawą .
-Pewnie a co masz rozmowe z Maxim ?
-Dokładnie to ja juz pojde .
Wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju ,odlozyłam torebkę i udałam się do łazienki.  Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w pizamke . Odpaliłam laptopa i zaczęłam przeglądać internet . Po chwili przyszla mama z tostami i za moment juz dzwoniłam do Maxiego na Skype.
-Hej -zaczął.
-Hejka
-Smacznego-zasmial sie.
-A dziękuję.
-No i co dzisiaj porabiałaś słonko.
-Byłam z Fran w kawiarni ,pogadałyśmy i naprawde dobrze mi to zrobilo zjadlam swietne ciasto truskawkowe i wipilam pyszny koktajl bananowo-truskawkowy i strasznie chcialam cie przytulic .
- Ja tez bym chcial nawet nie wiesz jak bardzo . Z babcią jest trochę lepiej ale nadal jest nie najlepiej no coz ale powolutku dochodzo do siebie .
-A jak w pracy ?
-No wiesz wolabym pracowac w AR
ale nie mam innego wyjscia.
- No wiem .-I w tym momencie do pokoju wszedl Diego
-.Natu nie widzialas mojego ... Maxi siemaneczko co tam u ciebie opowiadaj.
-Hej Diego. A nic zyje no cóż jest w miare ok ale moglo byc lepiej a u Ciebie?
-A u mnie wszystko okej . Zaczęlisśmy z Fran próby do koncertu i idzie nam bardzo dobrze , ale ok zostawiam was gołąbeczki zmykam do siebie Pa Maxi .-
-W końcu poszedł -zaczęłam
-Oj przestań . Mam nadzeje ze funkcjonujesz normalnie . Nie chce zebys sie mna zamartwiala .
-Tak zyje w miare normalnie ... znaczy staram sie zyc normalnie.
-To dobrze a jak tam moja czapka się sprawuje .
-Z tej czapki to taki łobuz jest że jejku no nie mogę sobie z nią poradzic .- zaczelismy sie smiac bardzo smiac.Pogadaliśmy jeszcze z godzinkę.
-To co jutro o 20? - zapytałam
-Jasne. Do zobaczenia Kocham cie . pa
-Ja ciebie też papa.
Rozlaczylismy sie ja jeszcze chwile posiedzialam w Internecie. Po chwili zmęczenie mnie dopadlo i poszlam spac ...

:-:- :-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:-:---:-:-:-:::-:-:-:--:--:-:
No HEJ przepraszamy ze troche krotki i wiecie. za bledy bo Nata byla pisana na telefonie takze wiecie i co chodzi to co zapraszamy do zakladki z pytaniami so postaci i do następnego

LOVCIAM NAXI
LOVCIAM DIECESCE